"Musiał uciekać przed torturami, zostawił żonę i córeczki"
Aleś Michalewicz, były kandydat na prezydenta Białorusi, musiał uciekać z rodzinnego kraju. W niedzielę ponownie wezwano go do KGB. "Mam powody aby sądzić, że już stamtąd nie wyjdę" - napisał w swoim blogu polityk.
14.03.2011 | aktual.: 14.03.2011 11:19
Aleś Michalewicz, były kandydat na prezydenta Białorusi - choć nie nawoływał do protestów i nie krytykował Aleksandra Łukaszenki został aresztowany przez KGB. Po wyjściu z aresztu, określił je „obozem koncentracyjnym w centrum Mińska”. W specjalnym wywiadzie dla Wirtualnej PolskiMichalewicz opowiada o torturach, które przeszedł i o tym, co mu grozi teraz ze strony władz Białorusi.
Michalewicz został wypuszczony z aresztu 19 lutego. Wkrótce po tym publicznie oświadczył, że był poddawany torturom w więzieniu KGB i został zmuszony do podpisania zobowiązania o współpracy z tą służbą.
"Wezwano mnie do KGB dla przeprowadzenia 'działań śledczych'" - napisał w nocy z 13 na 14 marca na swoim blogu Aleś Michalewicz. "Mam powody aby sądzić, że już stamtąd nie wyjdę. Dlatego nie będzie mnie jutro w KGB. W tej chwili znajduję się w bezpiecznym miejscu, poza strefą zasięgu białoruskich służb" - oświadczył polityk.
Aleś Michalewicz miał zakaz opuszczania kraju. Po wypuszczeniu z aresztu KGB nie zwróciła mu paszportu. Prawdopodobnie wyjechał z Białorusi przez Rosję (kontrola graniczna pomiędzy tymi państwami została zniesiona ponad 10 lat temu). Z naszych informacji wynika, że polityk w tej chwili przebywa na Ukrainie.
28 lutego Aleś Michalewicz wydał oświadczenie, w którym opowiedział o torturach, które stosowano wobec niego w areszcie. Były kandydat na prezydenta Białorusi nazwał więzienie KGB "obozem koncentracyjnym w centrum Mińska". Poinformował, że warunkiem wypuszczenia go na wolność było podpisanie dokumentu o współpracy z tą służbą, od którego publicznie się odciął.
"Podpisałem to zobowiązanie tylko po to, żeby wyjść na wolność i wam o tych torturach opowiedzieć. Oświadczam, że nigdy nie byłem i nie będę agentem KGB" - podkreślił Aleś Michalewicz.
Podobnie jak większość innych kandydatów opozycji na prezydenta, Michalewicz trafił do aresztu śledczego KGB po demonstracji opozycji w wieczór wyborczy 19 grudnia 2010 roku. Demonstranci zakwestionowali oficjalne wyniki wyborów, według których niemal 80 proc. głosów zdobył ubiegający się o czwartą kadencję prezydencką Łukaszenka.
Michalewicz spędził w więzieniu dwa miesiące. Zatrzymano go w nocy 20 grudnia, tuż po wyborach prezydenckich na Białorusi. Jest oskarżony przez władze o wszczęcie i udział w "masowych zamieszkach" - demonstracji powyborczej w centrum Mińska 19 grudnia. Grozi mu do 15 lat więzienia.
Na Białorusi zostały żona i dwie małoletnie córki Alesia Michalewicza.
Aleh Barcewicz, Wirtualna Polska