Wstydliwy "problem"
Fidel Castro uważał, że obecność Celii u jego boku w kubańskiej głuszy była zbawienna. Powód tego był dość osobliwy - otóż dyktator zawsze uważał, że ma za duże... jądra. I nie przekonywały go uspokajające diagnozy lekarzy i anatomów.
"Wywnioskowałem, że zawartość mojego krocza będzie pewnym balastem, gdy jądra wypełnią się nasieniem. Nie jest tym samym pokonywanie wzniesień, przemieszczanie się w górę i w dół z opróżnionym albo z pełnym ładunkiem" - podkreśla Castro.
Oczywiście komendant nigdy nie powiedział Celii, że jego dyspozycyjność seksualna w górach odpowiadała potrzebom, które uważał za zasadnicze dla swobodnego poruszania się. "Kobieta wybaczy ci, że będziesz ją traktował jak prostytutkę - i Celia nie była tutaj wyjątkiem - ale nie możesz jej powiedzieć, by się tobą zajęła, bo ciążą ci własne jaja. Są dziwkami, ale nie lekiem" - konkluduje w swoim stylu.
Na zdjęciu: Fidel Castro i Celia Sanchez w 1960 roku.