Miłosne podboje Fidela Castro
Najintymniejsze sekrety kubańskiego przywódcy
Prawie żadna kobieta nie potrafiła mu odmówić - zdjęcia
O ikonie rewolucji Fidelu Castro napisano już wiele opasłych tomów. Jego rządy pochłonęły tysiące ofiar, od kiedy w 1959 r. przejął władzę na Kubie i trzymał kraj żelazną pięścią (którą poluzował tylko po to, by przekazać stery bratu). Polityczni więźniowie, niewyjaśnione zaginięcia przeciwników - El Comandante ma swoją ciemną stronę. Jest jednak coś, co do niedawna było owiane mgłą tajemnicy: to intymne życie Castro.
Liczne prywatne sekrety kubańskiego dyktatora wyszły dopiero na jaw za sprawą pisarza Norberto Fuentesa, wiernego towarzysza El Comandante, który przez 30 lat stał u jego boku. Biografia jego autorstwa w dwóch tomach "Fidel Castro. Prawdziwa historia" i "Fidel Castro. Władza absolutna, lecz niewystarczająca" niedawno ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa G+J Książki.
Co ciekawe, Fuentes napisał swoje dzieło w formie... autobiografii, wcielając się w osobę Castro i wiernie naśladując jego styl narracji. W ten sposób powstała historia kubańskiego przywódcy, na którą składają się nie tylko fakty, ale przede wszystkim kierujące nim motywacje i cele. Autor zdradza również sercowe sekrety rewolucjonisty.
Na zdjęciu: Fidel Castro i gen. Wojciech Jaruzelski na Kubie. Hawana, wrzesień 1985.
(G+J Książki, WP.PL/tbe)
Podboje, które obrosły legendą
Fuentes, autor oryginalnej biografii, już nie jest przyjacielem Fidela Castro i, podobnie jak tysiące innych rozczarowanych rewolucją Kubańczyków, uciekł na emigrację. Jednak jego relacja jest bardzo wiarygodna - przez lata był jednym z najwierniejszych towarzyszy El Comandante i poznał jego najintymniejsze tajemnice.
Fuentes pominął wszelkie fakty, których weryfikacja, prócz jego własnego świadectwa, nie byłaby możliwa. Szczególną część jego książki stanowią szczere historie miłosnych podbojów Castro, które przez dekady obrosły w legendę. Oto niektóre z nich.
Na zdjęciu: Tłum wyczekuje Castro podczas jego wizyty w ZSRR, 1963 r.
Pierwsze kroki z młodziutką służącą
"Zwracam uwagę, że inicjację z płcią piękną przeżyłem nie płacąc za nią, i nie odbyło się to w podrzędnym burdelu" - zdradza już na początku książki Castro. I zaznacza, że niewinność stracił mając nie więcej niż... siedem lat.
Pierwszym obiektem westchnień późniejszego przywódcy Kuby była starsza od niego dziewczyna o imieniu Nereida. Była służącą w posiadłości ojca Castro, a jej uroda wskazywała na indiańskie korzenie. To właśnie ona, na trawie pośród trzcinowych zarośli, wprowadziła małego Fidela w świat seksu.
Jak opisuje ze szczegółami komendant, "utratę dziewictwa uniemożliwiła ograniczona fizjologia siedmiolatka, którego instrumencik się rozwija i nie jest jeszcze w pełni użyteczny". Ale to Nereida była "pierwszą kobietą, która wprowadziła język w moje usta" i " zrobiła to, co sama nazywała robótką ręczną".
Seksualne igraszki panicza z młodziutką służącą trwały, dopóki jego matka nie oskarżyła ją o "pozowanie na fałszywe niewiniątko, które zasadza się na jej męża". Nereida musiała odejść, a młody Fidel zaczął zaspokajać swoje pożądanie gdzie indziej.
Na zdjęciu: Fidel Castro w 1945 roku.
Przygody z płatną miłością
Gdy pewnego dnia po powrocie do domu Castro nie zastał Nereidy i przestał ją widywać, nie dopytywał się o nią. "Jako duży chłopiec, zwłaszcza gdy zacząłem uczęszczać do burdeli w Cueto, zrozumiałem, że musiała skończyć w podobnym miejscu. Dom schadzek. Czułem jej obecność - przynajmniej na początku - podczas tych wypraw".
Jak wspomina, mniej więcej w wieku 11 lat porzucił zainteresowanie jazdą konną na rzecz odwiedzania - w miarę możliwości - domów publicznych. Podczas wypraw do tych przybytków stawiał się tam z gotówką w dłoni, prezerwatywą i "deklaracją na ustach, że już mam mleczko".
Pieniądze i prezerwatywy Castro wykradał z szuflady starszego brata, Ramona. Ale jak od razu zastrzega późniejsza ikona rewolucji, jego wyprawy zdarzyły się "raptem kilka razy", a koszt nie przekraczał jednego peso.
Na zdjęciu: Fidel Castro w 1953 roku.
Wybranka serca
"Ożeniłem się w wieku 22 lat. O wieku Mirty, ze względów dżentelmeńskich, nie wspomnę, ale zdradzę, że niewiele wcześniej zdążyła skończyć 15 lat" - ujawnia Fidel Castro i bez skrępowania wspomina, że pozbawił ją dziewictwa w amerykańskim hotelu w czasie podróży poślubnej.
"Miała głębokie spojrzenie i duże oczy, była dumna i tak zabójczo zmysłowa, jak tylko potrafią być białe Kubanki" - pisze El Comandante przekonując czytelników, że Mirta Diaz-Baart była wybranką jego serca i prawdziwą miłością, której nie udało się przekonać "aby poszła za mną tam, dokąd chciałem iść".
Parę poróżniła polityka. Fidel z bólem serca wyrzekł się Mirty i wziął z nią rozwód w 1954 roku, poświęcając się całkowicie rewolucji. Poszło o synekurę w ministerstwie spraw wewnętrznych w rządzie dyktatora Fulgencio Batisty, którą żona Castro przyjęła w czasie, gdy ten siedział w więzieniu.
Owocem ich małżeństwa był syn - Fidelito. Przez lata uważany był za pierworodnego Castro, dopiero później wyszło na jaw, że komendant miał starsze, nieślubne dziecko.
Na zdjęciu młody Fidel Castro z żoną Mirtą Diaz-Baart.
Romanse i nieślubne dzieci
Fidel Castro nie należał do najwierniejszych partnerów. Zanim ożenił się z Mirtą, miał inną kochankę, trochę starszą od niego. Nazywała się Maria Laborde i zaszła z nim w ciążę, o czym Castro dowiedział się w czasie przygotowań do ślubu. Fidel pozwolił kochance zatrzymać dziecko, a ta obiecała "nie stwarzać żadnych problemów".
Mimo to przywódca przez cały czas pomagał synowi i jego matce, chłopiec nosi też jego nazwisko. "Jorge Angel Castro jest nie tylko moim pierworodnym synem, ale spośród wszystkich moich dzieci (a ma ich dziewięcioro - przyp. red.) to z nim pozostaje w najlepszych relacjach".
Kilka lat później w czasie rozwodu z Mirtą, El Comentande wdał się w romans z inna kobietą, zamężną Nalty Revueltą, którego owocem była pierwsza córka - Alina Fernandez Revuelta. Jak wyjaśnia Castro, "produkowanie infantów ze związków niepobłogosławionych przez Kościół ani nieusankcjonowanych przez prawo ma oczywiste wytłumaczenie: nie znoszę kondomów".
W najprostszy z możliwych sposobów wytłumaczyła mu to pewna lekarka, którą, mówiąc wprost, chciał zaciągnąć do łóżka. "Prezerwatywa, Comandante, to jak zastosowanie palimpsestu (częściowy lub całkowity zanik pamięci w wyniku upojenia alkoholowego - przyp. red.) w kontekście ogonka. Rozumiemy się, prawda?".
Wspomniana lekarka ostatecznie nie dała się uwieść. Z tego powodu, że - jak argumentowała - czułaby się jakby rozkładała nogi przed Jose Martim (kubański bohater narodowy). - Obaj widniejecie na banknocie o nominale jednego peso - powiedziała bez ogródek Fidelowi.
Na zdjęciu: kubański przywódca odpowiada na pytanie dziennikarski NBC Barbary Walters. Hawana, maj 1975.
Kochanka na wojnie
Gdy Fidel Castro wraz ze swoim oddziałem zaszył się w górach Sierra Maestra, musiał, przynajmniej początkowo, zrezygnować z cielesnych uciech. Przyczyna była prozaiczna - brak kobiet. Jednak dość szybko sytuacja ta uległa zmianie.
Komendantowi udało się namówić młodą dziewczynę, Celię Sanchez, był przyłączyła się do jego partyzantki i została jego pomocnicą. "Ta chuda dziewczyna zapewni mi chwile intymności" - pomyślał wtedy Castro.
Celia "zmagała się z piętnem baby-chłopa czy lesbijki, ale wrażenie to znikało po chwili kontaktu z nią, gdyż była subtelna. Dawałem jej wolną rękę, a ona, usłużna, wywiązywała się z zadań. No i była trochę brzydulą. Wszystko to razem sprawiało, że zacząłem się podejrzewać o utajony homoseksualizm" - wspomina Castro.
Myśl ta męczyła go przez cały okres walk z reżimem Batisty. Jego obawy rozwiały się dopiero w Hawanie, gdy po zwycięstwie zajrzał do podręczników seksuologi. "Nie istniały żadne przesłanki, aby sądzić, że folgowanie sobie z kobietą o charakterystyce Celii nosi znamiona zaspokajania ukrytych potrzeb seksualnych. Tym bardziej, że taka była sytuacja, a innych kandydatek do życia w konkubinacie, nie znajdowałem" - zanotował kubański przywódca.
Na zdjęciu od lewej: Celia Sanchez, Fidel Castro i Haydee Santamaria.
Wstydliwy "problem"
Fidel Castro uważał, że obecność Celii u jego boku w kubańskiej głuszy była zbawienna. Powód tego był dość osobliwy - otóż dyktator zawsze uważał, że ma za duże... jądra. I nie przekonywały go uspokajające diagnozy lekarzy i anatomów.
"Wywnioskowałem, że zawartość mojego krocza będzie pewnym balastem, gdy jądra wypełnią się nasieniem. Nie jest tym samym pokonywanie wzniesień, przemieszczanie się w górę i w dół z opróżnionym albo z pełnym ładunkiem" - podkreśla Castro.
Oczywiście komendant nigdy nie powiedział Celii, że jego dyspozycyjność seksualna w górach odpowiadała potrzebom, które uważał za zasadnicze dla swobodnego poruszania się. "Kobieta wybaczy ci, że będziesz ją traktował jak prostytutkę - i Celia nie była tutaj wyjątkiem - ale nie możesz jej powiedzieć, by się tobą zajęła, bo ciążą ci własne jaja. Są dziwkami, ale nie lekiem" - konkluduje w swoim stylu.
Na zdjęciu: Fidel Castro i Celia Sanchez w 1960 roku.
Żadna nie odmawiała
Kubański przywódca sam przyznaje, że najbardziej intensywne na polu jego aktywności uczuciowej i erotycznej były lata 60. i 70. Gdy w zasięgu wzroku pojawiła się jakaś kobieta, na którą zwrócił uwagę, kierował znaczące spojrzenie w kierunku jednego ze swoich dwóch przybocznych, a oni wiedzieli, że mają do wykonania misję. Chodziło oczywiście o namierzenie dziewczyny i zaaranżowanie prywatnego spotkania z El Comandante. "To był jedyny luksus, na jaki sobie pozwalałem jako głowa państwa" - opowiada skromnie dyktator.
Ochroniarze podchodzili do wskazanej damy, przedstawiali się i mówili: "Komendant zwrócił na panią uwagę i chcielibyśmy zapytać, czy pozwoliłaby pani się zaprosić. Oczywiście jeśli jest pani wolna i nie ma innych zobowiązań". Castro twierdzi, że nie przypomina sobie, by którakolwiek odmówiła zaproszenia, z jednym wyjątkiem - to była Dalia Soto del Valle, z którą jest obecnie żonaty i ma pięcioro dzieci.
Na zdjęciu: Fidel Castro witany w Hawanie w styczniu 1959 roku.
Miłosne podboje dyktatora
Misja ochroniarzy kończyła się z chwilą zdobycia numeru telefonu wybranki Castro. Później następowało rozpoznanie obiektu przez służby specjalne. Zazwyczaj trwało to kilka dni. Kiedy śledztwo zostało doprowadzone do końca i komendant wiedział już wszystko o przyszłej kochance, "operacja przechodziła pod jego kontrolę i nikt więcej nie brał w niej udziału".
Kubański przywódca przygotowywał spotkanie - zazwyczaj proponował wspólny połów, przejażdżkę jachtem, pokaz filmów czy polowanie. A na początek zawsze kolację. "Nie muszę chyba dodawać, że po upływie godziny od znalezienia się na jachcie albo w doku z tarasami widokowymi na dolinę Vinales, zabawialiśmy się w łóżku" - chełpi się Castro, opisując pikantne szczegóły takich spotkań.
Dyktator dysponował niezliczoną liczbą miejsc na całej Kubie i "odebranych burżuazji" luksusowych jachtów, które służyły mu do dokonywania szybkich podbojów miłosnych. "Naprawdę cały kraj należał do mnie, także w znaczeniu seksualnego przywłaszczenia, o czym mówię teraz otwarcie" - przyznaje.
Na zdjęciu: Fidel Castro z wielbicielkami.
Towarzyszka do końca życia
Castro przyznaje, że swoją drugą żonę poznał zupełnie przypadkowo w 1980 roku w mieście Trynidad, gdzie udał się walczyć z "kontrrewolucjonistami". Zauważył ją jadąc samochodem. - Popatrz, jaka śliczna dziewczyna - powiedział swojemu adiutantowi, choć widział tylko jej "pupiasty", jak to określił, tył.
Przejeżdżając obok niej, komendant miał tylko czas na lekkie skinienie głową na znak pozdrowienia i wyszeptanie "Dzień dobry pani". "Odpowiedziała takim samym skinieniem, ale nie wypowiedziała słowa. Wprawiła mnie w zachwyt swoim uśmiechem" - wspomina Castro, który nakazał zawrócić samochód. Jego szofer wysiadł, podszedł do niej i przedstawił ją kubańskiemu przywódcy. Tak zaczęła się znajomość, która przerodziła się w trwające do dzisiaj małżeństwo.
Na zdjęciu: Fidel Castro ze swoją żoną Dalią. Hawana, sierpień 2010.
(G+J Książki, WP.PL/tbe)