"Gwóźdź Ziobry" pogrążył Leppera
O zwyczaju nagrywania swoich gości przez Zbigniewa Ziobrę mówił kilka lat temu w wywiadzie dla "Newsweeka" Janusz Kaczmarek: "Były takie wizyty, przed którymi Ziobro informował współpracowników, że będzie swoich gości nagrywał z ukrycia. Nawet do mnie mówił, że za chwilę będzie kogoś nagrywał. W tym celu do ministerstwa zostały zakupione dyktafony. Sądzę, że minister Ziobro lubi dominować nad innymi. Próbuje też obsadzać swoimi ludźmi wszelkie kluczowe stanowiska i zdobywać przyczółek za przyczółkiem na drodze do jak największej władzy. Taką taktykę zastosował najpierw w Krakowie i Małopolsce, potem w ministerstwach i spółkach państwowych, a wreszcie w prokuraturze".
Jedno z takich nagrań stało się gwoździem do trumny Andrzeja Leppera ws. "afery gruntowej". Sprawa została ujawiona 9 lipca 2007, gdy premier Jarosław Kaczyński zdymisjonował Andrzeja Leppera. Ujawniono, że trzy dni wcześniej CBA zatrzymało jego współpracownika Piotra Rybę oraz prawnika Andrzeja Kryszyńskiego, którzy w imieniu Leppera i swoim mieli domagać się łapówki za pomoc w odrolnieniu gruntu.
Do wręczenia jej, w opinii szefa CBA, nie doszło z powodu demaskującego akcję "przecieku" informacji. Prokuratura nie wyjaśniła, kto mógł być jego źródłem przecieku i jak do niego doszło. Podejrzenia dotyczyły ówczesnego szefa MSW Janusza Kaczmarka, który - jak twierdziła prokuratura - miał dzień przed akcją CBA rozmawiać z Ryszardem Krauze w hotelu Marriott tuż przed jego spotkaniem z posłem Samoobrony RP Lechem Woszczerowiczem. Ten zaś miał przekazać informację o prowokacji Andrzejowi Lepperowi, która w dalszej kolejności miała być przekazana Piotrowi Rybie przez Janusza Maksymiuka.