Mocne słowa o Polsce w Parlamencie Europejskim. Europosłowie PiS wyszli z sali
W Parlamencie Europejskim w Strasburgu odbyła się debata o praworządności w Polsce. Oburzenie wywołała wypowiedź Guya Verhofstadta, nawiązująca do niedawnego Marszu Niepodległości w Warszawie. - Tysiące faszystów, neonazistów i zwolenników supremacji białej rasy przemaszerowało 300 km od Auschwitz - mówił belgijski polityk. Reakcja eurodeputowanych PiS była stanowcza. Po szerszej wymianie zdań wyszli z sali.
15.11.2017 | aktual.: 16.12.2017 18:12
W debacie o praworządności w Polsce uczestniczyli m.in. wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans i - w imieniu prezydencji w Radzie UE - wiceminister ds. europejskich Estonii Mati Maasikas. Europosłowie przyjęli następnie kolejną już rezolucję dotyczącą Polski.
Najbardziej emocjonującym elementem debaty było wystąpienie Guya Verhofstadta, przewodniczącego grupy liberalnej w PE. Polityk nawiązał do niedawnego Marszu Niepodległości w Warszawie. - 60 tysięcy faszystów, neonazistów i zwolenników supremacji białej rasy przemaszerowało 300 km od Auschwitz - stwierdził.
- Granica między dumnym patriotyzmem, a czymś, co nazwałbym straszliwym nacjonalizmem, jest cienka - mówił z kolei wiceszef KE Frans Timmermans, również odnosząc się do Marszu Niepodległości. Wyraził przy tym wdzięczność prezydentowi Andrzejowi Dudzie za odcięcie się od ekstremizmu.
"To niedopuszczalne"
Reakcja PiS była błyskawiczna. Na słowa Verhofstadta zareagował europoseł Marek Jurek. - To niedopuszczalne aluzje (...) Ten język nienawiści musi się wreszcie skończyć - apelował.
Głos zabrał też szef delegacji PiS, Ryszard Legutko. - We wschodniej Europie dokonuje się proces upodmiotowienia. I choćby nie wiem, co byście robili, to będzie trwał - oświadczył. - Jakby jakaś dziesiąta część z tego, co działo się w Hiszpanii, działo się w Polsce, to by się pan zamienił w św. Jerzego walczącego ze smokiem - mówił, zwracając się do wiceprzewodniczącego KE Fransa Timmermansa. Oskarżył go przy tym o stosowanie podwójnych standardów, a także działanie na szkodę UE.
Legutko podkreślił, że "działania Komisji Europejskiej, która nie chce dialogu z Polską, tylko stawia ultimatum są bezprawne".
Ostatecznie europosłowie PiS opuścili debatę.
"Skandal i kłamstwo"
- To jest obraźliwe wobec tysięcy Polaków, którzy wyszli na ulice, żeby demonstrować przywiązanie do własnej ojczyzny. To jest skandal i to jest kłamstwo - komentował europoseł PiS Tomasz Poręba tuż po tym, jak eurodeputowani PiS opuścili salę plenarną.
Legutko powiedział z kolei, że trwająca w Parlamencie Europejskim debata na temat praworządności to kolejny "orwellowski seans nienawiści". Zaznaczył, że przedstawianie incydentów z sobotniego Marszu Niepodległości w Warszawie w poprawce do projektu rezolucji (którą złożyła PO) jako "wielkiego marszu faszystów, czy nawet nazistów" ilustruje "systemowe kłamstwo, z którym mamy do czynienia od pewnego czasu w zachodnich mediach". - To jest kompletnie nieprawdziwe - stwierdził.
Do jego słów odnieśli się już europosłowie PO:
Głos ws. debaty zabrał również m.in. były działacz opozycji, za rządów PiS członek Kolegium IPN, Krzysztof Wyszkowski, a także poseł Kukiz'15 Marek Jakubiak.
Interwencję ws. słów Verhofstadta zapowiedział na Twitterze Maciej Świrski, założyciel Reduty Dobrego Imienia.
"Biała Europa", "Wszyscy różni, wszyscy biali"
Internauci dopytują też o reakcję na słowa byłego rzecznika Hillary Clinton ds. zagranicznych. Tuż po marszu Jesse Lehrich tłum manifestujących nazwał podobnie jak Belg: "60 tysiącami nazistów". Jego oburzenie wywołały niektóre prezentowane podczas marszu transparenty, jak: "Biała Europa", "Wszyscy różni, wszyscy biali", "Czysta krew" czy "Módlmy się o islamski Holocaust".
Do sprawy odniósł się we wtorek na antenie radiowej Jedynki marszałek Senatu Stanisław Karczewski. - Będziemy oczywiście interweniować różnymi metodami, różnymi sposobami. Nie może dochodzić do takich sytuacji, że mówi się, że w Polsce 60 tys. faszystów szło ulicami. Przecież to jest oczywisty fałsz. Z nieprawdą trzeba walczyć - zapowiedział. Słowa doradcy Clinton nazwał "bezczelnym kłamstwem".