"Nie dla chaosu w szkole". W Warszawie trwa protest przeciwko reformie edukacji. Broniarz: nie burzcie tego, co mamy. Zalewska: uczniowie tylko zyskają
- Apelujemy do pani premier Beaty Szydło: nie burzcie tego, co mamy - powiedział prezes ZNP Sławomir Broniarz podczas manifestacji, będącej wyrazem sprzeciwu wobec planowanych zmian w oświacie. Według ZNP, w manifestacji uczestniczyło ok. 50 tys. osób, policja o godz. 13 mówiła o 15 tys., a Ratusz - o 30 tys. Minister edukacji Anna Zalewska, komentując demonstrację, poinformowała, że rusza kampania informacyjna skierowana do rodziców, by ich "uspokoić i przekonać, że na reformie szkolnictwa dzieci tylko zyskają". Według niej, przeciwnicy reformy krytykują jedynie zapowiedziane wygaszanie gimnazjów. Przeciwnicy reformy edukacyjnej złożyli petycję w Kancelarii Prezydenta. Przywołują także fragment listu, który w maju ubiegłego roku prezydent, wówczas kandydat, przesłał do ZNP. "Pisał Pan, że nie poprze "ustaw, które są wymierzone w duże grupy społeczne" - wypominają głowie państwa.
19.11.2016 | aktual.: 19.11.2016 16:53
Związek Nauczycielstwa Polskiego, główny organizator dzisiejszego protestu w Warszawie informował, że do stolicy zjechało 50 tysięcy wzburzonych pedagogów, Ratusz podał liczbę 30 tys., a Tomasz Oleszczuk z Komendy Stołecznej Polski informuje WP, że o godz. 13 było 15 tys. uczestników.
"Zostaliśmy wysłuchani"
- Przyjęła nas pani dyrektor i jej dwóch zastępców z Biura Dialogu i Inicjatyw Obywatelskich. Rozmowa była długa i rzetelna. Ze spotkania ma być sporządzona obszerna notatka, która będzie przekazana prezydentowi - powiedziała dziennikarzom Krystyna Norwa z Koalicji "Nie dla chaosu w szkole".
- Ja jako rodzic miałam do tej pory poczucie, że nikt naszego głosu nie słucha. Zostaliśmy wysłuchani. Przedstawiliśmy nasze argumenty- mówiła Iwona Babicz z ruchu "Rodzice przeciw reformie edukacji".
W petycji napisano, że uczestnicy ogólnopolskiej manifestacji "Nie dla chaosu w szkole" nie zgadzają się na "burzenie systemu oświaty i niepotrzebną rewolucję, jaką niesie ze sobą planowana reforma edukacji".
Jej autorzy zaznaczyli, że reprezentują różne środowiska związane z edukacją. "Wiemy, że polska szkoła potrzebuje zmian. Uważamy jednak, że problem nie leży w istniejącym ustroju szkolnym. Likwidacja gimnazjów, skrócenie o rok kształcenia ogólnego, reorganizacja sieci szkół spowoduje pogorszenie jakości kształcenia i warunków nauczania" - ocenili. Ich zdaniem, rodzice słusznie zaniepokojeni zarówno zakresem, jak i trybem wprowadzanych zmian, które negatywie i bezpośrednio odbiją się na edukacji zarówno obecnych, jak i przyszłych uczniów.
"Dlatego domagamy się wstrzymania tej nieprzemyślanej reformy i rozpoczęcia dyskusji nad strukturą szkolną, która gwarantowałaby wszystkim uczniom wystarczająco długi okres kształcenia ogólnego, nie ograniczałaby możliwości dalszej edukacji oraz zapobiegałaby segregacji uczniów, zarówno w szkołach jak i między szkołami" - napisali. "Prosimy o wysłuchanie naszych głosów i apelujemy o prawdziwą debatę nad polską edukacją" - dodali.
Przywołują także fragment listu, który w maju ubiegłego roku prezydent, wówczas kandydat, przesłał do ZNP. "Pisał Pan, że nie poprze "ustaw, które są wymierzone w duże grupy społeczne, które mówiąc wprost są antyspołeczne, które nie powstały w drodze dialogu i konsensusu społecznego". Planowana reforma edukacji jest właśnie taką ustawą! To niedobra zmiana w edukacji!" - czytamy w petycji.
Delegacja przekazała oprócz petycji także księgę osiągnięć gimnazjów woj. dolnośląskiego - jako przykład argumentu za ich zachowaniem.
Zgodnie z przyjętymi przez rząd projektami ustaw Prawo Oświatowe i Przepisy wprowadzające Prawo Oświatowe w miejsce obecnie istniejących szkół mają zostać wprowadzone: 8-letnia szkoła podstawowa, 4-letnie liceum i 5-letnie technikum oraz dwustopniowe szkoły branżowe; gimnazja mają zostać zlikwidowane. Zmiany miałyby rozpocząć się od roku szkolnego 2017/2018. Projekty ustaw zmieniających strukturę szkół są już w Sejmie, czekają na rozpatrzenie.
Demonstracja rozpoczęła się odśpiewaniem hymnu narodowego. Oprócz nauczycieli, w manifestacji udział wzięli również rodzice uczniów - ci, którzy nie akceptują planowanych zmian, przedstawiciele samorządu terytorialnego, dyrektorzy szkół, przedstawiciele organów prowadzących, przedstawiciele świata nauki - "wszyscy, których przywiodła walka o utrzymanie dobrej i nowoczesnej szkoły". Protest, jak powiedział Broniarz, razem z ZNP wspólnie organizuje kilkanaście organizacji i stowarzyszeń.
Według nich, planowane wprowadzenie w życie reformy oznacza demontaż obecnego systemu oświaty, polegający m.in. na likwidacji gimnazjów. Grozi pogorszeniem jakości edukacji, jest wymierzone przeciwko uczniom i nauczycielom. Oznacza też zaprzepaszczenie wieloletniego dorobku szkół i placówek oświatowych, a także ogromnych nakładów poniesionych przez samorządy.
Zgromadzeni mieli ze sobą flagi, trąbki i transparenty, na których można przeczytać m.in.: "Stop reformie edukacji", "Jesteśmy za ewolucją, nie za egzekucją", "Nie niszczcie naszego gimnazjum", "Gimnazja są super", "Nie zabijajcie edukacji", "Reforma - edukacyjny zamach stanu", "Dokąd zmierzasz, Polsko?", "Szczerzyć zęby prosta sprawa, a reforma nie zabawa" oraz "Protestuję, bo lubię uczyć". Wśród protestujących są osoby, które mają przyczepione długie papierowe nosy - jak tłumaczą - "nosy Pinokia dedykowane minister edukacji Annie Zalewskiej".
"Chcemy zaprotestować przeciwko chaosowi"
- Chcemy zaprotestować przeciwko chaosowi, zamętowi i demontażowi polskiej oświaty, który jest realizowany przez działania MEN i znalazł odzwierciedlenie w projektach ustaw - powiedział Broniarz.
- Parę dni temu pani premier Beata Szydło powiedziała, że będziemy tworzyć dobrą i bezpieczną szkołę. Apelujemy z tego miejsca do pani premier - nie burzcie tego, co mamy, co wspólnie tysiące nauczycieli, rodziców, samorządów terytorialnych, dyrektorów szkół, a przede wszystkim uczniów zbudowało w ciągu siedemnastu lat; nie niszczcie dorobku gimnazjów - dodał.
Broniarz przekonywał, że "polska szkoła potrzebuje wsparcia, różnorodnej pomocy, ale na pewno nie potrzebuje pomocy w postaci koparek, spychaczy i dźwigów". Jak dodał, tak odbierane są planowane zmiany.
- Chcemy w spokoju, przewidywalności, w bezpiecznej atmosferze pracować. Nie oczekujemy żadnej reformy, żadnego zamętu, żadnego chaosu w wersji pani minister Anny Zalewskiej. (...) Chcemy godziwego wzrostu płac - mówił Broniarz.
- Chcemy także przekonania, że szkoła polska jest w stanie podołać zobowiązaniom, nadziejom i oczekiwaniom, które wobec niej wyrażają rodzice. Mamy najlepszą kadrę edukacyjną w Europie - stwierdził.
Broniarz mówił, że manifestujący oczekują, że żaden polityk, bez względu na opcję polityczną, nie będzie próbował zawłaszczać polskiej edukacji, która jest wspólnym dobrem. Jak mówił, Polska szkoła nie potrzebuje rewolucji.
Minister przedstawia fałszywy obraz
- Dobrze by było, by ktoś spoza naszego środowiska spojrzał na dokonania gimnazjów. Pani minister edukacji przedstawia fałszywy ich obraz - ocenił przewodniczący ZNP Sławomir Broniarz.
Uczestnicy manifestacji Krakowskim Przedmieściem, Nowym Światem i Alejami Ujazdowskimi przeszli na ul. Wiejską, gdzie usypali kopiec z kredy przed gmachem Sejmu; kopiec ma symbolizować "złamane kariery edukacyjne uczniów oraz zawodowe nauczycieli".
Zalewska: szanuję prawo do protestowania, ale...
Minister edukacji poproszona przez PAP o komentarz do zapowiedzianej demonstracji, powiedziała przed jej rozpoczęciem: - Staram się rozmawiać na ten temat z wszystkimi środowiskami i systematyzować dyskusje na ten temat. Szanuję prawo do protestowania, ale konsekwentnie będę zapraszać do rozmów.
Zaznaczyła, że kiedy o reformie wypowiadają się związkowcy i eksperci, to krytykują tylko wygaszanie gimnazjów. "A ja mówię o konsolidacji, o usankcjonowaniu tego, co już się wydarzyło, gdyż większość gimnazjów już teraz jest w zespołach ze szkołami podstawowymi" - powiedziała.
Przypomniała, że jeśli chodzi o inne elementy reformy, czyli licea ogólnokształcące i szkoły zawodowe to w zasadzie wszyscy się z nimi zgadzają. "To wszystko jest przemyślane, wydyskutowane na debatach" - powiedziała.
Pytana, co powie rodzicom, którzy się boją, że ich dzieci stracą w wyniku reformy, zwłaszcza rodzicom pierwszych roczników nią objętych, odpowiedziała, że "ci uczniowie tylko zyskają". - Będą tymi, którzy będą mieli szansę być w prawdziwym 4-letnim liceum, które przygotuje ich do kształcenia przez całe życie, do studiowania na wysokim poziomie. Ci, którzy trafią do 5-letniego technikum, będą mieli możliwość bycia w prawdziwej szkole zawodowej związanej z pracodawcą. Tam też będą mogli uzyskać maturę - powiedziała.
- Cała nasza kampania informacyjna jest teraz nakierowana na uspokojenie rodziców. Niepokój odczuwa się wtedy, kiedy nie do końca się wie, jak to wszystko przebiegnie. Dlatego do każdej szkoły trafiają już pakiety informacyjne na temat reformy. Dyrektor, nauczyciel będzie miał obowiązek nie tylko wywiesić plakat, ale również udostępnić broszurę z informacją. W Ministerstwie Edukacji Narodowej uruchomione są telefony, pod które można zadzwonić. Jest uruchomiona strona, można za jej pośrednictwem wysłać pytania. Na każde pytanie udzielamy odpowiedzi. Chcemy przekonać rodziców, że nie mają się czego obawiać - podkreśliła.
Zalewska: jesteśmy przygotowani
Zalewska poinformowała, że w czwartek odbyło się pierwsze spotkanie z wydawcami edukacyjnymi. - Jest gotowa podstawa programowa dla klas I-III szkoły podstawowej. Tak jak deklarowaliśmy, jest bardzo nowoczesna - obok czytania, są podstawy programowania i gry w szachy. Efekty swojej pracy pokazywali też już językowcy i informatycy. Do końca listopada jest jeszcze 12 dni. Kończymy pracę nad podstawą programową - zapewniła minister.
Powiedziała także, że "jest już także jakby finał dyskusji o ramówkach". Chodzi o ramowe plany nauczania, z których wynika, ile godzin nauczania każdego przedmiotu jest przewidziane na każdym poziomie nauczania, z nich wynika liczba zajęć, jaką mają uczniowie i wymiar godzin pracy nauczycieli poszczególnych przedmiotów w danej szkole. - Po raz pierwszy robią je eksperci piszący podstawę programową. Nie będzie już takiej sytuacji, że trzeba ją realizować w krótszym czasie, niż to zostało zaplanowane - zaznaczyła.
- Jednym słowem jesteśmy przygotowani. Jesteśmy też przygotowani finansowo - podkreśliła minister.
Zapewniła, że spokojni mogą być także rodzice dwóch roczników, które będą się w 2019 r. równocześnie ubiegać się o przyjęcie do szkół ponadpodstawowych. Chodzi o uczniów, którzy wówczas skończą 8-letnią szkołę podstawową i uczniów z ostatniego rocznika gimnazjalistów.
"Uspokajam rodziców"
- Uspakajam rodziców. Odsyłam ich do uzasadnienia projektu ustawy Prawo Oświatowe, do naszej strony internetowej, do naszych wyliczeń. Przeanalizowaliśmy sytuację wszystkich szkół ponadgimnazjalnych, jeśli chodzi o pomieszczenia. Mamy taką możliwość dzięki Systemowi Informacji Oświatowej. Widzimy każdą klasę, każde pomieszczenie. Jest dramatyczny niż demograficzny. Jeszcze sześć lat temu jeden rocznik w pierwszej klasie szkoły ponadgimnazjalnej to było 700 tys. osób, w 2019 r. jeden rocznik uczniów w tym wieku to 350 tys., czyli o połowę mniej. W związku z tym nie ma żadnego zagrożenia, jeśli chodzi o szkoły ponadpodstawowe - powiedziała Zalewska.
Pytana, jak będzie wyglądała rekrutacja do tych szkół ponadpodstawowych, do których już teraz się trudno dostać ze względu na duża liczbę chętnych, powiedziała: - Młodzież z tych dwóch roczników nie będzie rywalizować między sobą. Będzie osobna rekrutacja dla uczniów po III klasie gimnazjów, a osobna po VIII klasie szkoły podstawowej. Dla każdej z tych grup będzie przygotowana odpowiednia liczba miejsc.
- Sześć lat temu, gdy rocznik był dwukrotnie większy, poradzono sobie z rekrutacją. Dobra szkoła, dobre liceum, które ma wielu chętnych, będzie miało dwa lata, by przygotować się, być może rozwinąć swoją działalność. Apeluję do samorządowców, jeśli mają takie szkoły, by wspierali je, łącznie ze wsparciem lokalowym - dodała.
Premier Beata Szydło mówiła w mijającym tygodniu, że reforma edukacji jest dobrze przygotowana i nie ma żadnych zagrożeń, jeśli chodzi o finansowanie zmian.