Nie chcą bronić Kurska. Setki poborowych wywieziono siłą
Rosjanie nie chcą bronić Kurska. Jak wynika z opublikowanej w sieci prywatnej korespondencji, setki poborowych zostały siłą przewiezione na okupowane przez Ukraińców terytoria w obwodzie kurskim. O celu podróży dowiadywali się dopiero na miejscu.
14.08.2024 | aktual.: 14.08.2024 16:28
Kilkuset stawiających opór rosyjskich poborowych siłą wsadzono do samolotu i z Petersburga przewieziono do Kurska. Według niezależnego ASTRA Press, wojskowi otrzymali już uzbrojenie i wkrótce zostaną wysłani na front.
Prawdopodobnie są to osoby, które dzień wcześniej wyprowadzono z wojskowej wsi Kamenka pod Petersburgiem, gdzie stacjonuje 138. odrębna brygada strzelców zmotoryzowanych. Przetrzymywano tak co najmniej 500 mężczyzn, którzy odmówili walki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chorzy, starzy, niedołężni
Jednocześnie, przeciwko części odmawiających opuszczenia jednostki wszczęto już sprawy karne, toczy się wobec nich śledztwo, a kolejna część oczekuje na komisję wojskową. Wśród zatrzymanych są mężczyźni z problemami zdrowotnymi, fizycznymi i psychicznymi: "zabrali mężczyznę z kategorią D, plus mężczyznę w wieku około 70 lat, który ledwo chodzi, i jeszcze jednego mężczyznę bez oka…"
Zobacz także
Przymusowe zesłanie do Kurska
Bliscy wysłanych do Kurska poborowych przekazali ASTRA Press, że we wtorek około godziny 18:00 otrzymali wiadomości od przetrzymywanych mężczyzn. Poborowi informują w niej, że nagle zostali wezwani do formacji, a następnie bez żadnych wyjaśnień wsadzeni do ciężarówek KAMAZ i zabrani pod strażą na lotnisko wojskowe.
Pierwsza "partia" – około 300 osób – została wysłana w nieznanym kierunku. Druga część – około 150 osób – wylądowała rano 7 km od Kurska na poligonie wojskowym. "Zabrali, złapali jak paczkę, zasadzili i wywieźli" – mówią ich żony i matki.
Kobiety boją się, że ich bliscy "zostaną rzuceni na pierwszą linię frontu, jako mięso armatnie".
- Rano syn napisał, że teraz ich ubierają, dadzą karabin maszynowy i najprawdopodobniej pójdą do boju - mówi jeden z rozmówców, którego zmobilizowany syn jest pod opieką psychiatry po udziale w wojnie .
Źródło: ASTRA Press