„Muzeum II Wojny Światowej, zamiast być dumą Polski, stało się miejscem politycznej cenzury” - prof. Paweł Machcewicz dla WP© East News | Wojciech Radwański

„Muzeum II Wojny Światowej, zamiast być dumą Polski, stało się miejscem politycznej cenzury” - prof. Paweł Machcewicz dla WP

Michał Wróblewski
31 sierpnia 2018

"Tego nie było nigdy w Polsce po 1989 r. – przeniesienia siłowych rozwiązań z przestrzeni politycznej na przestrzeń historii" – mówi Wirtualnej Polsce prof. Paweł Machcewicz, były wieloletni dyrektor Muzeum II Wojny Światowej. Wyrzucony przez obecny rząd. Dziś pod lupą CBA i prokuratury.

WP: Czy niedawny spór wokół obchodów rocznicy wybuchu II Wojny Światowej na linii rząd-prezydent Gdańska – na szczęście już zażegnany – był dobitnym przykładem na to, że historia jest dziś wykorzystywana do celów politycznych? Że próbuje się ją wpisać w bieżący konflikt i rozgrywać między dwoma stronami sporu politycznego?

*Prof. Paweł Machcewicz: *Już zeszłoroczne obchody były pokazem konfrontacji politycznej na gruncie historii. Przypomnę, że wówczas został narzucony ze strony rządu – wbrew wcześniejszym ustaleniom – apel smoleński. Według relacji prezydenta Pawła Adamowicza przedstawiciel Ministerstwa Obrony Narodowej usunął brutalnie ze scenariusza uroczystości harcerza, który miał przeczytać apel poległych – zamiast niego zrobił to człowiek wyznaczony przez MON, w „wersji smoleńskiej”.

Westerplatte bez wątpienia stało się polem ostrego konfliktu politycznego, znalazło się w jego epicentrum. Doszło do zderzenia dwóch wizji. Miasto Gdańsk ma plan stworzenia nowej muzealizacji Westerplatte w oparciu o Muzeum Gdańska. Z drugiej strony jest plan dotyczący Muzeum II Wojny Światowej, wspierany dziś przez rząd. Miasto zostało zablokowane w swoich planach, wojewódzki konserwator zabytków nie dał zgody na prowadzenie badań archeologicznych, które miały przygotować grunt dla działań Muzeum Gdańska. Wydaje mi się, że ten konflikt, który powstał niedawno, jest przedłużeniem tego, co działo się wcześniej. Wypychanie z Westerplatte samorządu stworzyło bardzo niedobrą, konfliktową sytuację. Przestrzeń historii, tradycji narodowej, nie powinna być przedmiotem monopolizacji przez jedną partię. Powinna być miejscem, gdzie współistnieją różne orientacje i różne podmioty.

"Spór o Muzeum II Wojny Światowej to bardzo dobra ilustracja zderzenia różnych wizji polskości” – powiedział Pan kiedyś. PiS proponuje własną opowieść o II Wojnie Światowej?

Tak. Mamy przykłady siłowego nastawienia władzy. Z jednej strony narzucenie apelu smoleńskiego w ubiegłym roku, który nie ma nic wspólnego z II Wojną Światową, a z drugiej strony – to problem o dużo większej skali, znacznie szerszy – wojna wytoczona przez rząd Muzeum II Wojny Światowej. Rząd twierdzi, że muzeum jest niedostatecznie polskie, nie dość militarne. Usunięcie z muzeum ludzi, którzy je stworzyli, stworzyli wystawę, zmienianie tej wystawy - to pokazuje, że PiS nie znosi pluralizmu w przestrzeni historii. My nigdy z moimi współpracownikami nie mówiliśmy, iż nasza wizja jest jedynie słuszna i obowiązująca. Rząd ma narzędzia, by tworzyć nowe muzea. Jeśli minister Piotr Gliński uważa dyrektora Karola Nawrockiego [obecnego dyrektora Muzeum II Wojny Światowej - przyp. red.] za wybitnego historyka i muzealnika, to mógłby mu powierzyć tworzenie innego muzeum, oddającego wizję PiS. Wydawało mi się, że logiką państwa demokratycznego jest pluralizm w postrzeganiu historii. Niezależnie od wszystkich sporów, nikt wcześniej nie kwestionował kompetencji ludzi tworzących Muzeum II Wojny Światowej. Jest czymś głęboko zasmucającym, że nasza wystawa jest zmieniana. A właściwie – niszczona. Tego nie było nigdy w Polsce po 1989 r. – przeniesienia pewnych siłowych rozwiązań z przestrzeni politycznej na przestrzeń historii.

Obraz
© East News | Wojciech Stróżyk

Politycy PiS – na czele z prezesem Kaczyńskim – zarzucali Panu, że chce Pan – opowieścią o II wojnie – „dezintegrować Naród polski”.

Tak, „na zlecenie Berlina”, a muzeum „było narzucone przez Niemcy”… To są oczywiście insynuacje, bzdury. Przemoc słowna wymierzona we mnie. Oprócz tego władza angażuje prokuraturę i CBA, żeby we mnie uderzyć. Bez żadnych rzeczowych argumentów, które uzasadniałyby działania służb. To są policyjne metody zwalczania ludzi, którzy mają inne poglądy i którzy mają odwagę się przeciwstawiać działaniom rządu. To jest część tej samej polityki siłowej polegającej na usuwaniu nas z muzeum, niszczeniu naszej pracy, a po tym usiłuje się nas dyskredytować i represjonować.

Co się dzieje ze śledztwami przeciwko Panu?

Nie wiem, co się dzieje. Byłem przesłuchiwany w ubiegłym roku, żadnej kontynuacji tego nie ma. Nowe śledztwo wszczęła prokuratura w Gdańsku w czerwcu. Zarzuca mi się działania, z których zostałem już oczyszczony przez Międzyresortową Komisję Orzekającą. Chodziło m.in. o zarzuty, wysunięte wcześniej przez Ministerstwo Kultury, iż rzekomo złamałem prawo dotyczące zamówień publicznych, że zleciłem część prac budowlanych przy muzeum bez przetargu, że naraziłem muzeum na straty finansowe. Zostałem z tego oczyszczony w procedurze administracyjnej. A teraz znów zajmuje się mną prokuratura. Na podstawie zarzutów przedstawionych przez dyrektora Nawrockiego. Ale nie wiem nic o dalszych krokach śledczych.

Ruszył proces na gruncie praw autorskich, który wytoczył Pan wraz z innymi historykami dyrektorowi Nawrockiemu.

Tak, za naruszanie integralności wystawy. My tej integralności bronimy. Żądamy przywrócenia pierwotnego kształtu wystawy. Nie dlatego, że traktujemy wystawę jako nasze prywatne dobro. Przeciwnie, uważamy, że jest to dobro publiczne, ogólnonarodowe. Polacy mają prawo sami wyrobić sobie zdanie na temat wystawy w takim kształcie, w jakim została ona stworzona. Nie jest rolą polityków – ani Jarosława Kaczyńskiego, ani ministra kultury Piotra Glińskiego – ingerowanie w wystawę. To, co robi dyrektor Nawrocki, to wykonywanie politycznych poleceń. To, co my robimy, to bronienie ogólnonarodowego dobra przed polityczną ingerencją. Będę zeznawał w tym procesie już w październiku.

Złożył Pan też skargę przeciw rządowi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

Zarzucam rządowi naruszenie dwóch artykułów Europejskiej Konwencji Ochrony Praw Człowieka i Wartości Podstawowych. Pierwszy artykuł dotyczy naruszenia prawa do sądu. Obywatel każdego kraju UE ma prawo do sądu. A ja tego prawa zostałem pozbawiony. Bo taka była logika orzeczenia Naczelnego Sądu Administracyjnego z kwietnia 2017 r. NSA stwierdził, że spór prawny wokół Muzeum II Wojny Światowej nie podlega kognicji sądów administracyjnych, czyli de facto jest poza kompetencjami sądów. Sprawa zatem nie została rozstrzygnięta prawnie, a ja zostałem pozbawiony prawa do rzetelnego procesu. Drugi artykuł, jaki został naruszony, to prawo wolności wypowiedzi i swobodnej twórczości kulturalnej i naukowej. Ataki rządu i polityków PiS na wystawę, którą tworzyliśmy, według mnie były naruszeniem prawa do wolności słowa. Trybunał w Strasburgu rozpatruje, czy jest władny procedować tę skargę. To jest standardowa procedura, pierwszy jej etap.

Agenci CBA weszli do pana domu.

To miało charakter zastraszania, dlatego, że ja się nie uchylałem przed przesłuchaniem. Nie otrzymałem żadnego wezwania na przesłuchanie. Byłem za granicą, gdy CBA przyjechało weszło do mnie do domu. Podjęto działanie, które miało na celu przedstawić mnie opinii publicznej jako przestępcę. W listopadzie pięciu uzbrojonych i zamaskowanych agentów CBA wkroczyło do Urzędu Miasta Gdańska i przesłuchiwało tam urzędniczkę, która zaniosła do Muzeum II Wojny Światowej – gdy ja jeszcze byłem dyrektorem – aneks rozwiązujący umowę o współpracy edukacyjnej między muzeum a Miastem Gdańskiem. Tworzono klimat jakiegoś układu panującego w Gdańsku. Oczywiście to bzdura. Podjęto działania mające na celu wyłącznie zdyskredytowanie nas, bez żadnych dowodów. CBA wystąpiło w roli służby bardzo upolitycznionej, niczym policja polityczna.

Obraz
© East News | Wojciech Stróżyk

Byliście z Mariuszem Kamińskim wiele lat kolegami, jeszcze z czasów antykomunistycznej opozycji… Kontaktował się Pan z nim po tych wydarzeniach?

Nie i nie zamierzam. Rozmawiałem z nim wiele lat temu. Mariusz Kamiński wiedział doskonale, co CBA robi wobec mnie, a kto wie, być może sam był inspiratorem tych działań. Władza i polityka zmienia ludzi.

Powiedział Pan kiedyś: „Po to m.in. tworzyłem Muzeum II Wojny Światowej, by pokazywać światu polską historię. Ten rząd, niszcząc teraz muzeum, sam pozbawia się instrumentu dialogu ze światem”.

My Muzeum II Wojny Światowej nie zbudowaliśmy dla nas, tylko dla całego społeczeństwa. Chcieliśmy wpisać polską historię w kontekst europejski i światowy. Muzeum budziło ogromne zainteresowanie. Frekwencja przekroczyła moje wszelkie najśmielsze oczekiwania. Odwiedziło je mnóstwo cudzoziemców. Muzeum miało ogromną siłę oddziaływania w skali masowej. Ja naprawdę nie walczyłem o to, żeby pozostać dyrektorem muzeum. Ale zależało mi na tym, żeby to, co stworzyliśmy wartościowego, zostało. Żeby nikt tego nie niszczył. Zamiast tego niszczy się wystawę, zmienia się ją w sposób karykaturalny i propagandowy. Rząd PiS nie mógł pogodzić się z inną wizją historii, eliminuje ją. To jest łączone z próbami ograniczania dyskusji o kontrowersyjnych kartach w historii Polski - vide ustawa o IPN. My stworzyliśmy jedno z największych na świecie muzeum historycznych, gdzie podjęliśmy udaną próbę połączenia historii Polski z historią europejską. I muzeum dziś – zamiast być dumą Polski – stało się miejscem politycznej cenzury. O muzeum się ciągle pisze, owszem – ale jako o negatywnym przykładzie tego, do czego prowadzi autorytarna, nacjonalistyczna polityka.

Śp. Prezydent Lech Kaczyński miał wielki wkład w stworzenie Muzeum Powstania Warszawskiego. Zmarły tragicznie prezydent o historii potrafił rozmawiać ze wszystkimi, umiał skupić ludzi wokół ważnej idei, prowadzić dialog międzynarodowy w sposób umiejętny.

Był to człowiek niezwykle skromny. Miał wielki wkład w kształtowanie dobrego dialogu polsko-żydowskiego, polsko-ukraińskiego. A to, co dzieje się dziś w relacjach Polski i Ukrainy, jest całkowitym zaprzeczeniem idei i polityki Lecha Kaczyńskiego. Sądzę też, że Lech Kaczyński nie byłby zachwycony nieszczęsną nowelizacją ustawy o IPN. Myślę również, że byłby przerażony tą nacjonalistyczną falą gloryfikowania postaci takich jak „Bury”, który wymordował osiemdziesięciu białoruskich chłopów, kobiety i dzieci. PiS, powołując się na politykę historyczną Lecha Kaczyńskiego, prowadzi politykę diametralnie różną. To jest wielki, smutny paradoks.

Paweł Machcewicz – historyk, profesor w Instytucie Studiów Politycznych PAN. W latach 2000-05 kierował pionem badawczo-edukacyjnym IPN-u. Od listopada 2008 do kwietnia 2017 r. był dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej

Rozmawiał Michał Wróblewski

Obraz
© East News | East News