Morawiecki na zimę, czyli mówiący partyjny zderzak [OPINIA]
Mateusz Morawiecki w roli premiera nadal jest potrzebny Jarosławowi Kaczyńskiemu. Na kogoś przecież będzie trzeba zrzucić winy za wszelkie jesienne i zimowe niepowodzenia, by do przyszłorocznych wyborów iść z czystą kartą.
Ustalenia ostatnich dni są takie: Mateusz Morawiecki zostaje na stanowisku premiera, jego najbliższy współpracownik Michał Dworczyk z funkcji szefa premierowskiej kancelarii odchodzi.
To żaden sukces Morawieckiego, lecz prędzej cyniczny scenariusz, w którym całkiem sprawny zderzak można jeszcze przez zimę trochę poobijać.
Ogarniaj syf, premierze
Morawiecki? Witek? A może Sasin lub Błaszczak? Ostatnie dni to festiwal medialnych analiz, kto w październiku 2022 r. będzie premierem.
Jedni mówili, że nikt z samiusieńkiego jądra Prawa i Sprawiedliwości nie będzie chciał obejmować tej stajni Augiasza w wyjątkowo trudnym czasie: gdy jednego dnia szef rządu może dostać w łeb węglem, drugiego dnia masłem bądź mlekiem, trzeciego stopą procentową, a czwartego drogim nawozem.
Z drugiej strony wielu polityków wie, że gdy jeden raz nie obejmą premierowskiej teki, to okazja może się już nie powtórzyć.
No i wszyscyśmy pogadali, poanalizowali, pokłócili się trzy razy, pogodzili, a na końcu, jak to zwykle bywa, Jarosław Kaczyński demokratycznie i jednoosobowo podjął decyzję: Morawiecki zostaje.
Niektórzy więc już ogłosili: habemus Mateusz! Ponoć to wielki sukces szefa rządu. Podobno Jarosław Kaczyński pokazał, kto jest pierwszym po nim.
Tyle że ten sukces - mówiąc obrazowo - to zostanie zderzakiem na zimę. Jeśli akurat kierowca w nic nie wpadnie, to może zderzak jeszcze chwilę posłuży.
A jak wjedzie w coś niczym Hanka Mostowiak w kartony, to samochód się wyklepie, a zderzak wyrzuci.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prawda dla premiera jest brutalna: zostajesz na zimę, ogarniaj ten syf, który powstał, a potem spadaj. Bo po ogarnianiu syfu najczęściej twarz i ręce umorusane, a do nowych wyborów trzeba ludzi pachnących i świeżych.
Jeżeli ktoś to uznaje za polityczne zwycięstwo premiera - w porządku, nie będę się kłócił. Ludzie mają różne marzenia.
Upokorzenie Dworczyka
Pozycja Mateusza Morawieckiego w obozie rządzącym osłabła na tyle, że w zasadzie każdy rozpoznawalny polityk władzy może publicznie na Morawieckiego napluć i nie spotkają go z tego tytułu żadne konsekwencje.
Jarosław Kaczyński dał zresztą sygnał, że choć sam Morawiecki zostaje, to jego pozycja istotnie słabnie. Tak bowiem należy odczytywać wycinanie otoczenia premiera.
Michała Dworczyka zresztą PiS-owski aktyw upokorzył. Można było przecież zrobić tak, że Dworczyk złoży rezygnację, pożegna się z obywatelami za pośrednictwem mediów, wyjaśni, że się wypalił po wielu latach służby Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.
Ale zrobiono tak, że media (a konkretnie "Wprost") opublikowały informację, iż Dworczyk podał się do dymisji, Dworczyk oraz rzecznik rządu temu zaprzeczyli, po czym Ryszard Terlecki, wicemarszałek Sejmu, powiedział publicznie, że Dworczyk może już dymisję złożył, może nie złożył, ale jeśli nie złożył, to lada moment złoży.
Ten mocarny Michał, który mailowo potrafił niejedno stanowisko w administracji państwowej załatwić oraz niejednego ministra obsztorcować (chociaż najczęściej za jego plecami), został przez partyjny aktyw ukarany.
Skądinąd na biednego i niewinnego nie trafiło. Michał Dworczyk odchodzi przecież jako najbardziej upolityczniony szef Kancelarii Premiera, jaki kiedykolwiek był. Odchodzi szef Kancelarii Premiera, której pracownicy szczuli na innych ludzi w celach politycznych, zajmowali się PR-em i pośrednictwem pracy, a nie rozwiązywaniem problemów zwykłych ludzi.
Rola premiera
Premier nie ma szans wyjść po zimie bez szwanku, który pozwoliłby mu dociągnąć PiS-owski wóz do wyborów.
Dlaczego? Bo nie będzie węgla. A jak nawet węgiel będzie, to będzie drogi.
A jak akurat będzie węgiel i będzie tani, to drogie będą chleb i masło.
Do tego energia elektryczna, gaz, woda. Wszystko.
I oczywiście można mówić, że to efekt wojny, pandemii, zmian w otaczającym nas świecie, ale to wszystko bez znaczenia - twarzą tego, co złe, dla wielu Polaków jest i będzie Mateusz Morawiecki.
Premier więc może dwoić się i troić, opowiadać jednego dnia, że węgla nie zabraknie, by następnego mówić, że zabraknie tylko kilku tysięcy ton, a i tak wyjdzie z zimy dodatkowo poobijany.
Ale nie ma co się obrażać na rzeczywistość: taka rola politycznego zderzaka.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl