Mocne słowa generała. Czarne chmury nad Błaszczakiem

- Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak musiał wiedzieć od początku o incydencie, bowiem informacje o działaniach Amerykanów i NATO nad polską przestrzenią powietrzną są skoordynowane z naszymi służbami – mówi Wirtualnej Polsce gen. Mirosław Różański, były dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych.

Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak wskazał jako winnego dowódcę wojsk operacyjnych
Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak wskazał jako winnego dowódcę wojsk operacyjnych
Źródło zdjęć: © East News | Wojciech Olkusnik
Sylwester Ruszkiewicz

12.05.2023 | aktual.: 12.05.2023 20:07

Według ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka, winnym zaniechań w sprawie okoliczności upadku rosyjskiej rakiety pod Bydgoszczą jest dowódca operacyjny gen. Tomasz Piotrowski. Tak wynika z kontroli jaką resort obrony narodowej przeprowadzał, by wyjaśnić incydent.

- Ustalono, że Centrum Operacji Powietrznych (COP) otrzymało 16 grudnia informację od strony ukraińskiej o zbliżającym się do polskiej przestrzeni powietrznej obiekcie, który może być rakietą. Nawiązano współpracę ze stronę ukraińską i Stanami Zjednoczonymi. Poderwano w reakcji samoloty polskie i amerykańskie, a obiekt został odnotowany przez polskie stacje radiolokacyjne. Działania COP było prawidłowe. COP poinformowało dowódcę operacyjnego o niezidentyfikowanym obiekcie, który pojawił się w przestrzeni powietrznej. Dowódca operacyjny zaniechał swoich obowiązków nie informując mnie o obiekcie ani innych centrów decyzyjnych – mówił w czwartek minister Mariusz Błaszczak.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czy informacje o rosyjskiej rakiecie faktycznie nie trafiły od razu na biurko ministra? Zdaniem gen. Mirosława Różańskiego, byłego dowódcy generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, już sam fakt poderwania amerykańskich samolotów nad polską przestrzenią powietrzną, w kontekście wojny w Ukrainie, musiał być szybko odnotowany i przesłany przez wojskowych do ministerstwa.

"Minister musiał wiedzieć o incydencie"

- To nie polska armia poderwała amerykańskie samoloty. Decyzję w tym zakresie podejmuje Centrum Dowodzenia Operacjami Powietrznymi Sojuszu. Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak nie mówi o tym wątku, bowiem podważałoby to jego niewiedzę w tym zakresie. Musiał wiedzieć o incydencie od początku, bowiem informacja o działaniach NATO nad polską przestrzenią powietrzną są skoordynowane z naszymi służbami – mówi gen. Mirosław Różański, prezes fundacji Stratpoints.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W jego opinii, trudno sobie wyobrazić, że informacje o rosyjskiej rakiecie od razu nie trafiły na biurko ministra Błaszczaka z jeszcze jednego, ważnego powodu.

- Informacje o wydarzeniu musiały dotrzeć do Centrum Operacyjnego Ministerstwa Obrony Narodowej. Centrum obsługuje codzienny system meldunkowy wszystkich rodzajów sił zbrojnych i podlega bezpośrednio ministrowi, któremu raportuje. Wygląda więc, że minister próbuje uniknąć odpowiedzialności – ocenia wojskowy.

Z kolei gen. Jarosław Kraszewski, były doradca prezydenta Andrzeja Dudy i b. dyrektor Biura Bezpieczeństwa Narodowego podkreśla, że procedury wysyłania samolotów w ramach misji NATO są niejawne.

- Reguła jest taka, że jak się coś w przestrzeni powietrznej pojawi, to wysyła się dyżurną parę samolotów, które potwierdzają obecność obiektu i starają się ustalić jego tożsamość. Amerykanie i NATO wiedzieli o rakiecie, polska armia również. W tym przypadku zawiodły nasze nowe systemy przeciwlotnicze, które Rosjanie zdecydowali się przetestować wypuszczając tzw. wabika – mówi WP gen. Jarosław Kraszewski.

W jego ocenie, jeśli Szef Sztabu Generalnego gen. Rajmund Andrzejczak po incydencie poinformował szefa MON o okolicznościach, jest to wystarczający argument, żeby twierdzić, iż minister Błaszczak wiedział od początku o zdarzeniu. - Jakby nie było wojny w Ukrainie, sprawie by nadano inny wydźwięk. Skoro mamy konflikt, "czynniki polityczne" będą robić wszystko, żeby nie wywoływać niepotrzebnej paniki. W mojej ocenie wszystkie szczegółowe działania rządu i służb w tej sprawie mają klauzulę niejawne. Najpewniej szczegóły w tej sprawie nie ujrzą światła dziennego przez kilka lat – uważa gen. Jarosław Kraszewski.

W kontekście afery z rosyjskim pociskiem gen. Mirosław Różański przypomina deklaracje ministra obrony narodowej. - W październiku minister Błaszczak mówił o zbudowaniu wielowarstwowego systemu obrony przeciwlotniczej. Wyliczał, że mamy Pioruny, zestawy Pilica, Małą Narew i Patrioty. Dwa miesiące później ten system wpuścił na terytorium Polski lecącą kilkaset kilometrów rakietę rosyjską. Gdyby wziął na siebie odpowiedzialność musiałby się przyznać, że mówi nieprawdę – podsumowuje wojskowy.

W piątek po południu Biuro Bezpieczeństwa Narodowego wydało komunikat ws. rosyjskiej rakiety znalezionej pod Bydgoszczą. Jak podaje urząd, informacje, w posiadaniu których jest obecnie prezydent Andrzej Duda, nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych.

Na razie prezydent nie dostał żadnego wniosku w tej sprawie. W komunikacie podano, że szef MON dowiedział się o incydencie 26 kwietnia, podobnie jak Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Informacje przekazano kilkanaście minut później prezydentowi Andrzejowi Dudzie, który przebywał z wizytą w Mongolii.

Pożegnanie generała?

Również w piątek głos zabrał gen. Tomasz Piotrowski, którego minister Mariusz Błaszczak wskazał jako winnego.

Wojskowy poprosił Polaków o to, aby "w nadchodzących dniach bardzo ważyli emocje, abyśmy byli rozsądni w tym co robimy, abyśmy bardzo ambitnemu i agresywnemu przeciwnikowi nie dawali pożywki, nie dawali się dzielić na grupy".

- Apeluję, aby Polska była silna i skonsolidowana. Abyśmy się nawzajem wspierali, aby nigdy więcej nie dochodziło do sytuacji, które pomagają przeciwnikowi, a szkodzą nam" – podkreślał.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie