Napięcie między Węgrami a Ukrainą. Kilkadziesiąt kluczowych godzin [OPINIA]

Najbliższe dni przyniosą dwa ważne wydarzenia polityczne związane z relacjami węgiersko-ukraińskimi. W poniedziałek w Użhorodzie dojdzie do długo wyczekiwanego spotkania delegacji z Węgier i Ukrainy. Trzy dni później na szczycie RE będą ważyć się losy pomocy finansowej UE dla Kijowa w wysokości 50 mld euro. Główną rolę odegrają w obu przypadkach Węgry - pisze dla Wirtualnej Polski Dominik Héjj.

Węgierski premier Viktor Orban
Węgierski premier Viktor Orban
Źródło zdjęć: © GETTY | Janos Kummer
Dominik Héjj

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Czy Viktor Orbán poleci do Ukrainy? To teoretycznie możliwe, ale trzeba być ostrożnym z hurraoptymizmem. W ostatni czwartek wicepremier Ukrainy, ds. integracji europejskiej i euroatlantyckiej Olha Stefaniszyna potwierdziła agencji Reutera, że trwają prace nad przygotowaniem wizyty węgierskiego premiera w Ukrainie.

Czy zapowiedź wizyty może zaskakiwać? Bynajmniej. To nie pierwszy raz, gdy rzekomo szykowano podróż węgierskiego premiera do Kijowa. Głośno było o tym już rok temu, przy okazji pierwszej rocznicy rosyjskiej agresji na Ukrainę. Szef węgierskiej dyplomacji Péter Szijjártó mówił wówczas, że "Viktor Orbán pojedzie do Kijowa, kiedy nadejdzie czas".

Przez cały rok tak się nie stało. Do ukraińskiej stolicy nie udał się także sam Szijjártó (ale do Rosji czy na Białoruś już tak). Nie skorzystał nawet z możliwości pojawienia się w Kijowie w większym gronie, przy okazji nieformalnego spotkania ministrów spraw zagranicznych państw UE (2 października 2023 r.) – Węgry były reprezentowane przez niskiego rangą podsekretarz stanu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Poniedziałkowe spotkanie w Użhorodzie ma położyć fundamenty pod hipotetyczne spotkanie premiera Węgier i prezydenta Ukrainy. Poza szefami dyplomacji Węgier (Péter Szijjártó) i Ukrainy (Dmytro Kuleba), w rozmowach w Użhorodzie udział weźmie także szef Biura Prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, Andrij Jermak.

Opis wizyty Orbána w Kijowie "fantastycznie się zestarzał"

Viktor Orbán po raz ostatni w Kijowie pojawił się ponad trzynaście lat temu, w listopadzie 2010 r. Spotkał się wówczas m.in. z prezydentem Wiktorem Janukowyczem. Szefem dyplomacji był natomiast János Mártonyi. Szijjártó w Kijowie towarzyszył Orbánowi jako jego osobisty rzecznik prasowy. Miał wówczas 32 lata.

Fantastycznie zestarzał się opis wizyty, który pozostał na facebookowym koncie Orbána: "Węgry są zainteresowane integracją europejską Ukrainy, a ministrowie spraw zagranicznych obu krajów pracują nad wspólnym planem działania w czasie prezydencji Węgier w UE".

Przypadała ona w okresie 1 stycznia-30 czerwca 2011 r. Trzynaście lat później znajdujemy się w podobnym miejscu. Węgry przejmą przewodnictwo w Radzie UE 1 lipca br. (następnie przekażą je Polsce). Hurraoptymizmu związanego z integracją Ukrainy z UE jednak po węgierskiej stronie nie ma. Węgierski premier co prawda rozpoczęcia rozmów akcesyjnych nie zablokował (bowiem wyszedł z sali w momencie decydowania), jednak – co sam podkreśla, będzie miał jeszcze nieskończenie wiele okazji, by swoje weto postawić.

To, jak ułożą się relacje z Ukrainą, zależy od tego, jak dalece Kijów gotowy jest na zrealizowanie żądań węgierskich władz. Dotyczą one przede wszystkim praw mniejszości węgierskiej zamieszkującej Zakarpacie. Stąd też wybór tego obwodu jako miejsca spotkania delegacji obydwu państw traktować można jako wyraz dobrej woli strony ukraińskiej. Miasto to jest historycznie silnie powiązane z Węgrami.

To część dzisiejszego obwodu zakarpackiego, który stanowiła część węgierskich ziem do traktatu z Trianon w 1920 r., a następnie (na mocy arbitrażu wiedeńskiego) w latach 1939-1945.

Węgrzy uważają, że sytuacja mniejszości węgierskiej w Ukrainie pogarszała się regularnie od 2015 r., wraz z uchwalaniem kolejnych ustaw (m.in. o szkolnictwie i języku państwowym). Liczebność węgierskiej diaspory na Węgrzech szacowano na ok. 150 tys. osób (obecnie może być to liczba nawet o połowę niższa).

W ostatnim czasie Rada Najwyższa Ukrainy, mając na uwadze dostosowywanie ukraińskiego prawa do unijnych wymogów, nowelizowała ustawy. Po raz ostatni w grudniu ubiegłego roku. Jednak te zmiany prawne są uważane przez Węgry za niewystarczające. Jeszcze w grudniu wiceminister spraw zagranicznych Węgier pisał, że wciąż daleko do przywrócenia praw mniejszości z 2015 r. Kwestia diaspory będzie kluczowym tematem spotkania.

Co z pieniędzmi dla Ukrainy?

W czwartek, 1 lutego w Brukseli odbędzie się nadzwyczajny szczyt Rady Europejskiej. Jego głównym punktem będzie przegłosowanie 50 mld euro pomocy finansowej dla Ukrainy.

Pierwotnie zakładano, iż decyzja ta zapadnie jeszcze w grudniu 2023 r. Jednak z uwagi na deklarowane weto premiera Węgier, zdecydowano o przesunięciu głosowania. Według doniesień agencji Reutera z ostatniego piątku są one trudne z uwagi na nieelastyczność Budapesztu. Orbán od początku sprzeciwia się wszelkiej pomocy finansowej dla Kijowa.

Ostatnie (22 stycznia) rozmowy dotyczące finansowania zakupów broni w ramach Europejskiego Instrumentu na Rzecz Pokoju (pula 5 mld euro) zostały ostro skomentowane przez szefa węgierskiej dyplomacji. W mediach społecznościowych napisał on, że: "Bruksela nadal cierpi na psychozę wojenną". Ta związana ma być z popieraniem dalszego zakupu broni w sytuacji, w której nie przynosi to efektów, poza zwiększaniem liczby ofiar. Zadeklarował jednak, że Węgry nie zablokują tej pomocy dla Ukrainy.

Nie jest jednak do końca pewne, co zrobi w 1 lutego Orbán. W ostatni czwartek rząd opublikował wyniki "narodowych konsultacji", które dotyczyły m.in. Ukrainy. Pisałem o nich w listopadzie.

Sam wynik tego plebiscytu był bardzo prosty do przewidzenia. Ci, którzy wezmą w nim udział, zagłosują, jak sugeruje rząd. Pytania są bowiem bardzo sugestywne, co starałem się pokazać w listopadowym tekście. Frekwencyjny wynik konsultacji po raz kolejny okazał się mizerny. Na ok. 8 mln listów, jakie rząd wysłał do swoich obywateli, odpowiedzi udzieliło nieco ponad 1,5 mln z nich, przy czym z uwagi na niską frekwencję plebiscyt wydłużono.

Jak informuje rząd, wyniki konsultacji są istotne, bowiem "na Węgry wciąż wywierana jest duża presja, by wsparły Ukrainę".

Orbán w Brukseli może przytoczyć wyniki konsultacji. Wynika z nich jednoznacznie, że 99,06 proc. biorących udział w głosowaniu nie chce dalszego finansowania Kijowa, dopóki Węgry "nie otrzymają należnych ich pieniędzy". Premier Węgier może próbować legitymować swój opór społecznym mandatem, ten jednakże jest wątpliwy.

Jeżeli przyjąć, że na Węgrzech uprawnionych do głosowania jest 7,7 mln osób, to frekwencja w plebiscycie wyniosła ok. 19,5 proc. Przekładając to na konkretne liczby - w wyborach parlamentarnych w 2022 r. na Fidesz-KDNP oddano nieco ponad 3 mln głosów. W uproszczeniu oznacza to, że w konsultacjach udział wzięła zaledwie około połowa wyborców Fideszu-KDNP.

Cytowany w ostatni piątek przez agencję Reutera unijny dyplomata stwierdził, że negocjacje dotyczące pomocy finansowej Ukrainie są bardziej skomplikowane z uwagi na brak elastyczności Węgier. Jak wskazywał, wśród pozostałych państw członkowskich rośnie poziom frustracji z uwagi na postawę Węgier.

Premier Viktor Orbán w ostatnich tygodniach zaproponował, by 50 mld euro podzielić na transze, których wypłata uzależniona była od uprzedniej kontroli wydatkowania środków. Pomysł ten jednak nie ma szans na uzyskanie poparcia wśród pozostałych państw członkowskich.

Szantaż Orbána?

Orbán może chcieć zaszantażować UE, starając się powiązać sprawę wypłat z przysługujących Węgrom funduszy z pomocą Ukrainie. Jednak pole manewru Budapesztu uległo w ciągu ostatnich tygodniu istotnemu ograniczeniu. Pozycję Węgier podkopał fakt, iż Budapeszt okazał się ostatecznie ostatnim państwem NATO, które przegłosuje akcesję Szwecji do Sojuszu.

W tym tygodniu (po miesiącach zwłoki) w ekspresowym tempie zgodę wydała Turcja. Według Politico w UE rośnie presja na procedowanie dalej procedury praworządności (w ramach art. 7) do pozbawienia prawa głosu włącznie. Trudno jednak wyobrazić sobie, by na taki krok faktycznie zdecydowano się przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, szczególnie w sytuacji, w której sondaże wskazują, że swój stan posiadania istotnie zwiększą siły eurosceptyczne.

Strategia Węgier obliczona na zwarcie z instytucjami europejskimi okazała się bezowocna, a w grze wokół NATO Węgry były w stanie najbardziej ograć same siebie.

Dominik Héjj dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie