Mocne uderzenie Rokity

Jan Rokita obnaża prawdę o politykach...

Obraz

/ 18Rokita ujawnia tajemnice Tuska!

Obraz
© AKPA / Euzebiusz Niemiec

W wywiadzie-rzece z Robertem Krasowskim były polityk Platformy Obywatelskiej wyjawia, że dla Donalda Tuska intryga jest naturalnym stanem politycznego świata. Dlatego sam cały czas roztacza sieć różnorodnych intryg, zwłaszcza mających blokować możliwość współpracy ze sobą osób z jego otoczenia. Dodaje, że Tusk nieustannie śledzi spiski, zapobiega im, likwiduje je prewencyjnie, zanim się narodzą. Przy czym, robi to otwarcie i bezceremonialnie.

Tak było od początku istnienia Platformy: "Samo podejrzenie, że ktoś myśli w kategoriach frakcji, wywoływało furię Tuska i oskarżenia o 'skażenie wąglikiem' (...). Tusk miał od początku PO idee fixe jedynowładztwa". To różni Tuska od Kaczyńskiego, który dochodził do władzy jednoosobowej stopniowo i nigdy nie był w pełni konsekwentny.

"Jeśli ktoś deklaruje, że ma jakieś swoje polityczne cele, że chce coś zrobić w państwie wedle własnego projektu, to w uszach Tuska brzmi to jak ostrzeżenie: ma w kieszeni sztylet, którego kiedyś użyje przeciw tobie" - zdradza Rokita. W efekcie wytwarza wokół siebie specyficzny rodzaj pałacowej kultury, rodem z opowieści o dworze Katarzyny Medycejskiej albo kardynała Richelieu. "To normalną współpracę z nim w dobrej wierze i zaufaniu czyni w zasadzie niemożliwą" - podsumowuje Rokita.

(js)

/ 18"Wykonywał dla Tuska najbrudniejszą robotę, wkrótce znalazł się na liście ofiar"

Obraz
© AKPA / Jordan Krzemiński

Grzegorz Schetyna, jak stwierdza Rokita, był ostatnim człowiekiem w Platformie z jakimś zakresem podmiotowości. Tusk tolerował go, bo potrzebował go jako narzędzia do rzeczy, których sam nie chciał robić. "Robił dla Tuska najbrudniejszą w partii robotę kadrowca: eliminował, kogo Tusk kazał, bez zmrużenia oka, nawet jeśli to byli jego przyjaciele, organizował większość na zjazdach regionalnych ludziom, których Tusk wskazywał na liderów, straszył, kogo trzeba(...). A przy tym zawsze manifestował personalną lojalność wobec szefa, wręcz bezgraniczną" - wymienia były polityk PO.

Wkrótce jednak okazało się, że "drapieżność Tuska" - jak to ujmuje Rokita - nie zna wyjątków. I również Schetyna znalazł się na liście jego "ofiar".

/ 18"Poświęca nawet tych, z którymi wypił tyle wina!"

Obraz
© AKPA / Jarosław Wojtalewicz

Afera hazardowa wzmocniła Tuska - Jan Rokita w "Anatomii przypadku" tłumaczy, dlaczego było to możliwe. Stwierdza wręcz, że przykładzie postępowania Tuska w tej sprawie powinno się nauczać... technologii sprawnego zarządzania aferą kryminalną we własnym obozie politycznym! Zdaniem Rokity, w tym obszarze polityki, Tusk jest znacznie lepszy od wszystkich innych polityków. Aferę hazardową Tusk potraktował od początku ściśle politycznie, a nie jako problem z dziedziny etyki życia publicznego. Jako okazję do podjęcia intrygi, której inaczej podjąć by się nie dało.

"Taka okazja, żeby załatwić problem Schetyny, może się już nie powtórzyć. (...) W związku z tym pistolet etyczny musi trafić nie tylko w Schetynę jako dorozumianego przez wszystkich 'ojca chrzestnego'. Ale można pokazać przecież jeszcze większą determinację etyczną i na oczach publiczności rozstrzelać także nazbyt panoszący się już własny dwór. I wtedy ludzie zbaranieją na chwilę z wrażenia. Powiedzą: 'Patrzcie, toż to żywy Katon! Poświęca nawet tych, z którymi wypił tyle wina!'" - tłumaczy posunięcia Tuska.

/ 18"Jest politykiem totalnym"

Obraz
© AKPA / Euzebiusz Niemiec

"Tusk jest politykiem tout court: wszystko jest dlań polityką" - stwierdza Rokita. Dodaje, że właśnie w tym tkwi główne źródło jego siły, gdyż polityka wymaga absolutnego oddania.

Przyznaje, że premier wpadł w "chorobę cezaryzmu", ale wie, że jeśli chce się utrzymać przy władzy musi trwać w bezruchu. Bo to właśnie bezruch "chroni cezarystyczny potencjał przed zużyciem" - wyjaśnia Rokita. Cechą Tuska jest spryt, a wszystko osiągnął własnym czarem i brutalnością.

Tusk sprawuje "rządy osobiste", które zmniejszają znaczenie instytucji: sejmu, marszałka, ministrów, partii, a nawet samorządu terytorialnego. "Ich zwyczajne procedury mogą się toczyć, tylko o ile nikt nie powołał się na argument, że Tusk jest przeciw. Powołanie się na Tuska działa jako ustrojowe weto, paraliżujące prace" - wyjaśnia były polityk PO.

/ 18"Po sprawie 'Bolka' pozostał niesmak"

Obraz
© AKPA / Jacek Kurnikowski

Z perspektywy ostatnich 30 lat, Jak Rokita przyznaje zasadniczą rację strategii Lecha Wałęsy. Jest tylko jedna rzecz, z którą się nie może się pogodzić - sprawa "Bolka". "I nie chodzi o fakt bardzo dawnej współpracy, ale o tę małość, jaką wykazał Wałęsa, używając jako prezydent służb specjalnych niepodległego państwa do tego, aby skorygować nie najlepsze strony swojego życiorysu z czasów młodości. Wałęsa był zbyt wielki, aby być tak mały. Miał mandat historii. Trudno mi sobie wyobrazić takich polityków, jak de Gaulle czy Piłsudski, którzy posyłaliby służby, aby wymazać fragmenty własnego życiorysu. Oni by przeszli nad tym do porządku z pańskim poczuciem wyższości. Moim zdaniem tak powinien postąpić Wałęsa. Postąpił inaczej i pozostał po tym niesmak" - stwierdza w wywiadzie-rzece z Robertem Krasowskim.

Rokita wyznaje, że na początku lat 80. uważał Lecha Wałęsę za delikatnie mówiąc, mało rozgarniętego. Myślał, że władza w "Solidarności" wpadła w nieodpowiednie ręce. Nie spodziewał się po nim wiele dobrego, ale z czasem nabrał do niego szacunku, a Wałęsa wyrósł na, jak to ujmuje, "króla Polski", który "przyjmował dworzan w pozycji półleżącej na kanapie", więc także on nie kwestionował autorytetu tego "monarchy".

/ 18"Tusk spełnia się w uznaniu mediów i opinii publicznej"

Obraz
© AKPA / Andrzej Engelbrecht

Jak podkreśla Rokita cała władza w Polsce jest skumulowana w rękach Donalda Tuska - "jedynego prawdziwego aktora". Tyle, że Tusk dzierżąc władzę polityczną, wcale nie ceni sztuki rządzenia: "Zawsze odpychał od siebie konieczność rozwiązywania jakichś skomplikowanych dylematów, jakich na tuziny dostarcza każdego dnia nowoczesne państwo" - zwraca uwagę. Na tym polega paradoks "systemu Tuska" - cała władza spoczywa w jego rękach, ale rządzenie jest rozproszone i coraz bardziej odpolitycznione. "Polską na co dzień rządzą urzędnicy, procedury Unii Europejskiej, lobbyści. A w końcu - wcale nie najmniej ważny na tej liście - przypadek" - stwierdza Rokita.

Były polityk PO wierdzi, że Tusk sam się ogranicza, gdyż w jego wypadku kumulacja władzy nie służy wielkiej ambicji politycznej, ale pragnieniu sławy. Podkreśla przy tym, że Tusk nigdy nie miał inklinacji do "dworskiego pławienia się w przywilejach władzy", ale jego zdaniem Tusk spełnia się w uznaniu. "Uznaniu mediów, uznaniu opinii publicznej, uznaniu świata. Byciu postrzeganym jako władca i niemal suweren. To są zdjęcia na okładkach tygodników, rozliczne nagrody, szacunek świata celebrytów" - wymienia. Dlatego ten polityk nałożył swoim ambicjom rządzenia tak minimalistyczne ramy.

/ 18"Kocha rolę partyjnego przywódcy, dobrze się czuje w swojskim i rubasznym klimacie"

Obraz
© Newspix.pl / Krzysztof Burski

Charakteryzując Jarosława Kaczyńskiego były polityk PO zwraca uwagę, że autentycznie kocha on rolę partyjnego przywódcy i jest predestynowany do budowania partii, gdyż dobrze się czuje "w swojskim i rubasznym klimacie towarzyszy partyjnych". "Zawsze lubił jeździć po kraju, spotykać się z terenowymi działaczami, których lubił i którzy jego lubili. (...) Podziwiałem tę jego cechę, bo sam strasznie się męczyłem w partyjnym klimacie" - wyznaje Rokita.

Do prezesa PiS zawsze miał raczej ambiwalentny stosunek. Choć jak przyznaje: "Wiedziałem, że jest bardzo inteligentnym i trzeźwym obserwatorem rzeczywistości. Że ma odwagę myślową wyprowadzania nawet bardzo nieprzyjemnych, ale logicznych konkluzji ze swojego myślenia. I - co najważniejsze - że po 4 czerwca 1992 r. stał się dla jakiejś części patriotycznie nastawionych Polaków uosobieniem ich idealistycznych marzeń o Polsce z duszą anielską. Więc warto byłoby z nim współrządzić. A nawet więcej: był taki moment, w którym zdałem sobie sprawę, że nie da się go już wyminąć, jeśli nie chce się rządzić przeciw temu ważnemu kawałkowi Polski!".

/ 18"Premier z Krakowa" o Kwaśniewskim: dandys, salonowiec, pragnął wygodnego życia wśród elit

Obraz
© AKPA / Jacek Kurnikowski

O Aleksandrze Kwaśniewskim mówi "dandys" i "salonowiec", który pragnął wygodnego życia w świecie elity, ale nie elity moralnej, tylko takiej z magazynu "Świat Elit". Zdaniem Rokity to "parweniusz, który postanowił zbudować pałac", który pełnił "nieformalny patronat nad licznym środowiskiem eszetespowsko-biznesowym, spragnionym - tak samo jak prezydent - łatwego i wygodnego życia". Ważna była dla niego rola "bossa".

Stwierdza, że były prezydent jest modelowym okazem konformizmu: "płyńmy, skoro nam się udało złapać wiatr w żagle. I to nie na tratwie, ale na jakimś eleganckim jachcie", który o prawdziwej polityce zaczął myśleć dopiero później, gdy pojawił się AWS, a Leszek Miller przejął władzę nad SLD, rzucając mu w ten sposób rękawicę.

Jednocześnie nazywa Kwaśniewskiego ulubieńcem Fortuny, który czego się nie dotknął to okazywało się sukcesem. "Zresztą czy w ogóle potrafimy sobie wyobrazić Aleksandra Kwaśniewskiego bez sukcesu?" - pyta. Nie ceni jednak jego prezydentury, gdyż nie prowadził polityki sprawczej - takiej, która "siłą woli i umysłu człowieka rzeczywiście zmienia świat. Która ma własną agendę i wprowadza ją w życie, wbrew przeciwnościom".

/ 18Bracia Kaczyńscy bali się Rokity, a leceważyli Tuska?

Obraz
© AKPA / Euzebiusz Niemiec

Jan Rokita uważa, że bracia Kaczyńscy w 2005 r. obawiali się jego, a nie Tuska. "Stawiali od jakiegoś czasu najbardziej serio na prezydenturę i w niej zaczęli widzieć gwarancję swoich wpływów w przyszłej koalicji. Bali się, że jeśli zostanę premierem, będę chciał ograniczyć wpływy prezydenta, zgodnie z logiką narzucaną przez polski ustrój. Trochę z tymi ich ówczesnymi obawami było tak jak w bajce Trembeckiego o myszce, lisku i kogucie: nie obawiali się grzecznego liska Tuska, ale groźnego koguta Rokity".

Zdaniem Rokity bracia uważali, że Platforma jest partyjnie silna, więc wygra wybory parlamentarne, natomiast w Tuska nie wierzyli. Zresztą nie byli jedynymi, którzy niefrasobliwie zlekceważyli Tuska. "Tusk w pewnym sensie na to przyzwalał, dostarczając swoim sposobem bycia w polityce powodów do traktowania go jako kogoś nie do końca poważnego" - przyznaje Rokita. Sam podkreśla, że nigdy tak nie traktował Tuska.

10 / 18Czy Kaczyński jest zdolny do brawurowych czynów, czy tylko do wojowniczych słów?

Obraz
© Newspix.pl / Jacek Herok

Zdaniem Rokity, kiedy Kaczyński wydawał się groźny, kiedy "straszono nim dzieci", naprawdę groźny wcale nie był. Moment, kiedy wykazał się największą odwagą i konsekwentnym myśleniem antysystemowym miał miejsce w 1991 r., kiedy publicznie wzywał Wałęsę jako szef jego kancelarii, żeby rozwiązał kontraktowy sejm, który nie chciał się sam rozwiązać, i dekretem oktrojował ordynację wyborczą. "To jest jeden z wielkich momentów w historii Jarosława Kaczyńskiego, kiedy jego myślenie antysystemowe idzie w parze z wizjonerstwem. (...) Zawsze zastanawiałem się, czy odwaga i wizjonerstwo Kaczyńskiego wynikały wtedy z tego, że to nie on, tylko Wałęsa miał podjąć ryzyko. Bo to jest właśnie ten kluczowy problem, czy i na ile Kaczyński jest zdolny także do brawurowych czynów, a nie tylko do wojowniczych słów" - zwraca uwagę w wywiadzie-rzece.

W jakimś sensie Wałęsa i Kaczyński są, zdaniem Rokity, Don Kichotami. "Jeden w niespełnionej pogoni za cieniem silnej władzy, której tak naprawdę nie chce, bo się jej boi i nie wiedziałby, co z nią zrobić. Drugi w niestrudzonym pościgu za cieniem rewolucji, której również tak naprawdę nie chce, bo się jej boi i nie wiedziałby, jak ją przeprowadzić" - tłumaczy.

11 / 18"Chuligan, sam siebie obsadził w historycznej roli prawdziwego skurwysyna"

Obraz
© Newspix.pl / Maciej Gocłoń

Jan Rokita charakteryzując Leszka Millera zwraca uwagę na jego twardy charakter, odwagę i determinację, przystosowanie do trudnego, proletariackiego życia oraz gotowość do walki w trudnych warunkach. Nazywa go "chuliganem", który sam siebie obsadził w historycznej roli "prawdziwego skurwysyna". Podkreśla jego buńczuczność i nihilizm, przyznaje, że to wybitny polityk, ale groźny.

"Jako przywódca opozycji pierwszy wychodził z przekonania, że władzę trzeba zatłuc dowolnie brutalnym narzędziem, a dopiero po jej obaleniu rozejrzeć się w skali uczynionych przy okazji szkód" - zwraca uwagę. Zdaniem Rokity skala sukcesu, jaki Miller osiągnął w 1997 r. okazała się jego przekleństwem. "Zbyt duży sukces zrodził w nim takie poczucie siły i pewności siebie, że utracił instynkt samozachowawczy" - uważa.

Rokitę raziły bon moty Millera - "tandetne, wulgarne, o jawnie seksualnym podtekście". Ale jeden stał się symbolem jego rządów - "Jeśli kiedyś obiecywalibyśmy gruszki na wierzbie, to one tam wyrosną". To Millera były polityk PO obarcza odpowiedzialnością za wprowadzenie Andrzeja Leppera na salony.

12 / 18Rokita o Komorowskim: jowialność, oportunizm, celebracja

Obraz
© AKPA / Andrzej Engelbrecht

Bronisław Komorowski, podobnie jak wcześniej Kwaśniewski to zdaniem rozmówcy Roberta Krasowskiego prezydent dobrze dostosowany do tego urzędu, gdyż nie jest on skonstruowany dla ludzi z mocnym charakterem i wyrazistymi celami, jak Lech Wałęsa, a potem także Lech Kaczyński, którzy cały czas prezydenturę "rozsadzali", także ze szkodą dla samych siebie.

"Jowialność, uśmiech, oportunizm, celebracja, dwór. Tusk posyłając na prezydenta Komorowskiego, ironizował nie bez powodu na temat żyrandoli" - podsumowuje Rokita.

13 / 18"Znalazł się w samym centrum brutalnego ostrzału"

Obraz
© AKPA / Jarosław Wojtalewicz

Spór między Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem stał się treścią polskiej polityki w latach 2007-2010. Zdaniem Jana Rokity, prezydent nie miał wyboru - musiał ustawić się w roli tak ostentacyjnego obrońcy PiS. Rokita podkreśla, że to okoliczności przesądziły o jego postawie i ją usprawiedliwiają. Nawet gdyby nie był bratem bliźniakiem lidera opozycji, to każdy w jego sytuacji, musiałby wejść z nim w taktyczny sojusz.

"Po przegranej PiS, to on znalazł się w samym centrum propagandowego ostrzału. I to na nim Tusk będzie sprawdzać wartość swojego 'kopernikańskiego' odkrycia: czy da się rządzić za pomocą ideologii antypisu?" - wyjaśnia. Jak twierdzi, ten "eksperyment" prowadził Janusz Palikot za przyzwoleniem Tuska, a może i z jego inspiracji. "Więc na tym polu Leszek Kaczyński musi się także bronić. Wszystko to spycha go jednoznacznie w polityczne ramiona brata" - dodaje Rokita.

Jaką ocenę Lechowi Kaczyńskiemu wystawia były polityk PO? "Był świetny, jeśli mierzyć jego prezydenturę rozmachem i idealizmem jego wizji politycznej. Słaby, jeśli mierzyć ją jakością zarządzania, umiejętnościami negocjacyjnymi czy zdolnością przekuwania wizji w czyn. No i - co oczywiste - w przeciwieństwie do swojego brata był słabo dostosowany do marketingowych wymogów nowej polityki. Należał ewidentnie do starej szkoły" - czytamy w "Anatomii przypadku".

14 / 18"Zmieniał nastroje, irytował się, stroił fochy"

Obraz
© AKPA / Jacek Kurnikowski

Zdaniem Jana Rokity Tusk skuteczne zdemonizował prezydenturę Lecha Kaczyńskiego. "W krzywym zwierciadle antypisu Leszek Kaczyński stał się uosobieniem kogoś ze szczególną predylekcją do awanturnictwa. A przecież akurat awanturnictwa nie było w nim za grosz" - stwierdza były polityk Platformy Obywatelskiej. Jak mówi, łatwiej obronić tezę o awanturnictwie jego brata. Przyznaje jednak, że Lech Kaczyński był uparty, zmieniał nastroje, irytował się, stroił fochy.

W opinii Rokity Lech Kaczyński znalazł się nagle w "samym oku politycznego cyklonu", niejako w zastępstwie brata. "Po prostu, gdy Jarosław przegrał, to on został z Tuskiem sam na placu boju. A jak na barykadzie zostaje tylko jeden żołnierz, to wszyscy strzelają do niego, a on musi strzelać do wszystkich. To nie była rola dla niego, zupełnie nie umiał się w niej odnaleźć. Do pewnego momentu reagował nazbyt alergicznie, potem mu doradzono, żeby na większość ataków machał ręką. Ale w obu wariantach jednak przegrywał" - podsumowuje.

15 / 18"Historia polityki polskiej dzieli się na czas przed Marcinkiewiczem i po nim"

Obraz
© Newspix.pl / Rafał Oleksiewicz

W "Anatomii przypadku" Rokita wyjawia, że Kazimierz Marcinkiewicz był pod wielkim wrażeniem skali i mocy władzy premiera. Tyle, że: "odkrył swoją moc zmieniania świata i postanowił z niej nie skorzystać. A skoncentrować się w zamian na sprofesjonalizowanym marketingu własnej osoby. Niełatwa zaiste rzecz do zrozumienia" - mówi Rokita.

Zdaniem byłego polityka PO Marcinkiewicz był autorem prawdziwej rewolucji w polskiej polityce i pod tym względem historia polityki polskiej dzieli się na czas przed Marcinkiewiczem i po nim. Chodzi o przewagę agendy piarowskiej nad agendą państwową. "W tym sensie faktycznie był prototypem modelu premierostwa rozwiniętego i udoskonalonego potem przez Tuska. System marketingu i reklamy własnej osoby, jaki skonstruował w kancelarii premiera, był całościowy, działał ustawicznie i został dostosowany do popkulturowych, tabloidalnych upodobań współczesnej publiczności. To było profesjonalne i nowatorskie" - przyznaje.

Rokita mówi też o ambicjach Marcinkiewicza uzyskania realnej podmiotowości: "Mówił mi kiedyś, że ten pierwszy okres jego premierostwa to przedmowa. A właściwa książka się zacznie, kiedy on pójdzie do wyborów jako premier na czele obozu i wygra. I wtedy dopiero zacznie się jego autorska opowieść".

16 / 18"To nigdy nie będzie mu darowane"

Obraz
© Newspix.pl / Krzysztof Burski

W "Anatomii przypadku" Jan Rokita stwierdza, że dla Jarosława Kaczyńskiego zwycięstwo w wyborach w 2005 r. było zaskoczeniem. Stwierdza wręcz, że od czasu kłótni z Wałęsą i rozpadu PC Kaczyński stracił "zwierzęcy instynkt parcia na władzę". "To przebija z wielu jego wypowiedzi w tamtym czasie (...). Jest autorefleksyjny, zastanawia się nad tym, czy nie jest nazbyt anachroniczny albo niedostosowany do czasu. Ogarnia go zwątpienie, że być może jest już za stary na władzę" - wymienia.

Bracia Kaczyńscy odnieśli wówczas podwójne zwycięstwo i przejęli pełnię władzy, ale w opinii Rokity to, że nie naprawili wówczas wszystkiego, co wymagało naprawy, nie narrobili wszystkich zaniedbań pierwszych lat niepodległości oznaczało "przepuszczenie wielkiej i jedynej okazji". "I to nigdy nie będzie mu darowane" - stwierdza kategorycznie.

W rozmowie z Robertem Krasowskim Jan Rokita przedstawia własną wizję tego, jak wyglądały kulisy podjęcia przez Jarosława Kaczyńskiego decyzji o objęciu premierostwa. Dawny polityk PO uważa, że po części zdecydowały względy braterskie i naciski Lecha, który miał poczucie niezasłużonego - w jego mniemaniu - uprzywilejowania przez los w stosunku do Jarosława. Zdaniem Rokity prezes PiS decyzję podjął z wahaniem, a zrobił to ze względu na... narastające poczucie zagrożenia. Chodziło o wzmagający się "antykaczyzm". "Wzięcie dwóch najważniejszych urzędów w państwie dawało jakieś - złudne jak się miało okazać - poczucie bezpieczeństwa. Pozwalało się okopać braciom wokół bardzo potężnej twierdzy, wewnątrz której stały dwa pałace. (...) I to nie była histeria, były coraz większe powody do obaw o przyszłość" - taką zaskakującą tezę stawia Jan Rokita.

17 / 18"Winni są dwaj bliźniacy, którzy są odmieńcami, mają kompleksy i nie są podobni do zwyczajnych ludzi"

Obraz
© AKPA / Michał Baranowski

Jarosław Kaczyński jest, jak stwierdza Rokita, specjalistą od krytycznego myślenia o świecie. "Jest integralnym pesymistą społecznym, ma też bardziej jezuicką niźli franciszkańską wizję natury ludzkiej. (...) Dlatego nie jest dla mnie dziwne, że świat popkultury, kolorowych magazynów, gejowskich manifestantów i radosnych konsumentów telewizyjnej rozrywki jest wobec niego wrogi" - zwraca uwagę.

Twierdzi, że permanentna kampania negatywna w stosunku do PiS i braci Kaczyńskich stała się fundamentem codziennego działania partii rządzącej. Tusk nakłonił całą Platformę, aby nie zajmowała się od rana do wieczora niczym innym, jak tylko straszeniem ludzi Kaczyńskimi. "Tusk zaś chciał świadomie obudzić poczucie grozy. Władza Kaczyńskich - to jest taka władza, która dzień i noc kombinuje tylko, jakby cię skrępować, ograniczyć i podporządkować. Dlaczego tak robi? Winni są dwaj bliźniacy, którzy są odmieńcami, mają kompleksy i nie są podobni do zwyczajnych ludzi" - wyjaśnia działania PO.

"Od końca 2005 r. obsesyjne stało się przypominanie o powinności walenia w PiS. Jeśli jesteś aktywistą PO, to wziąłeś na siebie zobowiązanie bicia w PiS każdego dnia, gdziekolwiek jesteś, kogokolwiek spotkasz, w pracy, w telewizji czy na trybunie sejmowej, bez znaczenia. Bijesz w PiS, to jesteś patriotą Platformy i leży ci na sercu dobro Polski, nie chcesz bić, jesteś co najmniej podejrzany, do Platformy się nie nadajesz" - tłumaczy tę strategię Rokita. To wtedy powstała nowa hierarchia autorytetów w Platformie - karierę zaczął Palikot, ale "absolutnym ulubieńcem partii" został wkrótce Niesiołowski, dzięki swoim filipikom.

18 / 18"Kapryśne rządy Tuska degenerują państwo"

Obraz
© AKPA / Michał Warda

Rokita zwraca uwagę, że Tusk rządzi poprzez elastyczne reagowanie na to, co akurat się dzieje, przywołuje wyrażenie Zyty Gilowskiej na rządy Tuska, która określiła je jako "kapryśne". Zdaniem polityka to ujmuje istotę sprawy. "Z politycznej plasteliny władca danego dnia lepi to akurat, co mu się zachce" - stwierdza.

"Spadło znaczenie parlamentu, partia rządząca stała się martwa, pozycja marszałka sejmu osłabła, ministrowie są nie aż tak istotni. A ściślej mówiąc, po prostu przestało być ważne, kto te funkcje w ogóle piastuje. Im bardziej fasadowe są instytucje i procedury, tym bardziej nikt nie myśli o ich sprawności. I tak z jeszcze innej strony widać mechanizm degenerowania się państwa. (...) Sensem władzy staje się wtedy intryga personalna" - czytamy w "Anatomii przypadku".

(js)

Wybrane dla Ciebie

Strajk lekarzy w Nigerii. Plaga węży w szpitalach
Strajk lekarzy w Nigerii. Plaga węży w szpitalach
Koszmarne sceny w Meksyku. Dziesiątki zabitych i rannych w wypadku
Koszmarne sceny w Meksyku. Dziesiątki zabitych i rannych w wypadku
Awantura w administracji Trumpa. "Zdzielę cię w twarz"
Awantura w administracji Trumpa. "Zdzielę cię w twarz"
Norwegia wybrała. Centrolewica triumfuje w wyborach parlamentarnych
Norwegia wybrała. Centrolewica triumfuje w wyborach parlamentarnych
Historyczne spotkanie. Prezydent Palestyny w Londynie
Historyczne spotkanie. Prezydent Palestyny w Londynie
Zapomniana choroba w Hiszpanii. Rekord zachorowań
Zapomniana choroba w Hiszpanii. Rekord zachorowań
Nocny atak Izraela. Syryjskie miasta pod ostrzałem
Nocny atak Izraela. Syryjskie miasta pod ostrzałem
Przejechał na rowerze 25 km. Przerażonego chłopca znaleźli policjanci
Przejechał na rowerze 25 km. Przerażonego chłopca znaleźli policjanci
"Mają krew na rękach". Trump o zabójstwie Ukrainki
"Mają krew na rękach". Trump o zabójstwie Ukrainki
Miedwiediew straszy "wojną biologiczną". Wskazał na Zachód
Miedwiediew straszy "wojną biologiczną". Wskazał na Zachód
"Pięta achillesowa NATO". Może stać się celem Putina?
"Pięta achillesowa NATO". Może stać się celem Putina?
Pogrążą Trumpa? Demokraci pokazali kartkę dla Epsteina
Pogrążą Trumpa? Demokraci pokazali kartkę dla Epsteina