PiS boi się taśm Obajtka. Nie mogą się doprosić "spowiedzi" byłego prezesa Orlenu
Politycy PiS mają problem z Danielem Obajtkiem. Były szef Orlenu, mimo wielu zabiegów, nie spotkał się w ostatnich tygodniach z władzami partii i nie wytłumaczył się z kłopotliwych stenogramów i nagrań - wynika z informacji WP. Według naszych źródeł tłumaczył, że to niemożliwe, bo nie ma go w kraju. "Prywatny czas mam prawo spędzać tak, jak chcę" - odpowiada Obajtek na pytania WP.
Na Nowogrodzkiej rośnie strach przed kolejnymi taśmami z udziałem Daniela Obajtka -twierdzą źródła Wirtualnej Polski. Jarosław Kaczyński przez lata tak jednoznacznie wspierał byłego prezesa Orlenu, że teraz problemy Daniela "wszystko mogę" Obajtka (taki pseudonim dostał przed laty od samego prezesa PiS) stają się kłopotami całego obozu Zjednoczonej Prawicy. Największa partia opozycyjna chciałaby wiedzieć, co Obajtek ma do powiedzenia w tej sprawie. Czy - jak przekonują na Nowogrodzkiej - ma coś na swoją obroną, czy może dla dobra partii powinien się od niej odciąć.
Według rozmówców WP z tego właśnie powodu ważni politycy PiS od początku marca próbowali zorganizować spotkanie z udziałem byłego prezesa Orlenu. Jak słyszymy, rozważane były rozmowy w węższym gronie lub szerszym na przykład w czasie klubu PiS - tak, by parlamentarzyści mogli wyrobić sobie zdanie w tej sprawie. - Chcieliśmy, żeby Obajtek mógł się przed partią "wyspowiadać" - mówi źródło w PiS.
- Formuła była do dogadania, ale rośnie presja na to, żeby Obajtek się wytłumaczył - dodaje inny rozmówca.
Jednak do spotkania w ostatnich tygodniach nie doszło. W trzech źródłach potwierdziliśmy, że zarówno prezes Orlenu, jak i jego współpracownicy, mieli odpowiedzieć PiS, iż rozmowy twarzą w twarz nie są możliwe, bo Obajtek ostatnio przebywał poza Polską. Nieoficjalnie wiadomo, że był m.in. w Austrii. Zapytaliśmy o to w mailu byłego prezesa Orlenu. Dwukrotnie odmówił dokładnej odpowiedzi, podkreślając, że nie musi się tłumaczyć, bo nie pełni obecnie żadnej funkcji publicznej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Obajtek: Dlaczego miałbym się tłumaczyć
W wiadomości mailowej przesłanej do byłego prezesa Orlenu zapytaliśmy m.in. o to, gdzie przebywa i jak odnosi się do zarzutów formułowanych wewnątrz PiS, że "w czasie największej burzy związanej ze stenogramami i taśmami, które uderzają pośrednio w PiS, przebywał lub wciąż przebywa poza granicami Polski".
Daniel Obajtek w odpowiedzi ani nie potwierdził, ani nie zaprzeczył, że przebywa poza Polską, zaznaczył, że nie zamierza się do tego odnosić. "Nie pełnię w tej chwili żadnej funkcji publicznej i nie bardzo rozumiem, dlaczego miałbym tłumaczyć mediom, jak spędzam swój prywatny czas" - przekazał w przesłanym oświadczeniu. Po kolejnym pytaniu, w którym ponowiliśmy pytania i prośbę o odniesienie do sprawy, powtórzył: "Już wskazałem - swój prywatny czas mam prawo spędzać tak, jak chcę".
Start Obajtka pod znakiem zapytania
Tymczasem wyjaśnienia byłego prezesa Orlenu mogą być ważne dla władz PiS, bo partia w najbliższych tygodniach musi zdecydować, czy znajdzie się dla niego miejsce na listach wyborczych do Parlamentu Europejskiego. - Byłbym wyjątkowo zdziwiony, ale zdecyduje prezes, który dotychczas stał murem za Obajtkiem. Często powtarzał, że on realizuje testament polityczny jego brata Lecha Kaczyńskiego w budowaniu multikoncernu energetycznego i dlatego wszystko, co złego się dzieje, to atak. Dotychczas to wystarczało - mówi nasz rozmówca w PiS.
Sam Obajtek w rozmowie z Interią przyznał, że nie podjął decyzji w sprawie swojej przyszłości. "Moja nadpobudliwość rwie mnie do tego, żeby w tym kraju coś zmieniać. Jednak im jestem starszy, a mam już 48 lat, tym bardziej włącza mi się logika. A ona mi mówi: daj sobie z tym wszystkim już spokój. Moje serce, mój temperament mówi, żeby nie dać za wygraną i iść do przodu".
Jak ujawniliśmy, jego kandydaturę próbuje zablokować Jacek Sasin. W ustaleń Wirtualnej Polski wynika, że były wicepremier jest wściekły po doniesieniach ws. detektywa zatrudnionego w Orlenie i taśm.
W PiS lista obaw jest długa: stenogramy z akcji "Vamiryna", próba politycznego uderzenia w Jacka Sasina i Mateusza Morawieckiego. To wszystko wywołuje wściekłość w obozie Zjednoczonej Prawicy. Do tego załatwianie pracy dla rodziny prawicowego dziennikarza Piotra Nisztora, pytania o pokątne interesy i wulgarny język na taśmach, które wyciekły do przestrzeni publicznej.
Radio Zet poinformowało o zawiadomieniu do prokuratury po "taśmach Obajtka". Chodzi o podejrzenie złożenia fałszywych zeznań w sprawie znajomości z Nisztorem. W ubiegły piątek portal onet.pl opublikował nagranie ich rozmowy. Z treści wynika, że prawicowy dziennikarz przyszedł do Obajtka z prośbą o zatrudnienie ojca i żony, Aleksandry Dołhan w Orlenie. - My o nią zadbamy i my tu słowa dotrzymamy - mówi na nagraniu Obajtek.
Były prezes Orlenu do sprawy podsłuchów odniósł się dotychczas w oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych. "Nielegalne nagrywanie prezesa największej spółki w Polsce i regionie, w jego gabinecie jest patologią samą w sobie. Ale przekazywanie tych nagrań 'dziennikarzom' to już skrajna patologia i zaprzeczenie wszelkich zasad funkcjonowania kraju, służb, instytucji. Przez ostatnie lata próbowano mnie zniszczyć, a teraz widać, jak wielka była tego skala. Tylko dlatego, że budowałem silną polską firmę. To potężny atak na mnie i kolejna próba zohydzenia mojej osoby. Składam zawiadomienie w tej sprawie do prokuratury" - napisał w serwisie X.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski