Napięcia po spotkaniu Trump-Zełenski. Media: państwa bałtyckie są przerażone
Po spotkaniu Donalda Trumpa z Wołodymyrem Zełenskim w Białym Domu kraje bałtyckie wyrażają zaniepokojenie - informuje przedstawiciel polskiego rządu cytowany przez Onet. Rozmowy zakończyły się kłótnią, a Trump planuje zacieśnić relacje z Putinem, co budzi obawy w regionie.
W piątek w Białym Domu Donald Trump przyjął prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. Jak wcześniej zapowiedział amerykański przywódca, a potwierdził prezydent Ukrainy, celem było podpisanie umowy o wydobyciu minerałów.
Strona ukraińska zaznaczała jednak wielokrotnie, że podpisze ją tylko, jeśli otrzyma gwarancje bezpieczeństwa od strony amerykańskiej.
W Gabinecie Owalnym doszło do starcia między politykami, gdy prezydent Ukrainy mówił o konieczności zapewnienia Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa i aktywnego włączenia Kijowa w proces negocjacyjny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wszystko wymknęło się spod kontroli. Wielkie zamieszki w Atenach
Państwa bałtyckie przerażone
Według rozmówcy Onetu Trump mógłby ograniczyć pomoc dla Ukrainy, co może osłabić jej obronę. Ponadto, zerwanie współpracy wywiadowczej z USA byłoby dla Ukrainy dużym ciosem, ponieważ amerykańskie rozpoznanie jest kluczowe dla jej obrony.
- A jakie są realne amerykańskie siły w Europie Wschodniej? Nie muszą niczego negocjować. Celem Putina jest utrzymanie stanu z Aktu Stanowiącego NATO-Rosja z 1997 r., gdy Moskwa zgodziła się na rozszerzenie NATO o Polskę, Czechy i Węgry, pod warunkiem że nie będzie w naszym regionie "znaczących sił" sojuszniczych. No to nie ma i nie będzie — w Polsce mówimy o 8-10 tys. żołnierzy USA. Dla jasności — to nie są znaczące siły, ale ich stacjonowanie ma dla nas wielkie znaczenie polityczne. Dlatego ważne są składane wobec nas deklaracje Trumpa oraz jego ludzi, że to się nie zmieni — wskazuje źródło Onetu.
- Obrona Ukrainy w dużej mierze polega na amerykańskim rozpoznaniu. Gdy prezydent USA to zatrzyma, to bardzo osłabi obronę Ukrainy. Trump uważa, że Zełenski prędzej czy później przyjdzie do niego na kolanach - dodaje cytowany przez Onet przedstawiciel polskiego rządu.
Źródło: Onet