Morawiecki miał plan na KNF. "Afera nie mogła przyjść w gorszym momencie"
Afera KNF nie mogła przyjść w trudniejszej chwili dla Mateusza Morawieckiego. Miał plan głębokich zmian w tej instytucji. Plan polegał na tym, żeby premier wreszcie miał realną władzę nad Komisją.
15.11.2018 | aktual.: 15.11.2018 15:22
- Morawiecki ma w tej chwili urwanie głowy, niektórzy pytają o jego rolę w całej sprawie. Zobaczymy, czy uda mu się jednocześnie zreformować KNF i wyjaśnić aferę do końca, aby nie ciągnęła się jak ogon za partią przed wyborami parlamentarnymi - mówi nam jeden z prominentnych polityków Prawa i Sprawiedliwości.
To właśnie od długofalowej skuteczności na polu nadzoru finansowego będzie zależała polityczna kariera Mateusza Morawieckiego, który został powołany na premiera właśnie do takich celów. Afera KNF przyszła w najgorszym momencie.
Chrzanowski? "Za miękki facet na tę robotę"
Jak samą sprawę spotkania Leszka Czarneckiego z Markiem Chrzanowskim tłumaczy się w partii?
- Marek jest nie do obrony. To był za miękki facet na tę robotę, akademik. Niech się teraz tłumaczą ci, którzy za nim lobbowali - mówi jego dalszy znajomy z sektora finansowego, obecnie poseł PiS.
- Od początku było dla nas jasne, że Leszek Czarnecki może coś szykować. To strategia ucieczki do przodu, w sytuacji, w której KNF przeprowadzało kontrole w jego bankach. Taśmy trzymał przez ponad pół roku, a zostały opublikowane na dzień przed negatywną opinią Komisji wobec Idea Banku, który nie miał prawa do handlowania wierzytelnościami GetBacku. Poza tym wystarczy poczytać sprawozdania finansowe, żeby dowiedzieć się, że zarówno Getin jak i Idea są dzisiaj praktycznie niewypłacalne. Brakuje im kilku mld zł kapitału - dodaje osoba z otoczenia KPRM. I na pytanie o nowego prezesa Komisji, dodaje:
- Na tę chwilę nie ma jeszcze pewnego kandydata za Marka Chrzanowskiego. Szukamy kogoś, kto nie ulegnie presji, która wiąże się z wykonywaniem tego zawodu.
"Nie ma mowy o zamiataniu sprawy pod dywan"
- KNF od lat niedomaga w obszarze rynków kapitałowych. Szwankuje przede wszystkim nadzór nad funduszami, co wyszło jaskrawie przy aferze Amber Gold oraz GetBack. Również nadzór bankowy ma wiele grzechów, choćby dopuszczenie do takiej skali zaciągania kredytów we frankach. Po stronie premiera Morawieckiego była świadomość tych słabości, chęć ich systemowego zreformowania - mówi Wirtualnej Polsce polityk działający przy jednej z instytucji gospodarczych rządu. Jak dodaje, o taśmach Chrzanowskiego Morawiecki dowiedział się z mediów i był nimi wyraźnie zaskoczony.
Po swojej nominacji na szefa KNF Chrzanowski, obok ówczesnego prezesa NBP Adama Glapińskiego oraz wicepremiera Mateusza Morawieckiego, przedstawiany był jako element "tercetu, który ma zapewnić nowej ekipie równy rytm i płynną melodię w polityce gospodarczej" (cytat z "Gazety Prawnej"). Ale dziś to właśnie jego korupcyjne oferty, które - jak twierdzi miliarder Leszek Czarnecki - Chrzanowski miał składać podczas rozmowy z nim, przyprawiają Morawieckiego o ból głowy.
- Premier jasno powiedział, że nie ma mowy o zamiataniu sprawy pod dywan. Ta sprawa musi być wyjaśniona do samego dołu - słyszymy.
Nie o samo wyjaśnienie jednak chodzi, ale może przede wszystkim o stworzenie takich ram funkcjonowania instytucji powołanej do nadzorowania rynków, która nie będzie stwarzała pola do nadużyć.
Właśnie dlatego, niedługo po ujawnieniu afery GetBack, Ministerstwo Finansów przygotowało zmianę w ustawie o nadzorze nad rynkiem kapitałowym, złożoną w Sejmie 4 września. To pokłosie dyskusji nad systemową niewydolnością Komisji Nadzoru Finansowego, która rozpoczęła się w kręgach rządowych ponad pół roku temu. Można powiedzieć, że w jakimś sensie nieświadomie antycypowała możliwość wystąpienia afer takich jak ta, opisana 13 listopada przez "Gazetę Wyborczą" oraz "Financial Times".
W przygotowanej zmianie (przegłosowanej 9 listopada przez Sejm) chodzi głównie o przekształcenie Komisji Nadzoru Finansowego w państwową osobę prawną z samodzielną gospodarką finansową oraz budżetem, który nie będzie podlegać ograniczeniom wynikającym ze stabilizującej reguły wydatkowej, co ma przełożyć się na skuteczniejsze dysponowanie środkami oraz lepsze kadry.
Kluczem do skuteczniejszej kontroli samego KNF-u jest zwiększenie przepływu informacji pomiędzy instytucją a innymi podmiotami państwowymi. Stąd pomysł, aby powołać przedstawicieli ministra-koordynatora służb specjalnych oraz prezesów UOKiK i BFG. Równocześnie swojego przedstawiciela miałby każdorazowo wyznaczać prezes rady ministrów.
Sprawdzian Morawieckiego
- Problem polega na tym, że choć premier formalnie sprawuje kontrolę nad Komisją Nadzoru Finansowego, jego kompetencje ograniczają się głównie do mianowania prezesa. W starej ustawie nie ma efektywnych narzędzi do realnego nadzoru - mówi rozmówca WP.
- Z inicjatywy Mateusza Morawieckiego podjętej pół roku temu, przy KNF stworzony zostanie również Fundusz Edukacji Finansowej, którego celem będzie ochrona i informowanie o ryzykach inwestycyjnych klientów indywidualnych. Zaostrzone zostaną również kary za nadużycia finansowe - dodaje.
Czy premier Morawiecki, który według naszych informacji wymógł błyskawiczną dymisję na Marku Chrzanowskim (jeszcze 13 listopada były już prezes KNF twierdził, że nie rozważa odejścia z pracy), będzie równie skuteczny przy reformowaniu instytucji, którą zarządzał? Z pewnością proponowane zmiany: sposób finansowania, większe środki na edukację i wzmocnienie kadr, bezpośredni przedstawiciele-obserwatorzy w KNF i realny nadzór premiera to kroki w dobrą stronę. Na szali jest bowiem odbudowanie zaufania do instytucji, której najcenniejszym kapitałem, jaki posiada, jest właśnie zaufanie. W tej chwili zadanie przypomina łatanie przeciekającego statku podczas sztormu. Liderzy sprawdzają się jednak właśnie w takich warunkach.
Albo toną.
Marcin Makowski dla WP Opinie