Czy Kaczyński jest zdolny do brawurowych czynów, czy tylko do wojowniczych słów?
Zdaniem Rokity, kiedy Kaczyński wydawał się groźny, kiedy "straszono nim dzieci", naprawdę groźny wcale nie był. Moment, kiedy wykazał się największą odwagą i konsekwentnym myśleniem antysystemowym miał miejsce w 1991 r., kiedy publicznie wzywał Wałęsę jako szef jego kancelarii, żeby rozwiązał kontraktowy sejm, który nie chciał się sam rozwiązać, i dekretem oktrojował ordynację wyborczą. "To jest jeden z wielkich momentów w historii Jarosława Kaczyńskiego, kiedy jego myślenie antysystemowe idzie w parze z wizjonerstwem. (...) Zawsze zastanawiałem się, czy odwaga i wizjonerstwo Kaczyńskiego wynikały wtedy z tego, że to nie on, tylko Wałęsa miał podjąć ryzyko. Bo to jest właśnie ten kluczowy problem, czy i na ile Kaczyński jest zdolny także do brawurowych czynów, a nie tylko do wojowniczych słów" - zwraca uwagę w wywiadzie-rzece.
W jakimś sensie Wałęsa i Kaczyński są, zdaniem Rokity, Don Kichotami. "Jeden w niespełnionej pogoni za cieniem silnej władzy, której tak naprawdę nie chce, bo się jej boi i nie wiedziałby, co z nią zrobić. Drugi w niestrudzonym pościgu za cieniem rewolucji, której również tak naprawdę nie chce, bo się jej boi i nie wiedziałby, jak ją przeprowadzić" - tłumaczy.