Młodzi zakochali się w Polsce. Zaskakujące wyniki badań
Młodzi Polacy przez lata uważali się za gorszych i próbowali gonić Zachód. Nagle, kilka lat temu wszystko się zmieniło. Przestali ścigać "króliczka". Zatrzymali się i… poczuli dumę! Uwierzycie, że to dlatego PiS wygrało wybory, Biedronka odniosła wielki sukces, a fani reprezentacji mieli ochotę rozszarpać polskich piłkarzy?
W ramach akcji "Polska PRO100" na 100-lecie odzyskania niepodległości pytaliśmy Polaków, jaka ich zdaniem jest Polska. Do autorów najciekawszych zgłoszeń pojechaliśmy osobiście. W ten sposób powstało 10 reportaży o zwykłych, niezwykłych osobach. Na koniec wszystkie te materiały przeanalizowali dla nas badacze z agencji IQS. Porównali je ze stworzonymi przez siebie raportami Świat Młodych 5 (badanie 16-29-latków bez dzieci) i Adults Power (badanie 35-55-latków), które powstały na bazie dziesiątek rozmów i ankiet przeprowadzonych z ponad 3 tys. Polaków.
Patryk Osowski, Wirtualna Polska: Jestem świeżo po lekturze waszego raportu "Świat Młodych" o Polakach w wieku 16-29 lat. To 430 stron fantastycznej lektury o istotnych przemianach w sposobie myślenia całego młodego pokolenia.
Aleksandra Pierścińska, antropolożka kultury, badaczka, IQS: Badania z ostatnich lat wyraźnie pokazują, że "Polska" stała się niezwykle ważna dla młodych. Polskość i miejsce pochodzenia są dziś niezmiernie ważne – zresztą tak samo jak dla starszego pokolenia
Jak do tego doszło? W Polsce od lat mieliśmy zjawisko gonienia za Zachodem, który bardzo chcieliśmy wreszcie chociaż zobaczyć na horyzoncie. I ta pogoń powodowała, że takie rzeczy jak budowanie własnej pozytywnej tożsamości, a do pewnego stopnia nawet własne poczucie godności odkładaliśmy "na później". Dziś jesteśmy już w innym miejscu i życie młodych wygląda zupełnie inaczej niż kilkanaście lat temu. Jest w nim czas i miejsce na to, żeby zastanowić się nie tylko "jak zarobić na życie", ale też co zrobić, żeby to życie było ważne i fajne.
Ponad 50 proc. osób w wieku 25-29 lat wciąż mieszka w domach rodzinnych - mają pełną lodówkę, dobre relacje z rodzicami, wsparcie finansowe i psychiczne. Mogą dłużej studiować i koncentrować się na sobie. Gdy wchodzą na rynek pracy okazuje się, że też nie jest tak źle jak kilka lat temu. Bo bezrobocie jest najniższe od 1991 roku (dane z 2017 r. – red.), a pracę można bez problemu dostać na umowę (bez umów śmieciowych). Taka poprawa sytuacji ekonomicznej także przyczynia się do tego, że Młodzi spojrzeli na Polskę w nowym świetle – to dla wielu z nich skała, bezpieczne miejsce, które w końcu zapewnia godne życie.
To widać w badaniach?
Aleksandra Pierścińska: I to na bardzo różnych poziomach. W raporcie Brand Asset Valuator agencji Young & Rubicam już 2 lata temu wśród najsilniejszych zdaniem Polaków marek w naszym kraju obok obecnych tam od bardzo dawna Ptasiego Mleczka czy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy pojawiły się nagle "Polska" i "Polski Złoty".
To była rewolucja, ale nie przypadek. Polacy raczej nie marzą o Euro, bo mamy własną walutę, która jest stabilna, nasza, dla wielu jest wręcz symbolem dziedzictwa narodowego. A zwykli ludzie przestali mówić o sobie: "Jestem górnikiem", "Jestem lekarzem", a coraz częściej zaczęli określać się przez swój stosunek do grupy narodowej i tradycji, np. "Jestem katolikiem". Ten trend staje się coraz silniejszy.
On jest bardzo widoczny także w tekstach akcji "PRO100" Wirtualnej Polski. Bo przypomnijmy sobie choćby rozmowę z młodym rolnikiem, który stworzył wielki symbol Polski Walczącej. Albo druhnę z OSP Grodziec, która służy tam z pobudek patriotycznych i by pomagać lokalnej społeczności. Pieniędzy nie ma z tego prawie żadnych. Robi to dla idei, z potrzeby serca – to pozwala czuć, że w życiu oprócz "dorabiania się" ma się też jakiś wyższy, naprawdę ważny cel.
Są jakieś konkretne obszary życia, w których ten głód narodowej wspólnoty Polaków widać w sposób szczególny?
Michał Kot, badacz ilościowy, opiekun kluczowych klientów biznesowych, IQS: Widać go w polityce, w gospodarce, ale ja najbardziej lubię przykłady ze świata sportu. Bo nie uważam, że 15 lat temu Polacy zachwycali się nagle Adamem Małyszem dlatego, że świetnie skakał na nartach. Chodzi o to, że bez mrugnięcia okiem pokonywał Niemców. Nieważne w czym i jak, ale zaczęliśmy wierzyć, że to w ogóle możliwe. Potem Justyna Kowalczyk pokonywała Norweżki i Szwedki. Kiedyś wydawało się, że długo nie dościgniemy Zachodu, a jednak Polacy udowodnili, że w wielu dziedzinach są najlepsi.
Ale prawdziwy fenomen to piłka nożna. Nasze badania pokazują, że Polacy mają dość wojen politycznych, a futbolowe mistrzostwa pozwalają się zjednoczyć nam wszystkim. Bez względu na poglądy, religię, majątek. Bo wszyscy jesteśmy "biało-czerwoni". Dlaczego byliśmy tak wściekli po odpadnięciu z ostatniego mundialu? Bo piłkarze myśleli, że pojechali tam pokazać sportowe umiejętności. Nie rozumieli, że oni są tam od budowania poczucia wspólnoty i tożsamości narodowej milionów Polaków, którzy oglądają ich na stadionach, w barach i strefach kibica. Którzy pragną czuć się częścią wspólnoty. Chcą razem śpiewać, skakać i ściskać sąsiada!
Chcemy też przynależeć. Popatrzmy chociażby na rekordowe zainteresowanie różnymi grupami takimi jak np. harcerstwo. Dane publikowane przez ZHP pokazują, że młodzi coraz chętniej zapisują się do organizacji, w których mogą dzielić wspólne wartości.
A jednak pojawiają się głosy, że np. wydarzeń z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości jest za dużo. Że ciągłe wystawy i koncerty z narracją narodową już się Polakom przejadły. Faktycznie większość ma ich dosyć?
Michał Kot: Bo czym innym jest duma z bycia Polakiem i przynależność do wspólnoty, a czym innym np. bezmyślne nadużywanie słowa "Narodowy". Dlatego forma podawania tego słowa pośród wielu Polaków budzi lęk i sprzeciw. A przecież przynależność do danego narodu to także zobowiązanie wobec wspólnoty, dbanie o tą wspólnotowość. Dlatego tak tłumnie pojawiamy się na ostatnich paradach z okazji Święta Wojska Polskiego i innych wydarzeniach państwowych.
Takiego zainteresowania nie było nigdy wcześniej. Polacy chcą świętować 100-lecie odzyskania niepodległości, ale zdecydowanie nie chcą, żeby święto 11 listopada zawłaszczała jakaś konkretna grupa a szczególnie, aby robili to politycy. Badania wyraźnie pokazują, że zniechęcamy się, gdy ktoś próbuje wykorzystywać narodową dumę do własnych celów.
Coraz częściej mówi się też o pojęciu "patriotyzmu gospodarczego". Podobno na zmianę postaw i dążeń Polaków najszybciej musiał zareagować rynek.
Aleksandra Pierścińska: Dobry przykład to Biedronka, która skutecznie korzysta z tego, że ma polską i swojską nazwę i mówi o sobie i swoich produktach używając formy "My Polacy". Narracja zbudowana wokół pozytywnej narodowej tożsamości była świetnym wsparciem asortymentu i oferty, które same w sobie zdają się mówić kupującym: "Polacy zasługują na dobre, nawet ekskluzywne produkty dla każdego", "wiemy, że Polak to sprytny i ciekawy nowości konsument".
Na ten sukces musiał zareagować Lidl, który podkreśla teraz, że ziemniaki czy pomidory w ich sklepach pochodzą właśnie "od polskiego rolnika". Dzisiaj zabawki, kosmetyki, żywność i inne produkty z Polski albo chociaż kojarzące się z polskim pochodzeniem mają zdecydowanie większe szanse znaleźć się w koszyku konsumenta.
Michał Kot: Wśród młodych np. dużą popularnością cieszą się również aplikacje na telefon pozwalające po kodzie kreskowym zidentyfikować podchodzenie danego produktu. Ankietowani mówią nam, że sprawdzają w nich, które produkty wyprodukowali Polacy, bo chcą wspierać swój rodzimy przemysł.
Żeby znów przytoczyć przykład ze świata biznesu: gdy Lech wypuścił skierowane do młodych reklamy o Leszku Chmielewskim, odzew był pozytywny, bo główny bohater podróżuje i ma ciekawe przygody. Ale jeszcze bardziej pozytywnie przez konsumentów odebrana została akcja Lech Starter, czyli projekty tej firmy pozwalający wspierać inicjatywy na rzecz lokalnej społeczności. W ankietowanych drzemała głęboka potrzeba wspierania tego, co bliskie, lokalnych bohaterów – a nawet stania się nimi w małej niewymagającej ogromnego wysiłku skali.
Ta zmiana odbiła się na polityce? Miała realny wpływ na wyniki wyborów i przekazanie w 2015 roku władzy z PO-PSL w ręce Prawa i Sprawiedliwości?
Aleksandra Pierścińska: W badaniach widać, że PiS z pewnością wykorzystało tę sytuację. Jako pierwsi zrozumieli, że ludzie nie chcą już słuchać opowieści o tym, jak jest fantastycznie, bo mamy "ciepłą wodę w kranie", ale chcą się poczuć prawdziwie dumni z Polski. Ludzie wiedzieli, że nie wyprodukują samochodów lepszych niż Niemcy i nie będą bogatsi niż Francuzi, ale chcieli jakiejś opowieści o Polsce i Polakach, która pokaże nas jako silnych i wartościowych. Żartobliwie można by powiedzieć, że chcieli słuchać o tym, jak to "nauczyliśmy Francuzów jeść widelcem".
Można się z tego śmiać, ale za powtarzaniem tego stwierdzenia stała głębsza motywacja. Chcieliśmy usłyszeć, że też mamy Europie coś do zaoferowania. Długo byliśmy pod zaborami trzech potęg, potem robiliśmy za wasala Rosji i patrzyliśmy rozmarzeni na Zachód. Teraz doszliśmy do miejsca, gdzie chcemy mówić: "My już nie gonimy, my też jesteśmy wartościowi, a w wielu dziedzinach nawet lepsi". Chociażby w tym, że mamy wspaniałych programistów, świetne firmy technologiczne, produkujemy znane na świecie gry komputerowe.
Michał Kot: Ale w badaniach widać też niezgodę na wykorzystywanie, a nie daj Boże zawłaszczanie patriotyzmu. Bo to ludzi wkurza. Młodzi Polacy są dumni z ojczyzny, gdy widzą ją jako rodaków w czołówce drużyn e-sportowych zdobywających mistrzostwa w Counter-Strike’a. Są dumni, gdy światowy potentat filmowy, taki jak Netflix ogłosił, że nakręci serial "Wiedźmin". Cieszą się, gdy oglądają zapierającą dech w piersiach serię "Legendy Polskie" stworzoną przez Allegro. Myślą wtedy: "Co mi tu w szkole świecą przed oczami mitologią grecką i rzymską? Polskie legendy to jest dopiero coś". I każdy z tych filmików ma teraz na YouTube po 5 mln wyświetleń.
Polacy, a szczególnie młode pokolenie, stale odkrywają w polskości wielką wartość. Rośnie sprzedaż odzieży patriotycznej. Co odważniejsi młodzi na ciele tatuują sobie orły i kotwice (Znak Polski Walczącej – red.). Jeden z biorących udział w badaniu miał wytatuowanego na ramieniu sarmatę. Inny ankietowany – Jana Pawła II. Jak grzyby po deszczu mnożą się grupy rekonstrukcyjne i rośnie zainteresowanie naszą historią. Ja biegam i proszę mi wierzyć, że to nie przypadek, że podczas różnych imprez biegowych jedną z najliczniejszych i najbardziej widocznych grup biegowych w Polsce jest "Husaria Race Team". Ludzie mówią: "Przystępuję do tej grupy z dumą".
Dlaczego duże firmy ani politycy nie zauważali wcześniej, że w społeczeństwie szykuje się wielka zmiana? Że finansowo zapewniamy już sobie podstawowe potrzeby i będziemy szukać czegoś więcej niż kasa? Robert Biedroń próbował ostatnio udowodnić pewnemu dziennikarzowi, że ten żyje w "bańce". Że jeżdżąc luksusowym autem, spędzając wakacje w Australii i posyłając dzieci do prywatnych szkół, nie rozumie potrzeb większości Polaków. Coś jest na rzeczy?
Aleksandra Pierścińska: Prezentując przy różnych okazjach wyniki naszych raportów widzimy, że dla ludzi z wielkich miast poznanie pragnień i potrzeb ludzi z mniejszych miejscowości czy ze wsi, to ogromne odkrycie i na odwrót. W Warszawie, często nieświadomie zamykamy się w wielkomiejskim i korporacyjnym świecie.
Mi osobiście rozmowy z ludźmi z małych miast i wsi otwierają oczy na wiele spraw. Takie wyjście do zupełnie innego człowieka, o innych poglądach, wartościach i planach na życie, to każdorazowo przypomnienie: masa ludzi myśli inaczej, ma inne priorytety. Większość z nas – także większość elit kulturalnych czy politycznych ze wszystkich stron barykady – tkwi w takich "bańkach" swojego środowiska, nawet nie zdając sobie z tego sprawy i dziwiąc się "jak ktoś może myśleć inaczej niż ja?".
Podkreślacie, że trend przywiązania Polaków (szczególnie tych młodych) do tradycji i wspólnoty stale się zwiększa. A czy czekają nas w najbliższym czasie jakieś kolejne, istotne zmiany w ich postrzeganiu świata?
Aleksandra Pierścińska: Na pewno mamy za sobą pik skolaryzacji. Jeszcze do niedawna życie ludzi przed 30-stką koncentrowało się wokół studiów. Teraz procent młodych kończących wyższe uczelnie zaczął spadać. Okazuje się, że szkoły zawodowe czy zdobywanie praktycznych umiejętności mogą być znacznie lepszym rozwiązaniem. Być może z czasem wpłynie to także na wcześniejsze wchodzenie Młodych w dorosłość i wychodzenie z domów rodzinnych. Im bezpieczniej i pewniej czują się w polskiej rzeczywistości, tym większa na to szansa.
Michał, masz 20-letnie doświadczenie w badaniach rynku. Wiele już widziałeś, ale czy jest coś, co analizując najnowsze badania jednak cię zaskoczyło?
Michał Kot: Wciąż bardzo silna jest w nas potrzeba bezpieczeństwa, budowania i wzmacniania naszej wspólnoty. Polska po 1989 roku to kraj dynamicznych przemian, rozwoju i pogoni za Zachodem. W tej pogoni lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych pogubiliśmy się przyjmując jako społeczeństwo zbyt konfrontacyjne postawy. Dzisiaj widzimy, że potrzebujemy też czasu na zatrzymanie, refleksję, zastanowienie.
Dla mnie dużym zaskoczeniem, w znaczeniu pozytywnym, jest to jak bardzo Polacy poszukują i potrzebują płaszczyzny do budowania porozumienia, wzajemnego szacunku i zrozumienia. Widać, że nadszedł czas pewnego zatrzymania, refleksji, stabilności i odbudowania naszej tożsamości.
Po prostu chcielibyśmy żyć normalnie ciesząc się z tego miejsca, w którym się urodziliśmy i dzisiaj żyjemy. Być z niego dumni. Bo jeżeli chodzi o Polskę i Polskość, to w gruncie rzeczy pomiędzy sobą nie różnimy się tak bardzo.
Hymn Polski - wersja góralska
Ten tekst, to podsumowanie serii dziesięciu reportaży, które Wirtualna Polska przygotowała w ramach akcji "Polska Pro100" z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości! Prezentowane były one w każdą środę
W piątki pojawiąły się Facecje, które z przymrużeniem oka prezentowały jedno wydarzenie z każdej dekady z ostatnich 100 lat. Reportaże wybrane i opatrzone wstępem przez Mariusza Szczygła publikowane były z kolei w soboty. Teksty zaczerpnięto z "100/XX. Antologii polskiego reportażu XX wieku" (wyd. Czarne).