Moskal: Kurier z Warszawy pracował dla hitlerowców
Edward Moskal(PAP)
Prezes Kongresu Polonii Amerykańskiej - Edward Moskal - wydał oświadczenie, w którym atakuje postawę i wypowiedzi Jana Nowaka-Jeziorańskiego, związane ze sprawą Jedwabnego. Dokument, przedrukowany przez chicagowski "Dziennik Związkowy", jest zatytułowany Faryzejskie wzywanie innych do przeprosin. Moskal pisze tam m.in. że Jan Nowak-Jeziorański pracował dla hitlerowców jako ich zaufany i lojalny zarządca "przejętego mienia pożydowskiego".
Poniżej publikujemy fragmenty oświadczenia:
"I znów Jan Nowak-Jeziorański, za sprawą jakże chętnie nagłaśniającej go Agencji Prasowej PAP, powtórzył publiczne wezwanie pod adresem Polaków: trzeba przeprosić za Jedwabne! Przypadek uporu godny lepszej sprawy - czy też osobisty kompleks obciążonego sumienia? Zastanawiam się przede wszystkim - z jakich pozycji Nowak-Jeziorański zwraca się wciąż do społeczeństwa i narodu polskiego. Czy jako noszący paszport amerykański były dyrektor rozgłośni "Wolna Europa", czy też jako były działacz i wiceprzewodniczący Kongresu Polonii Amerykańskiej, z którym lata temu się rozstał (choć lubi ten tytuł "byłego" i wciąż się nim podpisuje pod każdą petycją). Nie jest rzeczą bez znaczenia, kto i z jakiej pozycji tak często i chętnie chce przemawiać, aspirując wyraźnie do roli kogoś, komu dano specjalny mandat trybuna - i jest w tej mierze jakimś samozwańczym "autorytetem moralnym".
(...)W swoim pierwotnym apelu zawartym w tekście "Rzeź w Jedwabnem" (na łamach styczniowego "Nowego Dziennika") Jan Nowak-Jeziorański domagał się od społeczeństwa polskiego poczucia narodowego wstydu za czyny haniebne, faryzeuszowsko argumentując skoro dzielimy dumę narodową płynącą z czynów (jakich - szlachetnych?) - musimy zdobyć się na poczucie narodowego wstydu, domaga się uporczywie w swoim artykule Nowak, głosząc tam (...) radykalne i apodyktyczne sądy. (...)Proszę mi powiedzieć, (...) kim właściwie jest autor, kogo reprezentuje - i czyich interesów tutaj broni?
Jest to o tyle paradoksalne, że (...) staje się jawne, że zbrodnia w Jedwabnem była, tak jak to przez 60 lat uważano, dziełem okupanta niemieckiego, a udział Polaków był w niej marginalny, wymuszony i niejasny. Nie są to tylko studia i analizy dokumentów czynione "w marszu" przez prof. Tomasza Strzembosza i kilku innych prawdziwych historyków, mających reputację i zasady (...) badaczy tych, dobrze znanych publicznemu ogółowi, nie można posądzać o to, o co Jan Nowak-Jeziorański pomawia w swoim artykule własnych rodaków, którzy ośmielają się podważać wiarygodność "Świadków" (chyba chodzi o "Sąsiadów" - przyp. red.) i w ten sposób oddalają się od tego, co stanowi meritum sprawy.
Właśnie, co jest tutaj meritum sprawy? Z tekstu "Rzeź w Jedwabnem" wygląda, że nie jest nim bynajmniej dotarcie do prawdy i faktów, ale wyegzekwowanie planu rzucenia Polaków na kolana, wyekspediowanie z misją pątniczą prezydenta RP, premiera i prymasa do Jedwabnego, aby na oczach reporterów i agencji medialnych z całego świata błagali naród żydowski o przebaczenie... Uchodzący za polskiego patriotę Jan Nowak-Jeziorański narzeka, że debata zaczyna zmierzać w fałszywym kierunku, ponieważ kwestionuje się wiarygodność książki Grossa i założony z góry plan zaczyna się wykolejać. Tylko komu plan ten miał służyć - rodakom czy sponsorom książki "Sąsiedzi", którzy zamierzali ubić na niej swój moralny kapitał?
Ani przez chwilę Nowaka-Jeziorańskiego nie interesują publiczne szkody, jakie wyrządza książka Grossa, oparta na fałszywym założeniu i nie mająca wartości naukowego dokumentu, za to nagłaśniana już w wielu krajach Zachodu przez doskonale wszystkim znanych, dawnych wrogów Polski, prawdziwych "polakożerców", z Abrahamem Brumbergiem na czele.
Nowaka niepokoi wyłącznie jakikolwiek wybuch neoantysemityzmu, czyli fali oburzenia Polaków na widoczną już dla każdego, grubo szytą manipulację. Taka ewentualność, zdaniem Nowaka - w Polsce wyrządziłaby straszne szkody, nie Żydom, bo pozostało ich w Polsce zaledwie kilka tysięcy, lecz pozycji i dobremu imieniu Polski w świecie. Tak więc w każdym przypadku troską legendarnego "kuriera z Warszawy" są tylko i wyłącznie kalkulacje, plany i skuteczność akcji żydowskiego lobby...
Stąd ponowiony dziś apel, aby Polacy koniecznie przeprosili za Jedwabne - niezależnie już od tego, jakie konkluzje na temat sprawców przedstawi niebawem specjalnie powołana w tym celu Komisja IPN - rysuje się jako bardzo dziwny i zawiły myślowo.
Nowak-Jeziorański w trybie przypominającym szamańskie zaklęcia, wmawia teraz czytelnikom: czy wiec nie powinniśmy, jako Polacy, poczuwać się do moralnego obowiązku przeproszenia za czyn zbrodniczy, popełniony przez naszych braci?. Powołuje się przy tym i na kanclerza Brandta, który przepraszał za zbrodnie Hitlera, którego nie był (...) wyznawcą, to znów na polskich biskupów, którzy wybaczali Niemcom i prosili o wybaczenie, choć tu Nowak zastrzega się już, abyśmy nie oczekiwali tej samej wzajemności od Żydów! Pisze: _ Akty przeproszenia i przebaczenia nie są towarami wymiennymi i nie mogą być przedmiotem przetargu na zasadzie: ja przeproszę ciebie, jeśli ty mnie przeprosisz. W myśl nauki Chrystusa_ (tak tak, pisze to Jan Nowak!) żale za grzechy są obowiązkiem sumienia, więc nie mogą się opierać na zasadzie wzajemności.
(...)W obsesji Jana Nowaka-Jeziorańskiego (...)kryć się może bardzo ciekawy kompleks własnej winy, kompleks nie złożonych dotąd przeprosin i ekspiacji za niegodne, osobiste czyny.
Nie jest od dawna tajemnicą, bo ujawnili to już w paru publikacjach książkowych współpracownicy radia Wolna Europa, wśród których pracował Jan Nowak-Jeziorański, że przegrał on lata temu proces o zniesławienie, wytoczony niemieckiemu funkcjonariuszowi, który zidentyfikował go jako współpracownika niemieckich władz okupacyjnych na terenie Generalnej Guberni. Po prostu, Jan Nowak-Jeziorański pracował dla hitlerowców jako ich zaufany i lojalny zarządca "przejętego mienia pożydowskiego". Pytany o ten epizod wyjaśniał, że do tej pracy skierowało go dowództwo Armii Krajowej, aby zapewnić mu żelazne dokumenty, niezbędne w jego dalszej, konspiracyjnej pracy. Być może i w tym przypadku poznamy kiedyś pełną prawdę. Tym niemniej, Jan Nowak-Jeziorański nie przeprosił dotąd publicznie za funkcje jakie pełnił pod nadzorem ludzi z trupimi czaszkami na czapkach - ani swoich współbraci, ani swoich współrodaków. Może od tego powinien raczej sam zacząć, zanim popędzi polskie społeczeństwo i jego liderów do Jedwabnego?"
Edward J. Moskal
Prezes Związku Narodowego Polskiego i Kongresu Polonii Amerykańskiej
(pr)
Zobacz także:
W WP - Encyklopedia: Jan Nowak Jeziorański