Na drogę wyszli Ukraińcy. Reakcja na protest polskich przewoźników
Polscy przewoźnicy protestują przed przejściem granicznym z Ukrainą. W Korczowej przepuszczają jeden tir na godzinę. Tymczasem na autostradę A4 wyszli ukraińscy kierowcy i ruszyli w stronę przejścia granicznego.
Na drodze krajowej 94 w Korczowej stoi około tysiąc ciężarówek. Przez granicę przepuszczany jest jeden tir na godzinę. Na przejazd trzeba czekać nawet osiem dni.
Reporter Wirtualnej Polski był w miejscu, gdzie zebrali się Ukraińcy. W poście na platformie X pisze: Trwa protest polskich przewoźników. Tak wygląda autostrada A4, kilka kilometrów przed przejściem granicznym w Korczowej. Ukraińscy kierowcy w licznych grupach wyszli na autostradę i drogę krajową nr 94.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Strajk polskich przewoźników. Wielokilometrowe kolejki na granicy z Ukrainą
Według polskich przewoźników Ukraińcy nadużywają korytarzy solidarnościowych. Stanowią przez to konkurencje dla polskich przedsiębiorców, gdyż świadczą usługi taniej.
Korytarze solidarnościowe były reakcją Unii Europejskiej na rosyjską agresję przeciw Ukrainie. "Są to alternatywne szlaki logistyczne między UE a Ukrainą przeznaczone dla eksportu produktów rolnych, a także dla eksportu i importu innych towarów w celu zwiększenia światowego bezpieczeństwa żywnościowego i pomocy dla ukraińskiej gospodarki. Nowe szlaki, na które przekierowane zostały znaczne potoki ładunków oraz transport osobowy, w dużym stopniu wiodą przez Polskę" tłumaczy gov.pl.
Przewoźnicy oczekują, że rząd ponownie wprowadzi pozwolenia na przejazdy komercyjne, z których wykluczone były transporty humanitarne, transporty broni i inne, które związane są z wojną w Ukrainie
Czytaj także:
Źródło: x.com/gov.pl
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski