"Musiałbym zadzwonić do żony". Braun zaskoczył odpowiedzią w sądzie
W warszawskim sądzie ruszył proces Grzegorza Brauna. Europoseł jest oskarżony o siedem czynów, w tym znieważenia i zniszczenia mienia. Jak relacjonuje "Fakt", pytany o dochody, Braun odparł, że nie zna kwoty i "musiałby zadzwonić do żony".
Najważniejsze informacje:
- Ruszył proces Grzegorza Brauna, który usłyszał 7 zarzutów, w tym za zgaszenie gaśnicą świec chanukowych.
- Polityk na pytanie o dochody odpowiedział, że nie zna kwoty i "musiałby zadzwonić do żony"; stwierdził też, że pracuje "dorywczo" w PE.
- Braun nie przyznaje się do winy i twierdzi, że działał w interesie publicznym.
Na sali Sądu Okręgowego w Warszawie w poniedziałek rozpoczął się proces Grzegorza Brauna. Sprawa dotyczy m.in. zgaszenia gaśnicą świec chanukowych w Sejmie. Zanim sędzia Marcin Brzostka przystąpił do przewodu, Braun wniósł o wyłączenie sędziego i zmianę prokuratora.
Tragiczne zdarzenia w Nigerii. Nastolatkowie porwani ze szkół katolickich
Zaskoczył odpowiedzią o zarobki
Sąd zadał standardowe pytania o pracę, dochody i majątek. Na pytanie o miejsce pracy Braun powiedział: dorywczo Parlament Europejski. Jak relacjonuje "Fakt", gdy padło pytanie o miesięczne zarobki, polityk stwierdził, że są "adekwatne do wykonywanej pracy", po czym dodał: - Żeby udzielić wysokiemu sądowi ściślejszej odpowiedzi na pytanie, musiałbym zadzwonić do żony - powiedział Braun.
Zapytany o zawód, określił się jako reżyser i gawędziarz. O majątku mówił, że ma "sporo książek" i odsyłał do oświadczeń majątkowych.
Braun podkreślił, że nie był karany za fałszywe zeznania. Przyznał jednak, że miał wyroki w sprawach, które nazwał "analogicznymi", a dziś nie figuruje w rejestrze skazanych. - Można powiedzieć, że byłem karany za niewinność - stwierdził w sądzie.
Europoseł przekonywał, że nie przyznaje się do winy. Uważa, iż działał jako poseł w interesie publicznym. Wskazywał na obronę obywateli przed "uciskiem reżimu covidowego" oraz "pedagogiką wstydu".
Sprawa Brauna
Lider Konfederacji Korony Polskiej jest oskarżony o siedem czynów karalnych. Akt oskarżenia przeciwko niemu prokuratura skierowała do sądu w lipcu. Braunowi zarzuca się m.in. obrazę uczuć religijnych wyznawców judaizmu, znieważenie, naruszenie nietykalności cielesnej i zniszczenie mienia. W maju br. Parlament Europejski uchylił Braunowi immunitet w śledztwie w sprawie zgaszenia świec chanukowych w Sejmie oraz szeregu innych incydentów. Chodziło też o zdarzenie w Niemieckim Instytucie Historycznym, gdzie zablokował wykład o Holokauście, oraz incydent z krakowskiego sądu, z którego wyniósł ustawioną tam przez sędziów choinkę, po czym wrzucił ją do kosza. Wniosek dotyczył też wydarzenia w budynku Narodowego Instytutu Kardiologii - Państwowego Instytutu Badawczego, gdzie Grzegorz Braun miał naruszyć nietykalność cielesną funkcjonariusza publicznego.
W czerwcu do PE dotarł kolejny wniosek o uchylenie europosłowi immunitetu. Dotyczył on m.in. sprawy pozbawienie wolności, naruszenie nietykalności cielesnej, znieważenie i pomówienie lekarki Gizeli Jagielskiej w kwietniu 2025 roku na terenie Powiatowego Zespołu Szpitali w Oleśnicy.
17 czerwca do prokuratury trafiło kolejne zawiadomienie ws. Brauna. Złożyła je minister ds. równości Katarzyna Kotula. Dotyczyło ono zniszczenia w Sejmie wystawy poświęconej kwestiom LGBT.
- Nie przyznaje się do jakiejkolwiek winy, nie zasługuję na karę. Działałem ściśle w zgodzie z moimi obowiązkami, które nakłada na mnie pełnienie mandatu posła na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej - oświadczył Braun. Dodał, że traktuje swoją obecność w sądzie jako efekt odwagi w działaniu na rzecz obywateli. - Chlubię się tym, że staję przed tym sądem dlatego, że ośmieliłem się występować w interesie moich rodaków - podkreślił.
Źródło: Fakt, WP