Nagrania Obajtka. Politycy PiS pełni obaw
Publikacja nagrań z gabinetu Daniela Obajtka wywołała falę obaw wśród polityków Prawa i Sprawiedliwości - pisze poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza". W partii zastanawiają się, kogo jeszcze słychać na taśmach oraz kto stoi za nagrywaniem.
Według "Gazety Wyborczej", niedawna publikacja Onetu o taśmach byłego prezesa Orlenu Daniela Obajtka i prawicowego dziennikarza Piotra Nisztora, rozgrzała atmosferę wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości.
Na nagraniu pada wiele obraźliwych określeń wobec polityków PiS, m.in. ludzi ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego oraz obecnego posła Kacpra Płażyńskiego, który wtedy kandydował na prezydenta Gdańska (nagranie pochodzi z 2018 r.). Padają też prośby o pracę dla żony i ojca dziennikarza.
Jak podaje poniedziałkowa "Gazeta Wyborcza", politycy PiS zastanawiają się, kto jeszcze został nagrany oraz - przede wszystkim - kto nagrywał.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Jeśli to było CBA, to dlaczego taśmy wyciekły? Dlaczego nie zostały zniszczone? - zastanawiał się jeden z rozmówców "Wyborczej".
Jeden polityk PiS przyznaje z ulgą, że odwiedzał Obajtka, ale nie w czasie, z którego mogą pochodzić nagrania. W partii krąży teoria, że taśmy z Orlenu są w posiadaniu grupy osób, która chce nimi handlować. Politycy PiS sprawdzają, kiedy odwiedzali prezesa Orlenu i czy było to w okresie, z którego pochodzą nagrania.
- Czekamy, co jeszcze wypłynie i kiedy. Od tego też zależy dalsza kariera polityczna Obajtka - przyznał inny polityk byłej partii rządzącej.
Dziennikarz WP Michał Wróblewski pisał niedawno, że opisane przez Onet nagrania budzą sprzeciw polityków PiS wobec startu Obajtka z ich list w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"