HistoriaMieczysław Dziemieszkiewicz "Rój" zginął przez zdradę narzeczonej?

Mieczysław Dziemieszkiewicz "Rój" zginął przez zdradę narzeczonej?

• "Rój" wraz ze swoim oddziałem prowadził walkę z komunistami przez sześć lat po zakończeniu II wojny światowej
• Początkowo do głównych zadań oddziału należało likwidowanie funkcjonariuszy UB i MO
• Grupa "Roja" uwolniła z komunistycznego więzienia 65 żołnierzy podziemia
• Dziemieszkiewicz zginął w czasie obławy zorganizowanej prawdopodobnie dzięki informacjom dostarczonym przez jego narzeczoną

Mieczysław Dziemieszkiewicz "Rój" zginął przez zdradę narzeczonej?
Źródło zdjęć: © IPN

Było przed północą, kiedy dwóch mężczyzn próbowało niepostrzeżenie wyjść z podwórza i skryć się w ciemnościach nocy. Ale zabudowania były już dokładnie obstawione przez grupę funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa (UB) i żołnierzy Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW). Zaraz też z bliskiej odległości padły strzały, a wkrótce cała okolica rozbrzmiewała kilkuminutową gwałtowną kanonadą. Na dwóch partyzantów polskiego podziemia komuniści rzucili aż 300 żołnierzy, ale "Rój" i "Mazur" nie mieli zamiaru się poddać.

Mieczysław Dziemieszkiewicz urodził się 25 stycznia 1925 r. w Zagrobach w powiecie łomżyńskim. Był synem Adama i Stefanii z d. Świerczowskiej. Jego ojciec walczył przeciwko bolszewikom w 1920 roku. W 1939 r. tuż przed wybuchem wojny, 14-letni Mietek ukończył szkołę powszechną, a potem w czasie okupacji pracował w niemieckim zakładzie przewozowym w Makowie Mazowieckim. Należał do konspiracji Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ). Po "wyzwoleniu", na wiosnę 1945 r. Mieczysław został wcielony do 1 zapasowego pułku piechoty w Warszawie, ale uciekł z komunistycznego wojska i dołączył do pozostającego w konspiracji brata Romana.

Roman Dziemieszkiewicz ps. "Adam", "Pogoda" był wtedy komendantem powiatu NSZ Ciechanów i to on pomógł młodszemu bratu dołączyć do partyzantów. W oddziale Mariana Kraśniewskiego "Burzy" nasz bohater przyjął pseudonim "Rój" i został dowódcą drużyny. Jesienią 1945 r. zamordowany przez Sowietów zginął brat "Roja" - Roman, a trzeci z braci - Jerzy za działalność w NSZ został skazany na siedem lat więzienia. Te wydarzenia stały się bodźcem dla 20-letniego Mieczysława do trwania w konspiracji i kontynuowania walki z sowieckim i komunistycznym okupantem.

Konspiracja NSW-NZW

W 1946 r. "Rój" został mianowany dowódcą patrolu Pogotowia Akcji Specjalnej (PAS) NSZ na teren powiatu ciechanowskiego. Główne zadania PAS to likwidacja funkcjonariuszy UB i MO, członków PPR oraz czerwonych konfidentów. I takie zadania wykonywali żołnierze "Roja". W listopadzie, razem z innymi oddziałami NSZ, grupa "Roja" uwolniła z komunistycznego więzienia w Pułtusku 65 żołnierzy podziemia. Dziemieszkiewicz ze swoją grupą nie ujawnił się w czasie amnestii roku 1947 i wszedł organizacyjnie w skład nowopowstałego XVI Okręgu Narodowego Zjednoczenia Wojskowego (NZW) o kryptonimie "Orzeł".

W strukturach tych "Rój" został komendantem powiatu "Ciężki" (pow. ciechanowski oraz częściowo mławski i płoński). W tym czasie jego oddział dzielił się na dwa niewielki patrole, liczące w sumie około 20 żołnierzy. Na czele jednej takiej grupy stał Władysław Grudziński "Pilot", drugą przewodził Ildefons Żbikowski "Tygrys". Na uzbrojenie partyzantów "Roja" składały się najczęściej radzieckie zdobyczne pistolety maszynowe PPSz i PPS lub poniemieckie MP-40, czy też karabinki szturmowe StG44. Prawie każdy żołnierz miał również pistolet i granaty. Żołnierze "Roja" to było prawdziwe wojsko - mundury, rogatywki, a na nich orły z koroną, i naturalnie często ryngrafy z Matką Boską noszone na sercu.

Walka trwa

St. sierż. Mieczysław Dziemieszkiewicz

St. sierż. Mieczysław Dziemieszkiewicz "Rój", (pierwszy z prawej) fot. IPN

Jedną z pierwszych akcji zreorganizowanego oddziału było wykonanie wyroku śmierci na sekretarzu gminnym PPR Władysławie Nasierowskim, w czerwcu 1947 r. Ten zatwardziały komunista chciał likwidować kościoły, unicestwić księży i "panów", a w swym zapamiętaniu strzelał nawet do figurki Matki Boskiej. Ostrzegano go wielokrotnie, bez skutku. We wrześniu grupa "Roja" zarekwirowała z kasy pocztowej w Gołotczyźnie oraz ze spółdzielni w Pęczkach kilkaset tysięcy złotych. W październiku we wsi Ciemniewko zabito informatora UB, a we wsi Marusy ukarano karą chłosty nadgorliwego sołtysa. W listopadzie oddział Dziemieszkiewicza zajął urząd gminy w miejscowości Pęczki, rozbroił posterunek MO w Barańcach oraz zlikwidował funkcjonariusza UB. W grudniu oddział NZW bił się z oddziałem KBW.

Od początku 1948 r. patrole "Roja" w dalszym ciągu likwidowały konfidentów bezpieki, członków PPR i funkcjonariuszy UB, rozbijały posterunki milicji i walczyły z komunistycznymi obławami. W szkole w Chodkowie zorganizowano zebranie, na którym "Rój" krytykował ustrój komunistyczny. A we wsi Węgrzynowo na wiecu odśpiewano polski hymn i wnoszono okrzyki na cześć gen. Andersa.

W czerwcu 1948 r. rządowe oddziały zlokalizowały leśną bazę i w wyniku walki zlikwidowały cały sztab Okręgu NZW "Orzeł". Nowej komendzie o kryptonimie "Tęcza" przewodził Witold Borucki "Babinicz", ale "Rój" nie podporządkował się jej, tworząc zręby własnej komendy powiatowej "Wisła". Miał wówczas pod swoim dowództwem około 40 żołnierzy i został awansowany na stopień starszego sierżanta.

Szczytem możliwości oddziału "Roja" była planowana w 1950 r. akcja uprowadzenia gen. Piotra Jaroszewicza, który przebywał u rodziny w powiecie garwolińskim. Akcja spełzła na niczym, ponieważ komunistyczny generał wcześniej wrócił do Warszawy.

Przeciwdziałanie komunistów

Widząc co dzieje się w terenie, komuniści zintensyfikowali działanie. W pole wychodziły częstsze obławy, a we wsiach krecią robotę wykonywali coraz liczniejsi płatni donosiciele. Z byłych partyzantów NZW, którzy poszli na współpracę z reżimem, komuniści utworzyli grupę agentów o kryptonimie "V Kolumna". To oni skrytobójczo wykończyli "Babinicza" i weszli nawet w kontakt z "Rojem", ale nie udało im się rozbić oddziału Dziemieszkiewicza.

W lutym 1950 r. grupa UB i KBW otoczyły i zlikwidowały patrol "Tygrysa" we wsi Osyski. Partyzanci uciekając z płonących zabudowań próbowali przebić się przez okrążenie, ale wszyscy zginęli. W czerwcu na patrol "Pilota" ruszyły aż dwa bataliony KBW z samochodami pancernymi i samolotem. We wsi Popowo Borowe rozgorzała bezpardonowa walka. Kiedy żołnierze polskiego podziemia przebili się przez pierwszy kordon okrążenia, pojawił się nad nimi samolot i przekazywał informację do KBW, że na dole gdzie są "bandyci". Żołnierze "Pilota" zdołali jeszcze odeprzeć atak samochodu pancernego, ale nie mając już amunicji, nie mogli dalej walczyć. Otoczeni w szczerym polu, zdążyli spalić swe dokumenty, a ostatnie kule przeznaczyli dla siebie.

Pomimo sukcesów komunistycznych sił, Mieczysław Dziemieszkiewicz w dalszym ciągu pozostawał nieuchwytny. Ale macki bezpieki wolno, lecz skutecznie zbliżały się do "Roja" i jego najbliższych. Pod koniec 1950 r. UB zwerbowała byłego partyzanta od "Roja" nadając mu pseudonim "Zieliński", oraz narzeczoną tego żołnierza. Na początku 1951 r. bezpieka skaptowała także trzech agentów z terenu powiatu pułtuskiego, którzy zobowiązali się zabić "Roja" siekierami.

Zdrada

Żołnierze patrolu

Żołnierze patrolu "Roja". Pierwszy od lewej Mieczysław Dziemieszkiewicz fot. IPN

Najgorsze było jednak to, że UB na podstawie kompromitujących materiałów, skłoniło do współpracy osobę bezpośrednio stykającą się z "Rojem" - agentkę "Magdę". Była nią najprawdopodobniej narzeczona Dziemieszkiewicza Marta Burkacka ze wsi Szyszki. "Rój" wielokrotnie kwaterował u jej rodziców, darzył ją miłością i ufał bezgranicznie. Kilkakrotnie prosił ją o rękę oraz składał propozycje dołączenia na stałe do oddziału. Marta chyba nawet wyjawiła narzeczonemu informacje o swoich kontaktach z bezpieką, co tylko wzmogło jego zaufanie. Ale resort aresztował rodziców Marty i skazał na więzienie. Za cenę wolności rodziców, agentka "Magda" miała wydać swego narzeczonego.

Kiedy 13 kwietnia 1951 r. Marta Burkacka wracała z Warszawy i zatrzymała się u sąsiadów, jej brat powiedział, że są u nich dwaj partyzanci: "Rój" i Bronisław Gniazdowski "Mazur". Marta pożyczyła rower i pojechała do punktu kontaktowego, gdzie powiadomiła o obecności "Roja" w swym domu. Około godz. 22 licząca 300 ludzi grupa UB i KBW otoczyła dom Burkackich, a dowodzący komunistami kpt. Kiziński planował rano zdjąć żywych żołnierzy NZW. Ale partyzanci przeczuwali podstęp i przed północą chcieli wydostać się z matni. Ostrzelani z bliskiej odległości, ustawili erkaem i próbowali odpowiadać ogniem. Po kilkuminutowej wymianie strzałów komunistyczni żołnierze słyszeli jęki rannych przeciwników, ale bali się podejść. Odważni znaleźli się dopiero, gdy oddział usłyszał pojedynczy strzał z pistoletu. Ale żołnierze polskiego podziemia już nie żyli. Mieczysław Dziemieszkiewicz "Rój" miał w chwili śmierci 26 lat.

Szymon Nowak dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)