Nauczyciel Roku odwołuje zajęcia dodatkowe, ale nie odwołuje siebie. "Byliśmy na pogrzebie edukacji"
- Ten zawód pozwala mi żyć z pasją. I to zamierzam robić. Co jest wart inny nauczyciel uczniom? - mówi WP Grzegorz Lorek, Nauczyciel Roku 2002 i honorowy profesor oświaty. Przyznaje, że odwołał zajęcia dodatkowe, ale nie odwołuje siebie. - Jeżdżę po świecie z uczniami i będę to robił dalej. Ale szkolna mama została pogrzebana - wyznaje.
Grzegorz Lorek to honorowy profesor oświaty i Nauczyciel Roku 2002. O sobie mówi: "uczę życia". Formalnie jest nauczycielem biologii w I Liceum Ogólnokształcącym w Lesznie. Uczy od 25 lat, pół swojego życia.
To człowiek z pasją.
Był z uczniami na pustyni w Indiach, w dżungli na Sri Lance i w europejskich jaskiniach. Wielokrotnie zabierał ich do Norwegii czy na Islandię. Młodzi ludzie doświadczyli deszczu na pustyni. Gonili woła piżmowego w tundrze.
18 krajów, trzy kontynenty. Po 200 wyjeździe Grzegorz Lorek przestał liczyć.
Zobacz także: Minister Zalewska żaliła się posłowi. Jakubiak uchyla rąbka tajemnicy
Strajkował całym sobą. -Pierwszego dnia strajku było mi bardzo smutno. Jakby zabrali mi przyjaciół. Nikt o zdrowych zmysłach nie spodziewał się, że ten strajk będzie trwał tak długo. Zdarzało mi się wielokrotnie rozmawiać z rządzącymi. Nie było dla mnie więc zaskoczeniem, że ich reakcja była tak upokarzająca, pełna manipulacji i fałszu. Ja byłem za strajkiem do końca. Łącznie z nieklasyfikowaniem uczniów. I tak też zrobiłem - wyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską.
- Przez te trzy tygodnie poukładałem sobie wszystko w edukacyjnej szafie. W głowie, w szufladkach. Mówię do siebie, Lorku, niemal nigdy nie zdarzało ci się robić czegoś, bo chciałeś być za to uznany, na coś liczyłeś. Teraz tym bardziej robię to i tylko to, co daje mi frajdę - wyznaje.
"Nie będę siebie karał"
Nauczyciel poinformował, że odwołuje wszystkie zajęcia dodatkowe na maj i czerwiec. A odwołał: zajęcia terenowe z ekologii krajobrazu "Pojezierze Leszczyńskie", zajęcia terenowe z biologii i geografii "Dolina Odry", zajęcia terenowe z ekologii krajobrazu "Miejska wyspa ciepła" (2x), warsztaty chirurgiczne na UM w Poznaniu i wyprawę naukową Koła Biologicznego "Ostatnia Puszcza Europy".
- Dopiero jak to napisałem, to zauważyłem, że na dwa miesiące zaplanowałem osiem wyjazdów terenowych z uczniami. Autobusy powynajmowane, wszystko zorganizowane. I wtedy pomyślałem, kurde, sporo tego. Ale ja muszę zająć się teraz kasą. Po prostu. Mam na karku miesiąc zupełnie bez wypłaty - ocenia.
- Ten zawód pozwala mi żyć z pasją. I to zamierzam robić. Co jest wart inny nauczyciel uczniom? Odwołałem to, co na mnie słabo działa. Ja nie będę siebie karał. Ja jeżdżę po świecie z uczniami i będę dalej to robił. Ale żeby było jasne, ja to robię za swoje. Nie oczekuję tego od innych nauczycieli. To nieludzkie. Ale wara mi od mojego życia. Mogę robić ze swoją kasą i swoim życiem co chcę - mówi WP.
Dlatego też w styczniu pojedzie z uczniami na Islandię. A w 2021 roku zorganizuje wyprawę do wietnamskiej dżungli.
"Umarła nasza szkolna mama"
- Nieludzkie jest to, żeby w tym roku oczekiwać od nas dodatkowych zajęć. Jest pogrzeb. Umarła nam nasza szkolna mama. Po pogrzebie jest zawsze smutno. Dochodzi do refleksji nad życiem, przemijaniem, że nie wszystko jest na zawsze. Że nie każdy z uczestników pogrzebu zachował się tak, jak trzeba. Ale życie toczy się dalej. I większość z tych żałobników mówi, że sobie poradzili, ale to wymaga trochę czasu - ocenia Grzegorz Lorek.
I stwierdza, że sytuacja w polskiej edukacji się nie zmieni. - To niemożliwe. Ani nikt nie ma na to czasu, ani nie ma zasobów ludzkich. Więc zadałem sobie pytanie, jak chcę sobie dać w tym wszystkim radę. I tak zamierzam sobie radzić - dodaje.
Innym nauczycielom radzi: mądrze wykasujcie ze swojego życia to, co wam frajdy nie dawało, a było dodatkowe. Nie męczcie się.
Lekcja z buntu
Jego zdaniem licealiści zawiedli, nie zdali lekcji strajku. - Pierwszy byłem, który zmazał na boisku napis "wspieramy was". Przynieśli ciasto. Okej. Ale tak się świata nie zmienia. Nie wyszli na ulicę. Młodzi są bierni i tyle. Oni nie ruszają w swojej sprawie. A to o nich też chodzi - stwierdza Lorek.
-Uczniowie pierwszego dnia po strajku wyglądali na zmęczonych. Jakby nie mieli co ze sobą zrobić w tym czasie. Mówili, że w sumie nie robili nic. Ja w poniedziałek też lekcji z biologii nie robiłem. Zrobiłem uczniom lekcję z buntu. Z życia. O odwadze i walce o swoje. Oni nie mają o tym pojęcia. Przygniotło ich to. Jakby dotarło do nich, że nie znają się na obywatelskim państwie. Nie wiedzieli w ogóle o zmianie ustawy oświatowej - wyznaje.
Jego zdaniem jest w Polsce "armia nauczycieli, która świetnie wykonuje swoją robotę". - I ja widzę, że ona wstaje z kolan. Jesteśmy sami sobie winni, że ten zawód został zeszmacony. Bądźcie dumni z tej roboty. To jest gigantyczny prezent od rządzących - apeluje.
- Ja nie uciekam. Kocham to miejsce - podsumowuje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl