Mocne tąpnięcie poparcia dla Konfederacji. Znaleźli wytłumaczenie
Spory spadek poparcia w sondażu dla WP politycy Konfederacji traktują jako "efekt wakacji". Co ciekawe, podobnie mówią politycy PiS. Partia rządząca spodziewa się, że ich konkurent przekroczy 10 proc. poparcia w wyborach. A wtedy drzwi do rozmów o powyborczej współpracy znów mogą się otworzyć. - Wciąż jednak liczymy na samodzielną większość. Nastroje przechylają się na naszą stronę - mówi nam sztabowiec PiS.
Konfederacja deklaruje, że ma zupełnie inny cel. - Nie jest nim na pewno koalicja ani z PiS-em, ani z KO - mówią nam politycy tej formacji.
I dodają: - Rozkręcamy się. Prawdziwa kampania dopiero się zaczyna.
Wakacyjne odchylenia
- Z doświadczenia wiemy, że badania przeprowadzane w wakacje nie oddają rzeczywistych nastrojów społecznych, bo to specyficzny okres. Kampania wyborcza wróci na właściwe tory we wrześniu, zapewne więc wyniki w badaniach mniejszych partii też się zmienią. Jedyne, co można dziś stwierdzić, to że Konfederacja mogła mieć już za sobą najlepszy moment - mówi nam jeden z polityków PiS-u.
Rozmawiamy o nowym sondażu poparcia dla partii przeprowadzonym przez United Surveys na zlecenie Wirtualnej Polski. Ekspert United Surveys Marcin Duma zauważa w serwisie X (dawniej Twitter), że najniższy od dawna wynik Konfederacji - 7,8 proc. - może być wspomnianym efektem wakacji.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"A co, jeżeli na początku września wektory sondażowych zmian będą inne? Albo co stanie się, jeżeli ten pomiar okaże się outlierem (pomiar odstający)? Pamiętajmy, że to wciąż badania realizowane w okresie wakacyjno-urlopowym" - napisał Duma w odpowiedzi na post jednego z użytkowników, który stwierdził, że Konfederacja nie przekroczy progu wyborczego.
Politycy Konfederacji mają z pewnością dużo większe ambicje niż walka o przekroczenie pięcioprocentowego progu. Mają też uzasadnione powody, by wierzyć, że ich wynik będzie znacznie lepszy - wiele sondaży w ostatnich miesiącach wskazywało, że formacja ta może przekroczyć 10 proc. w wyborach.
- Dla nas realnym wskaźnikiem poparcia są tłumy na spotkaniach ze Sławomirem Mentzenem i Krzysztofem Bosakiem w całym kraju oraz entuzjazm tych ludzi. A także bardzo dobre reakcje Polaków podczas zbiórki podpisów pod listami Konfederacji - mówi Wirtualnej Polsce Przemysław Wipler, kandydat Konfederacji w Toruniu.
Jak przekonuje, "Polacy są wciąż na wakacjach, a prawdziwa kampania zaczyna się wrześniu". - Wejdziemy w nią dobrze przygotowani, by walczyć o każdy głos. W trakcie wakacji nie wydarzyło się nic istotnie wpływającego na poparcie Konfederacji innego niż same wakacje, które wpływają na jakość robionych podczas ich trwania sondaży - dodaje lider toruńskiej listy.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Na czas wakacji swoje tournée po Polsce "zawiesił" Sławomir Mentzen. Gdy objeżdżał Polskę wiosną, notowania Konfederacji rosły.
Nic zatem dziwnego, że Konfederacja liczy, że gdy w trasę przedwyborczą ruszą wspólnie Mentzen z Bosakiem, notowania tej formacji znów poszybują.
Dziś takiej pewności jednak nie ma.
Konfederacja zmienia ton. "Żadnej koalicji"
Nieoficjalnie od polityków Konfederacji słyszymy, że ich zdaniem wyniki tego ugrupowania byłyby jeszcze wyższe - przekraczające nawet 20 proc. - gdyby nie obawy części wyborców, którzy mogliby oddać głos na tę partię, że wejdzie ona w koalicję z PiS lub Koalicją Obywatelską.
To dlatego - jak ustaliliśmy - liderzy Konfederacji tak mocno publicznie podkreślają, że nie ma mowy o żadnych powyborczych sojuszach - przynajmniej nie po najbliższych wyborach parlamentarnych 15 października.
PiS idzie na zderzenie, Konfa liczy na przedterminowe wybory
Konfederacja we wrześniu i październiku może mieć problem, bo PiS - jak zapowiadają sztabowcy tej partii - planuje doprowadzenie do maksymalnej polaryzacji i "totalnego zderzenia" z Koalicją Obywatelską (stąd m.in. ofensywa z referendum). Tym samym rządzący mogą zostawić mniej przestrzeni dla mniejszych formacji. A przynajmniej na to właśnie liczą.
Formacja Mentzena i Bosaka ma inny plan: doprowadzić do stworzenia podziału "Konfederacja kontra reszta świata". Tak o tym mówią sami politycy tego ugrupowania. Najbliższe tygodnie zweryfikują te zamiary.
Niemniej dziś ani PiS, ani Konfederacja nie chcą przesądzać, jakie wyniki osiągną 15 października. Rządzący w ogóle unikają komentowania sondaży (nawet tych publikowanych przez "Wiadomości" czy portal braci Karnowskich), podkreślając za każdym razem, że dla nich najważniejszym sondażem są wybory, a wszelkie badania mają w większym stopniu "kreować rzeczywistość, a nie ją opisywać".
Dziś pewne jest jedno: PiS (z przystawkami) nie ma szans na samodzielną większość. Będzie musiało szukać koalicjanta.
Jeśli to się nie uda, PiS - być może - będzie zmuszone stworzyć rząd mniejszościowy i dotrwać do przyspieszonych wyborów. Nikt bowiem z partii opozycyjnych nie chce tworzyć rządu z formacją Jarosława Kaczyńskiego. I to najpewniej po wyborach się nie zmieni.
Na to właśnie liczy Konfederacja, która obstawia, że przyspieszone wybory mogą odbyć się już wiosną 2024 roku. - Wtedy nie będziemy mieć 15 proc. jak dziś, tylko 25. I dopiero wtedy będziemy myśleć o tworzeniu rządu - mówi nam wpływowy działacz Konfederacji.
W kuluarach politycy PiS uśmiechają się, słysząc takie teorie. - Podziwiam chłopaków za ich pewność siebie. Ale lepiej, żeby zeszli na ziemię - mówi o Konfederatach ważny polityk PiS.
Gdyby w wyborach potwierdziły się wyniki sondażu dla WP, to Prawo i Sprawiedliwość traci władzę, nawet tworząc koalicję z Konfederacją. Szansę na przejęcie władzy ma szansę blok trzech komitetów opozycyjnych: Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy. Najwyższy wzrost notuje KO, która dziś może liczyć na 175 mandatów.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
PiS wierzy w niedoszacowanie. "Ludzie się wstydzą"
Eksperci w rozmowie z WP przekonywali, że dla PiS to zły prognostyk przed wrześniową odsłoną kampanii. - PiS traci władzę - komentował prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Z kolei prof. Jarosław Flis dodawał, że słaby wynik Konfederacji - poniżej 8 proc. - byłby "upadkiem ostatniej nadziei PiS-u".
Rządzący jednak w ten scenariusz nie wierzą. W ich wewnętrznych badaniach (a także badaniach innych partii) Konfederacja może liczyć (podobno) na 11-12 proc. PiS zaś ma mieć "ukryty kapitał" w wyborcach, którzy dziś… wstydzą się mówić ankieterom, że będą głosować na rządzących.
- Wiemy, że sporo naszych zwolenników odmawia udziałów w badaniach. Dlatego kierownictwo PiS wychodzi z założenia, że w sondażach jesteśmy niedoszacowani - twierdzi jeden z posłów PiS.
Inny polityk - członek rządu - przekonuje: - Widzimy w naszych badaniach tendencję wzrostową. Odzyskaliśmy oddech, idziemy do przodu. Nastroje będą po naszej stronie.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl