Najważniejszy wątek, który Ukraina właśnie przegrywa w negocjacjach pokojowych

- To wielki minus na początku rozmów - mówi WP prof. Krzysztof Żęgota o strategii, którą przyjął prezydent USA Donald Trump, dzwoniąc do Władimira Putina. Władimir Zełenski ocenia, że Stany Zjednoczone i Rosja nie mogą zostać "same" w negocjacjach pokojowych o zakończeniu wojny. Jak przypomina, Putin zawsze chciał decydować o losie poszczególnych krajów bez ich udziału.

Donald Trump ogłosił, że przygotowywane jest spotkanie z Putinem
Donald Trump ogłosił, że przygotowywane jest spotkanie z Putinem
Źródło zdjęć: © East News, Kremlin | AP, wp.pl
Tomasz Molga

- Zwróćmy uwagę, że Donald Trump w pierwszej kolejności zadzwonił do Władimira Putina, a dopiero później do Wołodymyra Zełenskiego i wtedy poinformował go o rezultacie tych rozmów. To wskazuje, że Ukraina, niestety, jest przedmiotem, a nie podmiotem tej rozgrywki - ocenia w rozmowie z WP prof. Krzysztof Żęgota, ekspert w dziedzinie polityki rosyjskiej z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie.

To wielki minus na początku rozmów. Choć nie uważam, aby Ukraina stała na całkiem przegranej pozycji. Porozumienia jeszcze nie podpisano, a na stole negocjacyjnym znajdzie się wiele opcji - dodaje.

W środę, 12 lutego, Trump podjął pierwsze konkretne działania zmierzające do zakończenia trwającej od trzech lat wojny między Rosją a Ukrainą. Amerykański przywódca odbył rozmowy z prezydentami Putinem i Zełenskim. Z kolei sekretarz obrony USA Pete Hegseth stwierdził, że członkostwo Ukrainy w NATO jest nierealne, podobnie jak odzyskanie ziem okupowanych przez Rosję. W oświadczeniach padło, że nie będzie amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa po podpisaniu pokoju. Jak dotąd tylko gwarancje ze strony USA zadowalały prezydenta Ukrainy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zagrożenie z Rosji. Gen. Skrzypczak: Panowie, weźcie się do roboty

Posypały się gromy w komentarzach stronników Ukrainy. Ostro ujął sprawę John Bolton, były doradca Donalda Trumpa: - Praktycznie poddał się Putinowi, zanim te negocjacje w ogóle się zaczęły. (...) To ukonstytuowało postanowienia, które może nawet zostały napisane na Kremlu. (...) Kompletna porażka, odwrócenie pozycji NATO i USA.

- Ukraina przegrywa to, że nie osiągnie tych celów, które były zakładane na początku wojny obronnej - że w finale negocjacji uda się odzyskać terytoria anektowane przez Rosję w 2014 r. oraz w obecnej fazie wojny. Mówił o tym prezydent Zełenski. Czy to było realistyczne? Trzeba powiedzieć sobie szczerze, że było już wiele analiz, iż nie da się tego w obecnej sytuacji uzyskać - mówi prof. Żegota.

Jego zdaniem przyszłość Ukrainy w UE zależy w dużej mierze od decyzji i wsparcia ze strony krajów członkowskich Unii.

- Ukraina nie przegrywa swojej przyszłości w tym sensie, że jest dalej niepodległym państwem, nie ma mowy o jej podzieleniu, jak to przedstawiano w scenariuszach rosyjskiej narracji propagandowej. Dalej otwartą kwestią pozostaje sprawa integracji z Unią Europejską. A ta decyzja zależy już od determinacji państw europejskich, nie tyle od Stanów Zjednoczonych - podkreśla rozmówca WP.

Ukraińcy nie wybaczą tego Zachodowi

Jak dodaje prof. Żegota, zaskoczenie i oburzenie na deklaracje amerykańskiej administracji nie do końca mają uzasadnienie. Przypomnijmy, że we wrześniu 2024 r. J.D. Vance, jeszcze jako kandydat na wiceprezydenta opisał, jak miałoby wyglądać porozumienie kończące wojnę w Ukrainie. Twierdził, iż "obecna linia demarkacyjna między Rosją a Ukrainą stałaby się strefą zdemilitaryzowaną". Poza tym, "Ukraina nie weszłaby do NATO i innych podobnych organizacji". Ten plan już wtedy nazwano zdradą i kapitulacją oraz spełnieniem żądań Putina.

Jerzy Marek Nowakowski, były ambasador RP na Łotwie i w Armenii uważa, że wdrożenie planu pokojowego według tych zapowiedzi część Ukraińców uzna za zdradę Zachodu. - Po tym, jak społeczeństwo poniosło ogromną ofiarę, nie wybaczyliby tego obecnym sojusznikom. Paradoksalnie, wkrótce jako społeczeństwo staliby się bardzo antyzachodni w poglądach. Mało tego, po pewnym czasie wybraliby na prezydenta kogoś w rodzaju prorosyjskiego Wiktora Janukowycza - przewidywał były dyplomata w rozmowie z WP.

Donald Trump i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski
Donald Trump i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski© East News | ABACA

Według sekretarza obrony Stanów Zjednoczonych Pete'a Hegsetha szybkie działanie na rzecz pokoju w Ukrainie "nie jest zdradą". Nazwał także prezydenta Trumpa "najlepszym negocjatorem na świecie". Hegseth mówił tak w czwartek, 13 lutego, na odprawie przed spotkaniem ministrów obrony państw członkowskich NATO w Brukseli.

Opamiętanie Trumpa. "Putin pomyślałby, że wygrał"

Na konferencji z dziennikarzami w środę Trump był pytany, czy Ukraina będzie musiała oddać terytorium. Odpowiedział enigmatycznie: - Będą musieli zrobić to, co trzeba zrobić.

Prezydent USA zapewnił jednocześnie, że będzie nadal pomagał Ukrainie. - Będziemy to robić tak długo, jak będzie trzeba, w przeciwnym razie Putin pomyślałby, że wygrał. Nie chcemy, żeby wydarzyło się cokolwiek innego, ale Putin chce pokoju już teraz - oświadczył Trump.

Strefa zdemilitaryzowana

Najwięcej spekulacji budzi zapowiedź powstania linii rozdzielenia i strefy zdemilitaryzowanej, w której operowałyby wojska krajów europejskich. Według szefa Pentagonu gwarancje bezpieczeństwa powinny uwzględniać rozmieszczenie sił europejskich między Ukrainą a Rosją, ale wojska amerykańskie nie będą w tym uczestniczyć. Nie wiadomo, jak szeroki ma być pas ziemi niczyjej. Według rosyjskich analityków ta propozycja odsuwa wojska rosyjskie od linii frontu kosztem zdobytego terenu.

"Trump w zasadzie potwierdził, że Putin nie dostanie czterech regionów, jak chciał, lecz wręcz przeciwnie, będzie musiał coś poświęcić na rzecz obwodu kurskiego" - komentuje analityk wojskowy Ian Matwiejew we wpisie na portalu X. Dodaje, że koniec wojny w obecnej sytuacji oznacza, iż Rosja nie kontroluje w całości czterech anektowanych regionów.

- Minimalnym celem Rosji jest przejęcie kontroli nad całymi okupowanymi obwodami Ukrainy, które są teraz formalnie częściowo anektowane. Tymczasem mamy zapowiedź, że wojska rosyjskie nie będą tam stacjonowały. To ważny wątek negocjacji, gdzie wiele opcji jest na stole - podsumowuje prof. Żęgota.

Oto, co boli Rosję najbardziej. Nie chodzi o ziemie w Ukrainie

Tymczasem w rosyjskich mediach po rozmowie Trumpa z Putinem najbardziej podkreślano wątki związane z oczekiwanym złagodzeniem sankcji gospodarczych. Boris Titow, wysoki rangą przedstawiciel Kremla, w rozmowie z Bloomberg News ocenił, że to "pierwszy sygnał, iż wszystko zmienia się na lepsze".

Nie chodziło mu o komplementy Trumpa względem Putina, czy sprawę Ukrainy w NATO. Pochwalił decyzję Amerykanów o rozwiązaniu zespołu KleptoCapture. Od 2022 r. pracownicy tego zespołu poszukiwali majątku rosyjskich oligarchów, zabierali im jachty, blokowali konta bankowe oraz monitorowali skuteczność sankcji nałożonych na Rosję. Po 5 lutego ludzi i zasoby z tego zespołu przekierowano do zadań walki z kartelami narkotykowymi.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainiewładimir putinDonald Trump

Wybrane dla Ciebie