Możliwy atak Rosji na Ukrainę. Ekspert z USA: To kwestia tygodni, nie dni
- Według naszej oceny do wejścia rosyjskich wojsk na Ukrainę dojdzie do końca lutego, ale to wciąż raczej kwestia tygodni, a nie dni - powiedział Polskiej Agencji Prasowej Mason Clark, główny analityk think-tanku Institute of War Studies (ISW) z siedzibą w Waszyngtonie. Jak dodał, najbardziej prawdopodobne jest wkroczenie rosyjskich wojsk do Donbasu oraz stała dyslokacja na Białorusi.
30.01.2022 | aktual.: 30.01.2022 10:25
Jeszcze w grudniu analitycy ISW uznawali, że ponowne wtargnięcie rosyjskich wojsk na Ukrainę jest mało prawdopodobne. Jak przyznaje w rozmowie z PAP Mason Clark, szef zespołu ds. Rosji, sytuacja przy granicach zmusiła ich do zmiany swojej oceny.
- Choć nadal uważamy, że inwazja na dużą skalę jest mało prawdopodobna ze względu na wysokie koszty - zarówno ludzkie, jak i ekonomiczne - to oceniamy, że istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że rosyjskie wojska otwarcie wkroczą do Donbasu do końca lutego - mówi Clark.
"Igrzyska mogą mieć wpływ na czas operacji"
Jak dodaje, choć zebrane w regionie siły wystarczają do podjęcia działań już teraz, prawdopodobnie to wciąż kwestia tygodni, biorąc pod uwagę m.in. ciągle dojeżdżające na miejsce posiłki.
- Po prostu nie widzieliśmy jeszcze wystarczająco wielu znaków wskazujących, że to miałoby nastąpić w przeciągu tygodnia - powiedział analityk. Jak dodał, choć rozpoczynające się 4 lutego igrzyska olimpijskie w Pekinie mogą mieć pewien wpływ na czas ewentualnej operacji, raczej nie odwiodą Rosji od jej decyzji o ataku.
Zobacz także: Wojna na Ukrainie jest PiS na rękę? "To nie brzmi nieprawdopodobnie"
Wojska wkroczą do Donbasu?
Według waszyngtońskiego think-tanku, na donbaski kierunek operacji - tzn. otwarte wkroczenie wojsk na okupowane tereny pod pretekstem np. ochrony obywateli Rosji - wskazuje kilka czynników.
Siły skoncentrowane w Południowym Okręgu Wojskowym, tj. najbliżej Donbasu, są obecnie w wyższym stopniu gotowości i organizacji niż te zgromadzone na północny wschód od granic Ukrainy, gdzie wciąż brakuje kluczowych elementów i gdzie siły są bardziej rozrzucone. Drugi to działania w przestrzeni informacyjnej, w tym zgłoszony w rosyjskiej Dumie projekt zbrojenia sił separatystów w Donbasie.
- Uważamy, że głównym celem Rosji jest wywarcie presji na prezydencie Zełenskim do poczynienia znaczących ustępstw, zarówno jeśli chodzi o status Donbasu, zmuszając go do wdrożenia czegoś na kształt nowych porozumień mińskich, jak i wykluczenia członkostwa (Ukrainy - przyp. red.) w NATO - ocenia ekspert.
Jak dodaje, wkroczenie wojsk do Donbasu - być może przy jednoczesnym bombardowaniu z powietrza i za pomocą rakiet, by zdegradować ukraińskie wojsko - miałoby szanse na osiągnięcie tego celu.
- Prawdopodobnie jakakolwiek rosyjska operacja wojskowa doprowadzi do niepokojów społecznych, niezależnie od tego, co zrobi Zełenski. Poza tym, ta opcja naraża Rosję na mniejsze straty, a przy tym daje możliwość do ewentualnej przyszłej inwazji, jednocześnie ułatwiając realizację rosyjskich celów, zapewniając, że Ukraina nie wejdzie do NATO, chwiejąc rządem Zełenskiego i wzmacniając jego przeciwników - mówi Clark.
Wyzwanie dla NATO. A zwłaszcza dla Polski
Ekspert przyznaje, że wnioski ISW różnią się od znacznej części amerykańskich analityków takich jak Rob Lee i Michael Kofman, którzy przewidują ofensywę lądową jako jedyny sposób do osiągnięcia rosyjskich celów.
Według niego, zgrupowanie wojsk rosyjskich na Białorusi prawdopodobnie nie będzie służyć inwazji na Kijów - choć stworzy do tego warunki w przyszłości - ale ma na celu ustanowienie stałej i znacznej obecności rosyjskich wojsk w tym kraju oraz większej integracji struktur dowodzenia między rosyjskimi i białoruskimi siłami.
- Uważamy, że to będzie długofalowe wyzwanie dla NATO, a zwłaszcza dla Polski i państw bałtyckich. Mielibyśmy na Białorusi praktycznie całą rosyjską dywizję podzieloną na różne jednostki. Oczekiwałbym, że NATO musiałoby wobec tego dostosować swoje rozmieszczenie wojsk w Europie, zwiększając też poziom gotowości wojsk - analizuje ekspert.