Nałęcz: należy wesprzeć kandydaturę Cimoszewicza
Wicemarszałek Sejmu Tomasz Nałęcz (SdPl)
uważa, że w obliczu "toczonej coraz bardziej na śmierć i życie
wojny" w wyborach prezydenckich, należy wesprzeć kandydata, który
ma największe szanse, czyli Włodzimierza Cimoszewicza.
18.07.2005 11:15
Nie ukrywam, że namawiam Marka Borowskiego, żeby kontynuując kampanię parlamentarną, szedł do wyborów z własnymi listami, bo społeczną weryfikację czynu, jakim było wyjście z SLD kilkudziesięciu posłów, zaprezentowanie nowej wizji polskiej lewicy, można uzyskać tylko w wyborach. Natomiast jeśli chodzi o kampanię prezydencką, to w obliczu tej toczonej coraz bardziej na śmierć i życie wojny w wyborach prezydenckich, pomiędzy radykałami z prawicy i kandydatami nieradykalnymi, nie ma co dzielić głosów, trzeba wesprzeć tego kandydata, który ma największe szanse wygrania tej wojny, czyli Włodzimierza Cimoszewicza - powiedział Nałęcz w poniedziałek w radiu TOK FM.
Zdaniem Nałęcza, Borowski w obecnej chwili nie posłucha jego wezwania do poparcia kandydatury Cimoszewicza. Natomiast jestem gotów przyjmować duże zakłady, że 9 października (pierwsza tura wyborów) Marek Borowski będzie głosował tak jak ja w wyborach prezydenckich - zaznaczył.
Nałęcz powiedział, że zrezygnował ze stanowiska szefa sztabu Borowskiego, ponieważ pojawiła się "kolizja ról", po tym jak stanął na czele Prezydium Sejmu, które miało rozpatrywać wnioski Cimoszewicza, o wyłączenia z jego przesłuchania przez komisję śledczą 7 z 8 posłów z komisji.
Wicemarszałek zaprzeczył jakoby przeniósł się do sztabu wyborczego Cimoszewicza. Przyznał, że w SdPl "toczy się bardzo interesująca, wręcz burzliwa debata, czy podtrzymywać kandydaturę Borowskiego, czy udzielić wsparcia Cimoszewiczowi".
W zeszłym tygodniu liderzy SLD namawiali Borowskiego do rezygnacji z kandydowania i poparcia w wyborach kandydatury Cimoszewicza. Również część struktur regionalnych (łódzkie i podlaskie) Unii Pracy - koalicjanta SdPl w wyborach parlamentarnych - w wyborach będzie popierać Cimoszewicza. Borowski w piątek oświadczył, że nie wycofa się z kandydowania w wyborach prezydenckich.