Rządowe źródła: "Tusk zna listę ofiar Pegasusa". PiS boi się, że wzajemna podejrzliwość ich pogrąży
Źródła Wirtualnej Polski w rządzie przekonują, że Donald Tusk poznał listę osób nielegalnie podsłuchiwanych Pegasusem. Twierdzą też, że "jest dłuższa niż spekulacje medialne". Wiceszef sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa Marcin Bosacki w WP mówi o ponad stu osobach.
14.02.2024 19:01
Odtajniony dokument, który Donald Tusk przekazał we wtorek podczas Rady Gabinetowej prezydentowi, ma jednoznacznie potwierdzać zakup Pegasusa za rządów PiS. Według naszych informacji, odtajniona treść to zaledwie kilka technicznych zdań. Dalsza część dokumentu pozostaje tajna.
Największe emocje budzi jednak nie oficjalny dokument, a "lista ofiar Pegasusa", o której szef rządu jedynie wspomniał. - Dokumenty potwierdzają w 100 procentach zakup i korzystanie w sposób legalny i nielegalny z Pegasusa i lista ofiar tych praktyk jest niestety bardzo długa – przekazał premier.
Dwa rządowe źródła WP potwierdzają nam, że szef rządu zapoznał się z tajną listą nazwisk osób, które były nielegalnie podsłuchiwane. – Premier zna listę, bo ona rzeczywiście istnieje. Może być jeszcze uzupełniana, bo służby wciąż prowadzą audyt – mówi jeden z naszych rozmówców. – Informacje na temat podsłuchiwanych osób zostały premierowi przekazane. Oczywiście to są informacje niejawne, więc szef nie ma ich na biurku, ale zapoznał się z nimi w odpowiednim trybie – dodaje drugi rozmówca z rządu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Źródła WP w rządzie są również zgodne, że "lista ofiar Pegasusa jest dłuższa niż spekulacje medialne". Nie podają jednak konkretnych liczb.
Marcin Bosacki, wiceszef sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa, były szef senackiej komisji nadzwyczajnej, która zajmowała się nielegalnymi podsłuchami, mówi o liście, na której znajduje się ponad sto osób. Zastrzega, że to ostrożne szacunki. – Słyszę, albo mam nawet pewną wiedzę, że to było ponad 100 przypadków badania przeciwników PiS albo osób podejrzewanych o nielojalność we własnym obozie. Moim zdaniem to jest na pewno liczba powyżej stu osób – poinformował w programie "Tłit" WP.
Lista ofiar Pegasusa jak "listy Macierewicza i Wildsteina"
Rozmówcy WP z kręgów rządowych twierdzą, że premier dotychczas nie przekazał ministrom żadnych nazwisk z listy ofiar Pegasusa. – To informacje ściśle tajne. Zakładamy, że szczegółowo będzie musiała to wyjaśnić prokuratura. Chcemy uniknąć przecieków, tworzenia nieoficjalnych list przez opinię publiczną i domysłów – mówi WP jeden ze współpracowników Tuska. Domysłów nie da się jednak uniknąć, a jak informował portal gazeta.pl, wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości już krąży lista polityków PiS, którzy spodziewają się, że mogli być inwigilowani.
- Nazwiska zapewne będą padały przy okazji pracy komisji śledczej i działań do prokuratury. Nie możemy kolportować tajnych informacji do mediów, bo to PiS wynosiło informacje pozyskane za pomocą Pegasusa, a później często zmanipulowane do TVP. Wyjaśnianie musi odbywać się zgodnie z prawem – mówi źródło WP w rządzie. Ta sama osoba przyznaje, że "być może oczekiwania społeczne zostały za bardzo nadmuchane".
Zobacz także
Otoczenie Donalda Tuska w nieoficjalnych rozmowach twierdzi również, że wolałoby uniknąć dalszego rozpalania oczekiwań opinii publicznej i "tworzenia szaleństwa" wokół listy ofiar Pegasusa, jakie przed laty cała Polska obserwowała przy okazji wokół list Macierewicza z 1992 roku czy listy Wildsteina z 2005 roku. - Nie chcemy "pegasusowej listy Kamińskiego", choć mamy świadomość, że ona pewnie i tak będzie się tworzyła - mówi nam osoba z rządu.
Przypomnijmy, listy Antoniego Macierewicza [szefa MON w rządzie Jana Olszewskiego] z 1992 roku zawierały 64 nazwiska członków ówczesnego rządu, które figurowały w kartotekach byłych służb specjalnych PRL jako współpracownicy UB lub SB. Lista Wildsteina to wyniesiony z IPN spis nazwisk i sygnatur z katalogu osobowego Instytutu. Zawiera około 240 tysięcy imion i nazwisk osób, które były źródłami informacji służb bezpieczeństwa PRL - zarówno świadomych agentów, jak i osób niezwerbowanych.
"Prezydent może wystąpić"
Jak dowiaduje się WP, podczas nieoficjalnej części Rady Gabinetowej prezydent nie określił, czy sam będzie chciał poznać nazwiska z listy ofiar Pegasusa. Nasi rozmówcy podkreślają, że Andrzej Duda sam musiałby o to wystąpić, co w oficjalnej wypowiedzi sugerował Donald Tusk. - Zobowiązałem ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego do przekazania, jeśli będzie pan zainteresowany, kompletu dokumentów – mówił premier.
Lista nazwisk budzi teraz szczególne zainteresowanie wewnątrz PiS. Politycy obecnej większości zakładają, że na podsłuchach mógł być każdy, a w partii Jarosława Kaczyńskiego mnożą się domysły. Po tym jak RMF FM podało, że na liście mógł być nawet premier Mateusz Morawiecki, ciekawość jest tylko większa. Wbrew dementi Mariusza Kamińskiego oraz wbrew wypowiedzi prezesa PiS, która jest wewnętrznie sprzeczna.
Niepewność zżera część PiS
- Wedle mojej wiedzy - ale ja żadnej dokładnej wiedzy w tej sprawie nie mam - z całą pewnością Pegasusem nie był podsłuchiwany pan premier Mateusz Morawiecki - powiedział we wtorek prezes PiS w odpowiedzi na pytanie dziennikarza WP. Posłowie PiS nieoficjalnie przyznają, że nie wiedzą, którą część Jarosław Kaczyński wypowiadał z większym przekonaniem: w sprawie braku szczegółowej wiedzy, czy pewności, że premier nie był podsłuchiwany.
Współpracownicy Jarosława Kaczyńskiego obawiają się, że Donald Tusk wie, kto dokładnie w PiS był podsłuchiwany. - Wzajemna podejrzliwość i ciekawość może powodować kolejne pęknięcia w partii, dlatego władze partii powtarzają, że Tusk chce nas skłócić – mówi nam anonimowo ważny polityk PiS. Oficjalnie o "próbie skłócenia PiS" pisał Mariusz Kamiński w mediach społecznościowych w kontekście możliwego podsłuchiwania Mateusza Morawieckiego. – Obawiam się, że z czasem podejrzliwość u wielu osób może wygrać – dodaje nasz rozmówca w PiS.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski