Morawiecki, premier z taśmy. Kiedyś człowiek Tuska, dziś o związkach z PO chce zapomnieć

Morawiecki, premier z taśmy. Kiedyś człowiek Tuska, dziś o związkach z PO chce zapomnieć

Morawiecki, premier z taśmy. Kiedyś człowiek Tuska, dziś o związkach z PO chce zapomnieć
Źródło zdjęć: © PAP | Leszek Szymański
Michał Wróblewski
02.10.2018 17:06, aktualizacja: 03.10.2018 06:07

Premier Mateusz Morawiecki przeżywa trudne dni. Z jednej strony musi atakować Platformę Obywatelską i udawać, że nie miał z jej środowiskiem nic wspólnego. Z drugiej - zmuszony jest słuchać ludzi, którzy mówią mu: Mateusz, daj spokój. Byłeś tacy jak my. No, i ciebie też nagrali.

Mateusz Morawiecki przez prawie dwa lata (2010-2012) był doradcą Donalda Tuska. Jako prezes Banku Zachodniego WBK zasiadał w Radzie Gospodarczej przy premierze. Stał przy nim nawet, gdy politycy PiS ciskali w Tuska gromy za tragedię smoleńską.

Rada Gospodarcza była wąskim, kilkunastoosobowym gronem ekspertów, nie mającym formalnego wpływu na Tuska, ale posiadającym możliwości współkreowania decyzji przez niego podejmowanych. Np. w sprawie OFE, podwyższenia wieku emerytalnego. Kluczowe kwestie gospodarcze.

Dziś Morawiecki do tej współpracy się nie przyznaje. Mimo że Onet ujawnia kolejne informacje świadczące o bliskich relacjach obecnego premiera ze środowiskiem Platformy Obywatelskiej. Morawiecki jest na taśmach, ale aferę podsłuchową uparcie nazywa "aferą Platformy".

Tyle że z tą samą Platformą obecnego premiera wiele łączyło.

Morawiecki bywał u Tuska, lubili się

W 2013 r. Mateusz Morawiecki dostaje propozycję wejścia do rządu Tuska. Teka: minister skarbu. Promotor: Jan Krzysztof Bielecki. Propozycji były prezes BZ WBK jednak nie przyjmuje – wtedy jeszcze nie jest pewien, czy chce wchodzić w politykę.

Wcześniej – przez 1,5 roku – Morawiecki doradza Tuskowi w Radzie Gospodarczej.

O zaangażowanie obecnego szefa rządu pytamy byłych członków Rady, wówczas jego współpracowników.

Obraz
© PAP | Wiktor Dąbkowski

Była prezes ZUS prof. Aleksandra Wiktorow (na posiedzeniach Rady Gospodarczej siedziała obok Morawieckiego): – Zbieraliśmy się co dwa tygodnie w poniedziałki o 16:00. Omawialiśmy różne tematy. Potem każdy rozchodził się w swoją stronę i nie mieliśmy ze sobą żadnych bezpośrednich kontaktów. Staraliśmy się, by nic, co było omawiane na Radzie, nie wychodziło poza nasze grono.

– Prezes Morawiecki był aktywny?

– Zależy, w jakich sprawach – tłumaczy Wiktorow. – Szczególnie zainteresowany był spółkami skarbu państwa, działaniem rad nadzorczych. Czy cenił politykę gospodarczą Tuska? Ciężko powiedzieć, na posiedzeniach nie recenzowano i nie oceniano ówczesnego szefa rządu. Ale każdy miał różne opinie. Morawiecki nigdy nie mówił, czy polityka dotycząca danej kwestii jest głupia czy mądra.

Inny rozmówca: – Charakter Rady był taki, że nie było mowy o żadnej nerwowości, sporach ideologicznych. To było grono, które zajmowało się określonym tematem i nie musiało dojść do żadnego porozumienia. Jego zadaniem było po prostu przeanalizowanie danego problemu na kilka sposobów. Nie było żadnej walki.

Były członek Rady Gospodarczej (nie chce publikowania swojego nazwiska): – Morawiecki częściej rozmawiał z Tuskiem osobiście, niż udzielał się głośno na posiedzeniach Rady. Z tego, co wiem, gościł u premiera. Wiadomo, że nie każdy miał do niego dostęp. Na pewno spotykali się w ścisłym gronie w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Sądzę nawet, że relacje między panami były bardzo życzliwe, byli kolegami, mówili do siebie „na ty”.

Rozmówca WP: – Morawiecki za czasów działania w Radzie nie mógł wszystkich swoich pomysłów przedstawiać bezpośrednio ówczesnemu premierowi. Takich możliwości nie miał żaden z członków. Największy dostęp do Tuska miał Jan Krzysztof Bielecki. To on był łącznikiem.

Obsadzanie spółek? Katastrofa

Prof. Wiktor Orłowski, były członek Rady Gospodarczej: – Tematem dominującym w czasach, gdy pan Morawiecki zasiadał w Radzie, była kwestia zarządzania w spółkach skarbu państwa. I powiem panu tak: obecny premier uważał wtedy, że oddawanie spółek politykom to katastrofa. Że rozdawanie synekur działaczom partyjnym, bez kompetencji, wyłącznie dla pieniędzy, to jest dramat. Dziś jego poglądy w tej kwestii, myślę, się nie zmieniły, ale musi je ukrywać. Bo już nie jest ekspertem. Jest politykiem.

Były członek Rady Gospodarczej: – Morawiecki popierał stworzenie komitetu, który miał odpolityczniać zarządy spółek. Dziś jest to nie do pomyślenia.

Prof. Orłowski: – Za czasów Tuska Morawiecki obserwował, jak politycy obsadzają spółki swoimi ludźmi. Dziś sam je może obsadzać. Ubolewam, że rzeczy, które były dla premiera Morawieckiego jeszcze kilka lat temu absurdalne, dziś są całkowicie normalne.

Rozmówca z Rady Gospodarczej: – On chciał dla tamtego rządu naprawdę dobrze. Działał dla Polski, nie ma się czego wstydzić. Ale dziś się wstydzi, uważam to za kompletną głupotę. Uczciwy człowiek nie wypierałby się uczciwej pracy, nie musiałby niczego ukrywać. Ale może gdy ktoś zostaje politykiem, to uznaje, że jego obowiązkiem jest po prostu kłamać.

Chętnie bym pokąsała, ale nie dziś

Jacek Wiśniewski, w czasach działalności Rady Gospodarczej główny ekonomista Reiffeisen Bank Polska SA, o Mateuszu Morawieckim rozmawiać nie chce.

Bogusław Grabowski też niechętnie: – Jestem w Waszyngtonie, wchodzę właśnie do Kongresu, proszę zadzwonić później. Cześć.

Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek – w czasach RG główna ekonomistka Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych „Lewiatan” – tłumaczy nam, iż Rada w czasach swojej działalności przyjęła zasadę, że żaden z jej członków nie będzie komentował działalności innych osób zasiadających w tejże Radzie.

– Nie rozmawiamy o osobach. Mimo że premier Morawiecki to nie jest moja bajka i chętnie bym „pokąsała”, zasada lojalności zobowiązuje – wyjaśnia Krzysztoszek.

O Morawieckim – i w ogóle o polityce – nie chce także rozmawiać promotor obecnego szefa rządu w Radzie Gospodarczej, Jan Krzysztof Bielecki. W złotych czasach PO jeden z najbliższych doradców Tuska, który wprowadził Morawieckiego na jego zaplecze.

Były członek Rady Gospodarczej: – Dziś JKB nie chce świecić za Morawieckiego, zupełnie mnie to nie dziwi. Po prostu się za niego wstydzi.

Morawiecki dał pieniądze, a liberałowie nie chcieli

– Nie wykazywał się szczególną aktywnością, nie miał ciekawych wystąpień, nie miał także kontrowersyjnych poglądów. Dyskusje bywały namiętne, ale pan Morawiecki raczej niespecjalnie się w nich wyróżniał – tak działalność Morawieckiego w Radzie Gospodarczej przy premierze Tusku relacjonuje nam ówczesny jej członek prof. Ireneusz Kamiński, dziś zatwardziały antyPiS-owiec.

Krzemiński jest wdzięczny Morawieckiemu za jedną rzecz: – Mam wobec niego dług. BZ WBK, którym zarządzał prezes Morawiecki, pomógł wydać moją książkę "Liberalizm polski", wybór tekstów z "Przeglądu Politycznego", pisma tzw. gdańskich liberałów. Moi koledzy nie chcieli wyłożyć na to wydawnictwo dwudziestu tysięcy złotych, a prezes Morawiecki dał te pieniądze. Jestem mu za to bardzo wdzięczny.

Prof. Krzemiński przytacza nam anegdotę z czasów współpracy w Radzie Gospodarczej z Morawieckim: – Co jakiś czas mieliśmy kolacje. Był 2012 rok. Skończyłem trzecie badanie na temat antysemityzmu w Polsce, a w 2013 r. udzieliłem wywiadu "Gazecie Wyborczej", w którym mówiłem o tym, że utwierdziła się tendencja antysemityzmu związanego z nacjonalizmem. No i w czasie takiej nieformalnej kolacji prezes Morawiecki poprosił mnie o rozmowę w cztery oczy. Zapytał, czy naprawdę uważam, że Polacy są antysemitami. Chciał bronić obrazu dobrego Polaka-narodowca, polskości w ogóle. Dał jasno do zrozumienia, że przesadzam. Wymienialiśmy później nawet maile na ten temat. Przypomniało mi się to teraz – kiedy premier z liberalnego ekonomisty stał się człowiekiem pełnym narodowego wigoru. Wygląda na to, że zawsze to w nim tkwiło.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (884)
Zobacz także