PolskaMowy końcowe w procesie ws. pacyfikacji "Wujka"

Mowy końcowe w procesie ws. pacyfikacji "Wujka"

Przed Sądem Okręgowym w Katowicach
rozpoczęły wystąpienia końcowe stron w kończącym
się procesie 17 byłych zomowców, oskarżonych o strzelanie do
górników podczas pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy"
na początku stanu wojennego.

26.04.2007 | aktual.: 26.04.2007 11:39

Wystąpienie rozpoczął prokurator Zbigniew Zięba. Po nim swoje stanowiska przedstawią niektórzy oskarżyciele posiłkowi, wśród których są m.in. członkowie rodzin poległych górników, uczestnicy tamtych wydarzeń oraz ich pełnomocnicy. Oskarżeni i ich obrońcy zabiorą głos podczas kolejnej rozprawy, zaplanowanej na 8 maja.

Prokurator: użycie broni w "Manifeście Lipcowym" było nieuzasadnione

Użycie przez pluton specjalny ZOMO broni palnej podczas pacyfikacji kopalni "Manifest Lipcowy" na dzień przed tragedią w kopalni "Wujek" było nieuzasadnione, a reakcja dowództwa milicji na to wydarzenie nieprawidłowa - ocenił w swoim wystąpieniu prokurator.

Podczas pacyfikacji "Manifestu Lipcowego" w Jastrzębiu Zdroju kilku górników zostało rannych, wielu innych odniosło lżejsze obrażenia. Zdaniem prok. Zbigniewa Zięby, w starciach z górnikami nie było realnego zagrożenia życia funkcjonariuszy i nic nie upoważniało ich do użycia broni.

Jak mówił prokurator, po użyciu broni w "Manifeście Lipcowym" należało zabezpieczyć broń, z której strzelano, wszcząć postępowanie wyjaśniające i odsunąć funkcjonariuszy plutonu od działań, planowanych na dzień następny w kopalni "Wujek". Mogło to zapobiec tragedii. Odpowiedzialnością za użycie broni w jastrzębskiej kopalni oskarżyciel obarczył przede wszystkim oskarżonego Romualda C.

"Członkowie plutonu ZOMO strzelali, choć nie byli zagrożeni"

Członkowie plutonu specjalnego ZOMO nie byli bezpośrednio zagrożeni i nie mieli powodów, by podczas pacyfikacji kopalni "Wujek" użyć broni. Od rannych i zabitych górników dzieliła ich zawsze spora odległość, zawsze mieli też możliwość wycofania się - powiedział oskarżyciel.

Prok. Zbigniew Zięba przypomniał opinię biegłych, że górnicy zginęli od postrzałów w ważne dla życia części ciała - okolice głowy, szyję i klatkę piersiową. Wielu rannych zostało trafionych w momentach, kiedy pomagali innym rannym. Nie stanowili więc żadnego zagrożenia dla strzelających.

Za ważny dowód w sprawie prokurator uznał tzw. raport taterników - nieistniejący dziś dokument, stworzony przez instruktorów wspinaczki po obozie szkoleniowym dla zomowców. Mieli oni mówić taternikom, jak strzelali do górników. Wzywał do tego - jak mówił prokurator - dowodzący plutonem Romuald C., który, według prokuratury, powinien odpowiadać za zabójstwo.

Prokurator uważa, że choć materiał dowodowy nie pozwala na stwierdzenie, z czyjej ręki zginął konkretny górnik, to jednak odpowiedzialnością można obciążyć grupę współpracujących ze sobą osób, jaką był pluton specjalny ZOMO.

W swoim wystąpieniu oskarżyciel szczegółowo opisuje ustalenia prokuratury w sprawie przygotowań i pacyfikacji śląskich kopalń na początku stanu wojennego oraz sam przebieg pacyfikacji.

Oskarżyciele posiłkowi zażądali możliwości ujawnienia przez media wizerunków i nazwisk oskarżonych. Sąd odrzucił wniosek, powołując się na zasadę domniemania niewinności.

Wniosek taki złożył przed wystąpieniami końcowymi stron pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, mec. Leszek Piotrowski. Wsparli go inni oskarżyciele posiłkowi i ich pełnomocnik, a także prokurator. Według Piotrowskiego osoby, które mają odpowiadać za zbrodnię komunistyczną, nie zasługują na ochronę wizerunków i personaliów. Inny pełnomocnik oskarżycieli, mec. Janusz Margasiński, poparł wniosek Piotrowskiego, argumentując, że wymaga tego rzetelność przekazu, która powinna być oparta na pełnej jawności. Uznał, że wymaga tego interes społeczny.

Obrońcy oskarżonych, oraz oni sami, sprzeciwiali się wnioskowi, argumentując m.in., że oskarżeni nie zostali skazani prawomocnym wyrokiem (wcześniej dwukrotnie byli uniewinnieni lub umorzono wobec nich postępowanie), a ujawnienie ich wizerunków i personaliów na tym etapie wyrządziłoby im niepowetowane szkody i byłoby niezgodne ze standardami państwa prawa.

Przewód sądowy w trzecim już procesie w sprawie pacyfikacji śląskich kopalń został zamknięty dwa tygodnie temu. Wyrok ma zapaść jeszcze wiosną. Dwa poprzednie wyroki, w których sąd uniewinnił lub umorzył postępowanie wobec 22 oskarżonych, zostały uchylone w drugiej instancji. W trzecim procesie, toczącym się od września 2004 roku, odbyło się 95 rozpraw, przesłuchano około 300 świadków. Na ławie oskarżonych zasiada były wiceszef Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach i 16 byłych funkcjonariuszy plutonu specjalnego ZOMO. Niewykluczone, że stawiane im zarzuty zostaną zmienione na zabójstwo oraz popełnienie zbrodni komunistycznej, co wydłużyłoby okres przedawnienia czynów, za które są sądzeni.

Źródło artykułu:PAP
proceskopalniazeznania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)