MEN chwali się większą liczbą nauczycieli. Wszystko przez statystyki
Ministerstwo edukacji podaje, że w oświacie jest zatrudnionych o 10 tys. więcej nauczycieli niż przed rokiem. Jednak to tylko żonglowanie statystykami, bo system mający informować o zatrudnieniu w szkołach i przedszkolach pozwala na dużą dowolność.
"Gazeta Wyborcza" sprawdziła skąd taki wzrost zatrudnienia w oświacie i okazało się, że to kwestia interpretacji statystyk. Statystyki zawyżają nauczyciele pracujący w kilku szkołach jednocześnie, bo w każdej ze szkół mogą być zatrudnieni na osobnych umowach. Cytowana przez gazetę była minister edukacji w rządzie PO-PSL Krystyna Szumilas mówi, że w jednej z gmin na Śląsku system liczy ośmiu nauczycieli pracujących w różnych szkołach jako 21 etatów.
W statystykach uwzględniani są też nauczyciele na urlopach zdrowotnych. W ich miejsce muszą być zatrudnieni nauczyciele na zastępstwa. W takiej sytuacji system również wykazuje, że wzrosła liczba etatów. Ale nie jest to zasługa reformy edukacji. "Gazeta Wyborcza" podaje też, że w statystykach liczą się nauczyciele ze zlikwidowanych gimnazjów, którzy przez pół roku pobierają wynagrodzenia. Taka odprawa przysługuje każdemu zwolnionemu nauczycielowi, który posiada pełne uprawnienia.
Gazeta podaje też, że statystykom o wzroście zatrudnienia przeczą inne dane. W tym roku MEN przeznaczył więcej pieniędzy na odprawy dla nauczycieli. Więcej osób korzysta też z emerytur i świadczeń kompensacyjnych.
ZNP na swojej stronie internetowej informuje, że w związku ze zmianami w edukacji 6,5 tys. nauczycieli zostało zwolnionych lub nie przedłużono z nimi umowy. Według związku ponad 18,5 tys. nauczycieli ma ograniczone etaty, pracuje w kilku szkołach jednocześnie lub przeszło w stan nieczynny.
ZNP komentując prezentowane przez MEN dane stwierdza, że minister Anna Zalewska mówiąc o wzroście zatrudnienia w oświacie nie podaje, gdzie konkretnie potrzebni są nowi nauczyciele. Nowe etaty są głównie w przedszkolach.