Rząd Węgier ogłasza kolejne "korespondencyjne referendum" [OPINIA]
Na Węgrzech opublikowano pytania kolejnej edycji tzw. narodowych konsultacji. To rodzaj "korespondencyjnego referendum", które władze organizują co najmniej raz w roku. Nie ma ono jednak żadnego umocowania prawnego - pisze dla Wirtualnej Polski politolog dr Dominik Héjj.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Cała procedura "referendum" polega na wysłaniu (za pośrednictwem poczty) wszystkim mieszkańcom Węgier kwestionariuszy z pytaniami. Kilka tygodni później możliwe jest także ich wypełnienie w internecie. Arkusz z pytaniami stworzony jest tak, by pytania jasno sugerowały oczekiwane odpowiedzi. Przed rokiem pytano o to, czy Węgry powinny popierać sankcje, które UE nakładała na Rosję w związku z atakiem na Ukrainę.
Tegoroczna edycja, która potrwa aż do 10 stycznia 2024 roku, ma dotyczyć "obrony naszej suwerenności". Składa się z 11 pytań, m.in. w temacie migracji czy polityki socjalnej, w której zarzuca się Brukseli, że chce zlikwidować m.in. dopłaty do energii. Cztery pytania dotyczą jednak Ukrainy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rząd Węgier jest bowiem pomocy Ukrainie niechętny. Dotyczy to przede wszystkim wymiaru wojskowego. W ostatnich miesiącach blokuje również fundusze dedykowane na bieżące funkcjonowanie Ukrainy. Jednocześnie władze w Budapeszcie deklarują, iż udzieliły największej w historii pomocy humanitarnej Ukraińcom.
Mając na uwadze, że w konsultacjach udział biorą w zasadzie wyłącznie zwolennicy rządzącej na Węgrzech koalicji pod wodzą Viktora Orbána, zakładać można, iż ich wynik zakończy się wręcz miażdżącą przewagą głosów przeciwnych Ukrainie.
Czytaj także: Cios Orbana w Kijów. Mówi "nie" i zapowiada blokadę
Nie dla pomocy finansowej Ukrainie
A jakie to będą pytania? W temacie środków dedykowanych Ukrainie, ankietowani wypowiedzą się dwukrotnie: raz w temacie budżetu na obronność, a drugi - w sprawie finansowania bieżących potrzeb Ukrainy.
Warto zwrócić uwagę na sugestywność pytań i odpowiedzi: "Bruksela od samego początku (wojny - przyp. red.) przyjęła postawę pro-wojenną i naciskała na dostawy uzbrojenia. W związku z tym wydała już ponad 5 mld euro na rozwój ukraińskiej armii. Najnowsza propozycja zakłada przekazanie kolejnych 20 mld euro na uzbrojenie Ukrainy. Jaka jest Pani/Pana opinia".
Pytaniu towarzyszą dwie odpowiedzi, przy czym jasno wskazano, która z nich jest oczekiwana przez władze: "(A) Zamiast dostaw uzbrojenia potrzebne jest zawieszenie broni i pokój. (B) Na pole bitwy powinno zostać wysłane więcej uzbrojenia kupionego ze środków UE".
Rząd Węgier uważa także, że pieniądze, z których finansowana jest Ukraina, to w rzeczywistości środki z Krajowego Planu Odbudowy, których Węgry i Polska dotychczas nie uzyskały. Autorzy konsultacji pytają o dodatkowe 50 mld euro. Ponownie już konstrukcja pytania jednoznacznie sugeruje odpowiedź. Mowa o tym, że w budżecie unijnym brak jest postulowanej kwoty, a zatem Bruksela oczekuje zwiększenia wpłat do wspólnej kasy, chociaż Węgry od dłuższego czasu nie otrzymały unijnych środków, do których są uprawnione "na mocy umowy".
Puenta pytania brzmi: Węgry wydały już miliardy forintów na pomoc uchodźcom z Ukrainy. Pytaniu towarzyszą dwie odpowiedzi: "(A) Nie płaćmy więcej na wsparcie Ukrainy, dopóki nie otrzymamy należnych nam pieniędzy. (B) Zaakceptujmy prośbę Brukseli, nawet gdy nie zabezpieczy ona należnych nam pieniędzy". Warto w tym miejscu wskazać na trzy rzeczy.
Pierwsza dotyczy tego, że głównym powodem blokowania środków dla Kijowa było to, że Ukraińska Narodowa Agencja ds. Zapobiegania Korupcji (NAZK) wpisała węgierski państwowy bank OTP na listę międzynarodowych sponsorów wojny (tzw. listę hańby). Powodem tej decyzji był fakt kontynuowania przez bank działalności w Rosji. Według strony ukraińskiej, proponował on m.in. preferencyjne warunki spłaty dla rosyjskich żołnierzy walczących w Ukrainie. Władze Węgier deklarowały, że o odblokowaniu unijnych funduszy dla Ukrainy rozmawiać będą dopiero wtedy, kiedy Kijów wykreśli OTP z "listy hańby". Tak się jednak nie stało, a sprawę poddano pod konsultacje, których efekt bardzo łatwo przewidzieć.
Rzecz druga dotyczy zestawienia "wielu miliardów forintów" z pomocą idącą w miliardy euro. Rzecz w tym, że 1 mld forintów to 2,5 mln euro. Jest to pomoc o wiele niższa, niż ta udzielona przez inne państwa regionu.
Uwaga trzecia dotyczy natomiast przemilczenia przez władze przyczyn wstrzymania środków unijnych, które dotyczą nieprzestrzegania przez Węgry Karty Praw Podstawowych w zakresie niezależności sądownictwa oraz inne postępowania - żadna nie ma związku z Ukrainą, chociaż pytanie taką zależność sugeruje.
Nie dla Ukrainy w Unii Europejskiej
Kolejne pytanie dotyczy rozszerzenia UE o Ukrainę. Badanie Instytutu Nézőpont (o jednoznacznie prorządowej proweniencji), jasno wskazuje, iż sami Węgrzy wciąż pozostają przeciwni integracji Ukrainy z UE. Tak uważa 62 proc. badanych. W elektoracie Fideszu odsetek ten wynosi 78 proc., wyższy jest tylko wśród zwolenników skrajnej prawicy z Mi Hazánk (81 proc.). Opozycja jest w tej sprawie mocno podzielona - 44 proc. opowiada się za członkostwem Ukrainy w UE, taki sam odsetek jest temu procesowi przeciwny, a co dziesiąty badany nie umiał bądź nie chciał odpowiedzieć na to pytanie. Warto wskazać, że to badanie bardzo świeże, przeprowadzone w dniach 13-15 listopada, a opublikowane w piątek, 17 listopada.
A jak o rozszerzenie pyta rząd w konsultacjach? "Wzmacniają się głosy wzywające do pełnego członkostwa Ukrainy w UE, pomimo tego, że mowa jest o państwie prowadzącym wojnę. Przyjęcie Ukrainy zasadniczo zachwiałoby istniejącymi obecnie unijnymi systemami wsparcia. Zgodnie z obecnymi zasadami, Ukraina otrzymałaby znaczną część funduszy UE jako pełnoprawny członek". I odpowiedzi: "(A) Warunki pełnego członkostwa Ukrainy nie zostały jeszcze spełnione. (B) Pełne członkostwo Ukrainy powinno być zdecydowanie wspierane". Przyjąć można, iż na odpowiedź "A" zagłosuje co najmniej 95 proc. biorących udział w głosowaniu.
Ostatnie pytanie związane z Ukrainą dotyczy wpuszczenia na unijny rynek ukraińskiego zboża, co także z polskiej perspektywy pozostaje istotnym zagadnieniem. Co warte zaznaczenia, chodzi o "zboże genetycznie modyfikowane", które "Bruksela dalej chce dopuszczać", pomimo węgierskiego zakazu.
Towarzyszące pytaniu odpowiedzi są następujące: "(A) Należy na wszelki możliwy sposób bronić węgierskich rolników i zapewnić, że węgierskie rolnictwo pozostanie wolne od GMO". Odpowiedź "B" dotyczy dopuszczenia przez ankietowanych otwarcia rynków na zboże z Ukrainy.
Narodowe konsultacje przeprowadzono dotychczas dwunastokrotnie. Każdorazowy koszt prowadzenia konsultacji wynosi kilka miliardów forintów. W 2022 roku było to 2,7 mld (blisko 31 mln zł). Z kolei w 2021 roku opozycyjny tygodnik "HVG" poinformował, że zsumowana wartość przeprowadzenia jedenastu edycji (wliczając w tym przypadku także koszty kampanii reklamowych) zamknęła się kwotą co najmniej 41 mld HUF – ok. 470 mln zł.
Rok temu udział w konsultacjach wzięło niespełna 1,4 mln Węgrów, w których 97 proc. opowiedziało się przeciwko kontynuacji polityki sankcji. Rząd bez względu na "frekwencję" uważa, że uzyskuje w nich polityczną legitymację do kontynuowania obranego przez siebie kursu. Gdyby biorących udział w tym głosowaniu odnieść do łącznej liczby uprawnionych do głosowania, których jest 8,2 mln, to znaczy, że rząd opiera mandat na frekwencji rzędu 17 proc. Paradoksem jest, że od roku rząd Węgier nie zablokował sankcji, chociaż tego oczekuje jego elektorat.
Głównym celem konsultacji, w tym także tej, trzynastej ich edycji, jest utrzymywanie wysokiej mobilizacji swojego elektoratu. Organizacja plebiscytów daje niemal nieograniczone pole (także finansowe) do budowania zgodnej z założeniami władzy narracji. Umożliwia również wspieranie sympatyzujących z władzą mediów. Jednocześnie w przekazie medialnym wszyscy, którzy konsultacjom się sprzeciwiają, a więc opozycja, uznawani są za wrogów i utrzymanków George’a Sorosa.
Dla Wirtualnej Polski Dominik Héjj*
*Dr Dominik Héjj - politolog specjalizujący się w polityce węgierskiej i autor książki "Węgry na nowo".
Czytaj także: Kuriozalne słowa Trumpa. Tak określił Orbana