Dziewczyny za nim szalały. Miał pięć żon
Z taką nienawiścią we własnym domu trudno żyć. Trzeba sobie znaleźć jakąś rekompensatę, zwrócić na siebie uwagę i zaskarbić miłość ojca. Andrzej kocha samochody i szybką jazdę. Na rajdy zaczyna jeździć stosunkowo wcześnie. W 1962 r. ma zaledwie 16 lat i już staruje w Rajdzie Polski. Czym? Ówczesny premier, Józef Cyrankiewicz, koneser pięknych kobiet i dobrych aut (miał między innymi amerykańskiego buicka), pożycza synowi kolegi swojego mercedesa. "Masz, tylko się nie zabij" - mówi Cyrankiewicz. "Pojechałem i wygrałem klasę - opowiada rajdowiec. - Auto oddałem bez najdrobniejszej rysy". Z czasem odnosi coraz większe sukcesy - w Rajdzie Warszawskim, Rajdzie Polski, a nawet na mistrzostwach Europy. Jednocześnie studiuje prawo na Uniwersytecie Warszawskim.
Jak czytamy w "Celebrytach z tamtych lat", punktem zwrotnym w jego życiu okazuje się 1968 r., kiedy to na uczelni wybucha bunt przeciwko zdjęciu z afisza "Dziadów" Dejmka oraz aresztowaniu Michnika. Andrzej nie ma pojęcia, o co chodzi, nie słyszał o sztuce, nie zna powodów, dla których ją zdjęto, nie interesuje go Michnik. Mimo to chętnie pomaga kolegom zrzucić z drugiego piętra uczelni ławkę na zomowców. Ignoruje ostrzeżenia ojca, by nie brał udziału w żadnych awanturach, ponieważ wrogowie Piotra tylko na to czekają i będą mieli argumenty do politycznej walki. Więc niech Andrzej ma świadomość, że w razie czego ojciec nie będzie go bronił. Czarny scenariusz ojca się sprawdza. W czasie zrzucania ławki ktoś z ukrycia robi Andrzejowi kilka zdjęć, a on w konsekwencji wylatuje ze studiów. Nie nacieszy się wolnym czasem, bo już w cztery dni później dostaje powołanie do wojska. I nie ma znaczenia, że akurat się ożenił i że przez to wojsko może mu się rozlecieć małżeństwo. Ląduje w jednostce w Oleśnicy pod
Wrocławiem. Nie na długo jednak, bo do służby zaliczają mu się dwa lata studium wojskowego, które odbył na Uniwersytecie.
"Nie mogłem przyjść do ojca z osobistą sprawą, ale sprawy kolegów załatwiałem - mówi dzisiaj. - Nie było sytuacji, żebym prosił o coś dla siebie". Te "sprawy" to talon na samochód, przydział na mieszkanie, czasem paszport, przedmiot marzeń Polaków w PRL-u. Wśród kolegów jest lubiany. Wiele mu wolno. Zwłaszcza gdy za Gierka jego ojciec zostaje szefem rządu. Sam przyznaje: "To, że byłem synem premiera, sprawiało, że nie miałem barier".
Andrzej ładnie prezentuje się na zdjęciach. W prasie jest ich coraz więcej - jak wysiada ze sportowej lancii stratos, absolutnym szale dla polskich kierowców, jak siedzi w aucie albo stoi obok niego w kombinezonie rajdowca. Ma długie ciemne włosy - za taką fryzurę Maciej Szczepański, szef telewizji, wyrzuca dziennikarzy z pracy - ciemną brodę i lekko podpuchnięte oczy, co sprawia, że wygląda, jakby przed chwilą wstał z łóżka. Dziewczyny za nim szaleją. Zwłaszcza te oczy robią na nich wrażenie. Przystojny? "Sam nie wiem, co one we mnie widziały..." - nie może się nadziwić po latach. A że widziały, to fakt. Dziś Andrzej Jaroszewicz ma piątą z kolei żonę.