Najcięższa interwencja medyków na granicy. "Nie widzieliśmy czegoś takiego"
Grupa "Medycy na granicy" dotarła do licznej grupy migrantów, którzy potrzebowali pomocy. Wśród nich było 16 dzieci oraz kobieta w ciąży. "To była najcięższa z naszych dotychczasowych interwencji. Nigdy, w całym swoim życiu zawodowym, nie widzieliśmy czegoś takiego" - przekazali medycy.
W środę na facebookowym profilu "Medycy na Granicy" pojawiła się relacja związana z akcją uczestników tej grupy, która odbyła się w nocy z wtorku na środę.
Medycy otrzymali zgłoszenie o dużej grupie migrantów, którzy potrzebują pomocy. Koczowali oni w lesie.
"Na miejsce udali się Andrzej Dziędziel (kierowca-ratownik), Weronika Bujko-Kiersnowska (lekarka) i Piotr Kołodziejczyk (ratownik medyczny)" - przekazano.
Zobacz też: Prawie "ziemia obiecana". Byliśmy w niemieckim ośrodku dla migrantów
Interwencja "Medyków na Granicy"
Medycy wyjaśnili, że zgłoszenie dotyczyło grupy, która liczy ponad 30 osób i przebywa poza strefą stanu wyjątkowego. "Na miejsce pojechała też Anna Borkowska (lekarka), która miała zacząć swój dyżur o 8:00, ale przebywała już w naszej bazie" - zaznaczono w relacji.
Uczestnicy grupy "Medycy na Granicy" przekazali, że dotarcie do poszkodowanych pojazdem było niemożliwe. Zaparkowano auto na końcu drogi. Następnie medycy pieszo szli przez gęsty las. Nieśli ze sobą sprzęt medyczny oraz pakiet pomocowy.
"Nieśliśmy ze sobą około 35 litrów wody oraz kilka termosów z gorącą herbatą. Marsz po grząskim terenie, przez gęsto usiane przewalone drzewa trwał około 40 minut" - dodano.
W lesie dzieci oraz ciężarna kobieta
Pracownicy medyczni na miejscu zastali 8 mężczyzn, 6 kobiet oraz 16 dzieci. Najmłodsze z nich miało około roku i było karmione piersią.
"Cała grupa była wychłodzona, bardzo głodna i spragniona. Przekazaliśmy żywność, wodę i koce. Jedna z kobiet była w drugim trymestrze ciąży. Jej stan bardzo nas niepokoił - dolegliwości, które zgłaszała, mogły świadczyć o poważnych powikłaniach położniczych. Po nakarmieniu, ogrzaniu i nawodnieniu jej stan się poprawił" - przekazano w komunikacie.
Medycy ocenili także stan zdrowia kilkorga dzieci oraz mężczyzny w podeszłym wieku, który miał amputowaną część nogi. Wędrował on przez wiele dni przez las. Mężczyźnie przekazano odpowiednie leki przeciwbólowe.
"Skonsultowaliśmy medycznie i podaliśmy odpowiednie leki kilku innym osobom, które cierpiały z powodu urazów, a także dolegliwości internistycznych i ginekologicznych. Na miejscu pomagała nam jedna z członkiń grupy, która w swoim kraju pochodzenia pracowała jako pielęgniarka anestezjologiczna" - dodano.
Migranci otrzymali także potrzebne leki, żywność oraz wodę. Pacjenci odmówili przewiezienia do szpitala. Bali się tego, że zostaną rozdzieleni z rodziną.
"Grupa była nam ogromnie wdzięczna za udzieloną pomoc. Na pożegnanie zostaliśmy wyściskani" - przekazali medycy i dodali, że akcja trwała około 6 godzin i była to ich najcięższa dotychczasowa interwencja. "Nigdy, w całym swoim życiu zawodowym, nie widzieliśmy czegoś takiego" - zaznaczyli.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
W nocy z e środy na czwartek do grupy dotarli reporterzy TVN24. Jej przedstawiciele poinformowali dziennikarzy, że w Polsce są od kilku dni. - Niech polski rząd usłyszy nasze głosy. Głosy mężczyzn, dzieci, kobiet. Wszystkich. Chcemy tu zostać - powiedziała stacji jedna z migrantek.
Nad ranem, jak informuje TVN24, migranci zostali zabrani przez funkcjonariuszy SG.
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej. Raport Straży Granicznej
Straż Graniczna przekazała w mediach społecznościowych, że w środę na granicy polsko-białoruskiej odnotowano 600 prób nielegalnego przekroczenia granicy.
Służby zatrzymały 19 osób. Jak dodano w komunikacie 16 z nich to obywatele Iraku, 2 to obywatele Indii i jedna osoba z Syrii.
"Pozostałym próbom funkcjonariusze SG zapobiegli. W tym miesiącu takich prób było 11,3 tys., w tym roku - 22,9 tys." - napisała na Twitterze Straż Graniczna.
Źródło: Medycy na Granicy, Straż Graniczna, TVN24