Szaleństwo na meleksach
O "aferze meleksowej" mówili wszyscy. Poseł Karol Karski po demolce, jaką z sejmowym kolegą Łukaszem Zbonikowskim urządził w luksusowym hotelu na Cyprze otrzymał nawet przydomek "meleks". Nigdy nie przyznał się do zdewastowania w pijackim szale dwóch wózków golfowych i twierdził, że cała afera to robota rosyjskiego wywiadu. Polscy posłowie przebywali wtedy na Cyprze uczestnicząc w pracach podkomisji praw człowieka Zgromadzenia Rady Europy.
"Podczas pobytu w hotelu, parlamentarzyści upili się i 25 listopada 2008 r. w późnych godzinach wieczornych, bez zgody ze strony naszych klientów, bezprawnie zaczęli prowadzić dwa samochody w sposób niedozwolony (...) i ze względu na swój stan spowodowali poważne szkody, szacowane na 10,140 euro plus VAT" - napisała kancelaria hotelu w liście, który został wysłany do MSZ i Kancelarii Sejmu. Posłowie PiS domagali się od hotelu wycofania pomówień oraz przeprosin. Karski od początku przekonywał, że został wrobiony. Przez kogo? - Wie pan, na Cyprze jest dużo Rosjan... To wszystko łatwo można poskładać. Ktoś narozrabiał, w nas uderzono - tłumaczył w rozmowie z "Super Expressem".
Sąd na Cyprze wydał wyrok w listopadzie 2010 r. Obaj posłowie zostali skazani zaocznie na ponad 11 tysięcy euro grzywny plus 5,5% odsetek w skali roku. Mają też uiścić okrągłe 42 euro tytułem kosztów sądowych. Poseł Zbonikowski mówił, że nikt go o sprawie toczącej się na Cyprze nie informował. Posłowie PiS zapowiedzieli, że od wyroku będą się odwoływać.