Magdalena
Magdalena choruje na rdzeniowy zanik mięśni II stopnia (SMA II). Siedzi samodzielnie, ale nie chodzi, porusza się na wózku o napędzie elektrycznym. Ma silne skrzywienie kręgosłupa i zmniejszoną pojemność płuc.
Wraz z mężem Adamem nie planowali dziecka - ciąża była dla nich zaskoczeniem. Ponieważ nie mogli liczyć na wsparcie rodziny, Magdalena obawiała się, że konieczność opieki nad dzieckiem (i nad nią) stanie się zbyt dużym obciążeniem dla Adama. Poza tym dziecko mogło odziedziczyć jej chorobę. Dlatego brali pod uwagę aborcję. Ostatecznie podjęli decyzję o utrzymaniu ciąży, na co największy wpływ wywarły: fachowa porada lekarza genetyka i wyniki badań genetycznych ojca, ograniczające do minimum ryzyko przekazania choroby.
W miejscu ich zamieszkania nie dało się znaleźć odpowiedniej opieki medycznej dla Magdaleny. Szpital, który podjął się prowadzenia ciąży i przyjęcia porodu, był oddalony o 120 kilometrów. Tak duża odległość budziła obawy, że w razie pogorszenia stanu zdrowia matki ona lub dziecko mogą przypłacić to życiem.
Okazało się, że zarówno w Polsce, jak i na świecie niewiele wiadomo o przebiegu ciąży u matki z SMA II. Nikt nie potrafił przewidzieć, do którego tygodnia Magdalena będzie mogła donosić dziecko. Ze względu na jej stan oceniano, że ciążę da się utrzymać do 20-26 tygodnia, tak by nie zaszkodzić matce, a jednocześnie dać dziecku realną szansę na przeżycie, mimo wczesnego porodu. Wszystko zależało od tego, na ile oba organizmy dostosują się do siebie i jak długo uda się zachować wydolność oddechową Magdaleny. Budowa jej ciała ograniczała miejsce dla rozwijającego się dziecka, które rosnąc, uciskało na przeponę, co dodatkowo zmniejszało możliwości oddechowe płuc. Na szczęście ułożyło się ono stosunkowo nisko, a nieinwazyjne nocne wspomaganie oddychania pomogło mięśniom oddechowym matki i pozwoliło dotlenić dziecko. Istniało jednak drugie poważne zagrożenie dla życia i zdrowia Magdaleny - nie było pewności, czy po wybudzeniu ze znieczulenia ogólnego przy cesarskim cięciu jej mięśnie podejmą akcję samodzielnego
oddychania i wrócą do stanu sprzed ciąży.
W miarę wzrostu dziecka Magdalena odczuwała coraz większe trudności z oddychaniem. Przy ruchach dziecka bolały ją żebra. Miała bardzo wysokie ciśnienie krwi, a pod koniec ciąży pojawiły się obrzęki utrudniające jej poruszanie rękoma.
Miesiąc przed porodem została hospitalizowana. Podano sterydy dla lepszego rozwoju płuc dziecka. Postanowiono rozwiązać ciążę w ósmym miesiącu. Przygotowując poród, lekarze zorientowali się, że budowa matki spowoduje kłopoty przy intubacji. W trakcie zabiegu nie uniknięto problemów, bo struktura nosa pacjentki okazała się inna, niż się spodziewano.
24 maja 2011 roku poprzez cesarskie cięcie na świat przyszedł Feliks. Czterdzieści minut po operacji Magdalenę przewieziono do szpitala, z którego pochodził zespół anestezjologów. Tam trafiła na OIOM, gdzie przez 24 godziny była utrzymywana w śpiączce farmakologicznej. Przy wybudzeniu pojawiły się komplikacje i stan Magdaleny był dość ciężki, chociaż oddychała samodzielnie.
Wszystkie obawy co do osłabienia mięśni karku, szyi i rąk się potwierdziły. Magdalena była tak słaba, że nie mogła siedzieć. Ale powoli zaczęła się regenerować i 1 czerwca rodzina w komplecie wróciła do domu.
Masz ciekawe fotografie?
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem ważnego zdarzenia? Poinformuj Internautów o tym, co dzieje się w Polsce, na świecie, w Twojej okolicy!