Między konserwatywną kotwicą a oceanem wyborczego pragmatyzmu [OPINIA]

Wyborcy oczekują nie tylko obietnic, ale wiarygodnych działań, spójności komunikatu i wizerunku jego nadawcy. Sztuczność i recytowanie wyuczonych formuł są szybko wyłapywane przez odbiorców. Dlatego kampanie wyborcze muszą być nie tylko dobrze zaplanowane, ale przede wszystkim szczere - pisze dla Wirtualnej Polski Marcin Duma, prezes IBRIS.

Karol Nawrocki i Rafał Trzaskowski
Karol Nawrocki i Rafał Trzaskowski
Źródło zdjęć: © PAP
Marcin Duma

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

W polskiej polityce od lat trwa nieustanna rywalizacja o wyborcze serca i umysły obywateli. Obecna kampania prezydencka nie jest wyjątkiem - PiS i jego "obywatelski" kandydat Karol Nawrocki wyraźnie czerpią z linii narracyjnych Konfederacji, podczas gdy Koalicja Obywatelska w tym wyścigu próbuje odnaleźć własną tożsamość, próbując znaleźć równowagę między dotychczasową tożsamością liberalno-progresywizmem, a wyobrażeniem o postawach elektoratu centrowego i centro-prawicowego.

A czego tak naprawdę chcą Polacy? Czy polityczne spory o kwestie rozliczeń, światopoglądowe czy ochrona klimatu rzeczywiście ich angażują, czy może jednak kluczowe jest dla nich coś zupełnie innego - poczucie stabilizacji i powrót do normalności znanej sprzed pandemii i wojny?

Wydaje się, że odpowiedź jest prosta: dla większości wyborców pragmatyczne, materialne podejście, a nie wielkie idee.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Trzaskowski zaczął skręcać w prawo? "Ściga się nie tylko z PiS-em"

PiS, wyostrzając swoją retorykę, nie tyle "skręca w prawo", co raczej przejmuje język i postulaty Konfederacji, próbując skonsolidować wyborców na prawej stronie sceny politycznej. To strategia, którą PiS już kiedyś skutecznie zastosował - wystarczy przypomnieć sytuację z lata 2023 roku, kiedy partia Kaczyńskiego, widząc rosnące poparcie Konfederacji, postanowiła "odciąć tlen" skrajnej prawicy i zaczęła przejmować jej narrację w kwestii polityki wobec Ukrainy.

Dziś sytuacja jest podobna - sztabowcy PiS wiedzą, że w pierwszej turze muszą zaangażować cały swój partyjny elektorat, ale także zdominować wyobraźnię wyborców bardziej radykalnych na prawo od PiS. Trudność polega na tym, że obecnie Konfederacja jest już zupełnie innym bytem niż kilka lat temu. To ugrupowanie silniejsze, bardziej świadome i kampanijnie doświadczone, które przyciąga młodszy, bardziej nieprzewidywalny elektorat, dla którego PiS jest częścią establishmentu, a nie atrakcyjną alternatywą.

Fenomen rosnącego poparcia skrajnej prawicy ma swoje źródło w słabości obecnego obozu władzy oraz wciąż żywej pamięci fatalnej końcówki rządów Zjednoczonej Prawicy. I właśnie tutaj pojawia się kluczowe wyzwanie - czy PiS może przyciągnąć wyborców Konfederacji? Czy radykalizacja przekazu nie pozbawi PiS szans walki o centrowego wyborcę w ewentualnej II turze?

Z kolei Koalicja Obywatelska, choć ma polityczny mandat do przeprowadzania zdecydowanych zmian, zdaje się ostrożnie balansować między progresywnym przekazem a pragmatycznym podejściem do konserwatywnego elektoratu.

Z jednej strony są deklaracje o konieczności zmian - np. w kwestii edukacji zdrowotnej czy praw osób LGBT+, ale z drugiej mamy decyzje o odłożeniu tych reform na "po wyborach prezydenckich", kiedy nowo wybrana głowa państwa będzie sprzyjać tym rozwiązaniom. Tylko czy rzeczywiście chodzi tu o barierę prezydenckiego veta, czy raczej o brak większości w Sejmie? Bo przecież trudno nie zauważyć, że to część obecnego obozu władzy jest głównym hamulcem w realizacji tych postulatów, a nie Konfederacja czy PiS, które po prostu głośno i konsekwentnie sprzeciwiają się wszelkim progresywnym zmianom.

Ugrupowanie Donalda Tuska zdaje się jednak unikać radykalnych ruchów, ostatecznie wybierając drogę rozwiązań kompromisowych (edukacja zdrowotna, lekcje religia), co nieco osłabia ich wizerunek jako ugrupowania, które miało "odświeżyć Polskę".

Brakuje jasnych działań w sprawie aborcji czy związków partnerskich może sprawiać wrażenie niezdecydowania, a to z kolei nie pomaga w utrzymaniu poparcia, szczególnie wśród bardziej progresywnego elektoratu. Nie pomaga także w utrzymaniu wizerunku ugrupowania zdeterminowanego wprowadzić w Polsce obiecane zmiany w pozostałych obszarach, co jest obietnicą złożoną wobec szerokich grup społecznych, które przy urnach wyborczych doprowadziły do zmiany władzy 15 października 2023 roku.

Ekonomia "kluczem do sukcesu"

To jednak nie kwestie światopoglądowe decydują o preferencjach wyborczych Polaków. Najważniejsze są sprawy bytowe - ceny w sklepach, rachunki za prąd i gaz, poziom życia. PiS obiecywał powrót do czasów prosperity sprzed pandemii, ale wojenny szok inflacyjny, rosnące koszty życia i niepewność polityczno-gospodarcza sprawiły, że ta narracja coraz bardziej przypominała rozwiewającą się mgłę.

To samo dotyczy KO. Miała być "powrotem do normalności", ale dla wielu wyborców ta normalność oznacza przede wszystkim stabilność finansową lub raczej stabilny wzrost dobrobytu. Dlatego coraz częściej słychać głosy, że liczą się konkretne działania, a nie wielkie wizje - ludzi bardziej interesuje to, ile kosztuje masło, niż spory o światopogląd.

Sztab Rafała Trzaskowskiego wydaje się świadomy swoich słabości z poprzedniej kampanii i podejmuje działania, by uniknąć błędów. Start kampanii na Podlasiu to wyraźny sygnał, że KO chce wykazać troskę o ludzi spoza dużych miast. Tylko czy wystarczy kilka wizyt w mniejszych miejscowościach, by przekonać wyborców, że Trzaskowski jest "ich człowiekiem"?

Prawda jest taka, że wciąż ciąży mu wizerunek kandydata elit, a opowieść o nieobecności na debacie w Końskich wciąż jest żywa, definiująca lęki sztabowców. Polityka to nie tylko liczby i strategie - to także emocje i wrażenia. A te w małych miejscowościach wciąż nie są dla Trzaskowskiego łaskawe.

Jedno jest pewne - wyborcy są wyczuleni są na autentyczność polityków (efekt Ottingera). Wyborcy oczekują nie tylko obietnic, ale wiarygodnych działań, spójności komunikatu i wizerunku jego nadawcy. Sztuczność i recytowanie wyuczonych formuł są szybko wyłapywane przez odbiorców. Dlatego kampanie wyborcze muszą być nie tylko dobrze zaplanowane, ale przede wszystkim szczere.

Andrzej Duda w 2015 roku potrafił dobrze odegrać rolę kandydata "bliskiego ludziom". Karol Nawrocki i Rafał Trzaskowski stoją przed podobnym wyzwaniem - muszą pokazać, że są kimś więcej niż tylko wykreowanym wizerunkiem medialnym, że są tymi ludźmi, których historię opowiadają.

Kandydat, który potrafi przekonać, że jest w stanie "przywrócić normalność", zabrać nas do roku 2019 - zapewnić poczucie bezpieczeństwa, ten będzie miał największe szanse na zwycięstwo. Bo dziś Polacy nie szukają rewolucji - chcą jedynie stabilizacji, która pozwoli im znów normalnie żyć i planować przyszłość. Jakby nie było pandemii, jakby nie było wojny.

Dla Wirtualnej Polski prezes IBRIS Marcin Duma

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (196)