Strajk nauczycieli zawieszony. Jak będzie od poniedziałku? "18 godzin przy tablicy, poza tym nie robimy nic"
"Przypominamy wszystkim nauczycielom - pracujemy 18 godzin tygodniowo, mamy 3 miesiące wolnego, po pracy przy tablicy nie robimy już nic" - usłyszeliśmy od nauczycieli. To zapowiedź tego, jak praca w szkołach może przebiegać po strajku. W rozmowie z WP nauczyciele przyznają - nie będziemy robić nic nadobowiązkowego.
Piątek to ostatni dzień blisko trzytygodniowego strajku nauczycieli. W poniedziałek 29 kwietnia pedagodzy wrócą do pracy.
Choć trudno im wyobrazić sobie, jak ma ten powrót wyglądać, już mają wstępny plan. Plan, o którym mówili jeszcze w czasie trwającego strajku. W myśl zasady "jaka płaca, taka praca", zamierzają wykonywać swoje obowiązki, ale nic ponad to. Pisaliśmy o tym TUTAJ.
"Przypominamy wszystkim nauczycielom - pracujemy 18 godzin tygodniowo, mamy 3 miesiące wolnego, po pracy przy tablicy nie robimy już nic" - upominają.
Skrupulatnie wyliczony czas pracy
- Będę wykonywać tylko to, co jest w zakresie moich obowiązków, nic ponadto. Poza tym będę skrupulatnie wyliczać czas pracy. 40 godzin tygodniowo, 18 przy tablicy i nic więcej - mówi WP pani Hanna, nauczycielka technikum.
- Jeździłam z uczniami na tygodniowe wycieczki zagraniczne, gdzie byłam w pracy 24/7, spałam przez ten czas trzy godziny na dobę, bo musieliśmy mieć nocne dyżury. Potem się dowiaduję, że dzięki dzieciom jeżdżę na darmowe wycieczki. Nigdy więcej. Teatr szkolny, uroczystości z wielodniowymi próbami. Nigdy więcej.
Niepłatne fakultety z uczniami po godzinach lub w sobotę, żeby pomóc mniej zdolnym albo przygotować do konkursu. Nigdy więcej. Mogę tak długo wyliczać - dodaje.
- Będzie minimum pracy za minimalna pensję, tak mówią i piszą nauczyciele, moi koledzy i koleżanki. Ja również będę tak robił. Jaka płaca taka praca. Nie chodzi o to, żeby robić komuś na złość. Po prostu będziemy wykonywać swoje obowiązki, a nie "wymyślać kolejne cuda na kiju" - wtóruje jej pan Tomasz, nauczyciel szkoły podstawowej.
- Nie będzie podróży służbowych za własne pieniądze, własnymi samochodami bez rozliczania delegacji. Nie będzie zajęć specjalistycznych, korekcyjno-kompensacyjnych dwa razy w tygodniu. Nie będzie warsztatów z uczniem do konkursu przed lub po swoim dniu pracy w szkole - wymienia nauczyciel.
Przedszkola i "ciocie od opieki"
Podobnie sytuacja ma wyglądać w przedszkolach.
- Będę pracować 25 godzin tygodniowo. Mocno ograniczę to, co robię poza i to są ustalenia naszej całej rady pedagogicznej. Będziemy się też upominać o wyposażenie, żeby nie pracować na prywatnym sprzęcie. Nie będzie też kupowania nagród z prywatnych pieniędzy, szukania sponsorów - wymienia pani Mirka, nauczycielka pracująca w przedszkolu.
Przyznaje także, że takie podejście nie będzie łatwe. I widzi to w środowisku. - Muszą opaść emocje, bo póki co one jeszcze są gorące - wyznaje.
Pani Magdalena, nauczycielka liceum wskazuje, że będzie wykonywać swoją pracę najlepiej jak potrafi, bo kocha uczyć. - Uwielbiam młodzież, z którą pracuję i chcę pokazać im dużo więcej, niż jest zapisane w podstawie programowej. Uczę języka angielskiego i wierzę, że dzięki moim lekcjom uczniowie kochają ten przedmiot, a nie nienawidzą. I będę to robić z taka samą pasja - zdradza nauczycielka.
I dodaje: - Nie jestem w stanie w czasie lekcji przygotować i sprawdzić sprawdzianów, ćwiczeń, testów. Muszę się przygotować do zajęć . Brać udział w radach pedagogicznych, zebraniach z rodzicami, pracach zespołów przedmiotowych i komisjach. To robię w czasie 40 h pracy. Po godzinach przy tablicy, których mam 18. Czyli po wypełnieniu pensum. Być może mniej chętnie będę zabierać uczniów na wycieczki dwudniowe i dłuższe, organizować dni otwarte w soboty czy dwudniowe wycieczki z opieką całodobową. Skoro jest to niedoceniane… To po co?
- Nie obawiam się poniedziałku. Boję się jedynie trochę, ze ciężko będzie zmobilizować uczniów po takiej długiej przerwie - podsumowuje.
"Robiliśmy z pasji"
"18 godzin przy tablicy, poza tym nie robimy nic" - to niestety jest powszechna opinia wśród nauczycieli - komentuje nam pan Rafał, nauczyciel liceum.
Dlaczego niestety? - Bo my lubimy tę pracę. Większość robiła swoje rzeczy z pasji. Dla przykładu za darmo prowadziłem platformę e-learningową, grupy na Facebooku dla uczniów, założyłem studio filmowe, prowadzę bloga. Ale też już mam dosyć wszystkiego. Skoro propaganda reżimowa żerowała na nas, twierdząc, że zarabiamy po 5 tys., a pracujemy 15 godzin tygodniowo, to ludzie postanowili nie wychodzić "poza szereg" - tłumaczy.
- Ludzie są sfrustrowani i poranieni przez ten hejt inspirowany przez władze - ocenia pan Rafał.
- Nauczyciele będą pracować te 40 godzin w tygodniu, z czego 18 przy tablicy - stwierdza pani Anna, nauczycielka szkoły średniej. - Chcemy sami ewidencjonować swój czas pracy. Dla siebie. I ja też nie będę robiła nic ponad to, co jest w moich obowiązkach - dodaje.
- Samoświadomość nauczycieli i integracja wzrosła. Integracja między szkołami też. Już nie jesteśmy "samotnym wyspami". Myślę że też świadomość uczniów będzie inna. Inaczej spojrzą na nas. Bez względu, czy z podziwem czy nie, na pewno będą wiedzieć, że potrafimy walczyć do końca - podsumowuje nauczycielka.
Jedno jest pewne - szkoły już nigdy nie będą takie same.
CZYTAJ TEŻ: Strajk nauczycieli 2019. Szkoły nie będą już takie same. Nauczyciele: będziemy wykonywać minimum pracy
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl