"Znalazł się w samym centrum brutalnego ostrzału"
Spór między Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem stał się treścią polskiej polityki w latach 2007-2010. Zdaniem Jana Rokity, prezydent nie miał wyboru - musiał ustawić się w roli tak ostentacyjnego obrońcy PiS. Rokita podkreśla, że to okoliczności przesądziły o jego postawie i ją usprawiedliwiają. Nawet gdyby nie był bratem bliźniakiem lidera opozycji, to każdy w jego sytuacji, musiałby wejść z nim w taktyczny sojusz.
"Po przegranej PiS, to on znalazł się w samym centrum propagandowego ostrzału. I to na nim Tusk będzie sprawdzać wartość swojego 'kopernikańskiego' odkrycia: czy da się rządzić za pomocą ideologii antypisu?" - wyjaśnia. Jak twierdzi, ten "eksperyment" prowadził Janusz Palikot za przyzwoleniem Tuska, a może i z jego inspiracji. "Więc na tym polu Leszek Kaczyński musi się także bronić. Wszystko to spycha go jednoznacznie w polityczne ramiona brata" - dodaje Rokita.
Jaką ocenę Lechowi Kaczyńskiemu wystawia były polityk PO? "Był świetny, jeśli mierzyć jego prezydenturę rozmachem i idealizmem jego wizji politycznej. Słaby, jeśli mierzyć ją jakością zarządzania, umiejętnościami negocjacyjnymi czy zdolnością przekuwania wizji w czyn. No i - co oczywiste - w przeciwieństwie do swojego brata był słabo dostosowany do marketingowych wymogów nowej polityki. Należał ewidentnie do starej szkoły" - czytamy w "Anatomii przypadku".