Nagrania wstrząsnęły Ukrainą. Służby tłumaczą zatrzymanie na granicy
W sieci krąży nagranie z Ukrainy przedstawiające zatrzymanie 34 osób, które - jak podają media - unikały poboru do wojska. Straż Graniczna opublikowała komunikat w tej sprawie. "W trakcie zatrzymania sprawcy zachowywali się wyzywająco. Funkcjonariusze organów ścigania musieli zastosować środki oddziaływania fizycznego" - tłumaczą służby.
09.03.2024 | aktual.: 10.03.2024 14:05
Początkowo w sieci pojawiły się krótkie fragmenty nagrania bez dźwięku. Dopiero w piątek wieczorem wypłynęła pełna wersja. Opublikowała ją między innymi agencja Unian. Jak opisuje, nagranie przedstawia moment zatrzymania 34 osób, które rzekomo chciały uniknąć poboru do wojska. Do zatrzymania doszło w pobliżu granicy z Rumunią. Każdy z mężczyzn za nielegalne przekroczenie granicy miał zapłacić 10 tys. euro łapówki.
Nagranie, które obiegło Ukrainę, wywołało burzę. Wszystko przez sposób, w jaki mężczyźni zostali zatrzymani.
Na nagraniach widać, jak mężczyźni wyciągani są z busa i rzucani są jeden na drugiego. Potem autor nagrania zbliża się do leżącego na ziemi mężczyzny i zaczyna go bić po głowie. Następnie wstaje i zaczyna go kopać.
"Funkcjonariusze musieli zastosować środki oddziaływania fizycznego"
Komunikat w tej sprawie opublikowała Straż Graniczna. Przyznaje, że doszło do akcji na granicy, podczas której zatrzymano 34 mężczyzn. "W ramach otwartego postępowania karnego pracownicy jednostek operacyjnych Czerniowieckiego Oddziału Granicznego wraz z przedstawicielami SBU (...) powstrzymali dużą grupę osób przed nielegalnym przekroczeniem granicy państwowej" - napisano.
Według strażników minibusa zatrzymano po pościgu w stronę granicy. "W trakcie zatrzymania sprawcy zachowywali się wyzywająco i nie stosowali się do wymogów stawianych przez Straż Graniczną. Funkcjonariusze organów ścigania musieli zastosować środki oddziaływania fizycznego" - relacjonują funkcjonariusze.
Jak informuje Straż Graniczna, organizatorem przerzutu był mężczyzna, który od jakiegoś czasu jest na celowniku służb.
PRZECZYTAJ TAKŻE: "Na kolejne dwa lata". Rosja ma potężne zasoby
Zobacz także