Mateusz Morawiecki: trudno się doczepić prezesa Jarosława Kaczyńskiego
Premier Mateusz Morawiecki broni prezesa PiS w sprawie tzw. taśm Kaczyńskiego. Przekonuje też, że nic nie wiedział o śledztwie ws. Adama Andruszkiewicza, gdy powoływał go na wiceministra cyfryzacji i zapewnia, że wierzy w jego niewinność. Jednak to słowa o podwyżkach dla nauczycieli wywołały wrzenie w sieci.
07.03.2019 | aktual.: 07.03.2019 21:09
Morawiecki był gościem Anity Werner w programie "Fakty po faktach" w TVN24. Rozmawiano m.in. o pięciu nowych propozycjach programowych PiS, zakazie handlu w niedzielę a także o planowanym strajku nauczycieli.
- W czasach naszych poprzedników przez trzy lata poprzedzające nasze rządy wynagrodzenie nauczycieli się nie zmieniło. W naszych czasach w 2017 roku były pierwsze podwyżki, w 2018 kolejne, w 2019 dwie pule podwyżek - przekonywał Mateusz Morawiecki. - Łączny wzrost w tych latach za ostatnie 18 miesięcy to będzie ponad 16 proc. To jest wzrost, który jest dużo wyższy niż w całej gospodarce - wyliczył premier.
Na te słowa natychmiast zareagowała na swoim profilu na Twitterze posłanka PO Izabela Leszczyna. "To już recydywa‼️ Tym razem w @tvn24 powiedział, że w ostatnich 10 latach nauczyciele nie dostali podwyżki tak dużej jak w tym roku-2x5%. Niech ktoś mu powie, że w ciągu 8 lat ich głodowe wynagrodzenie odziedziczone po rządach #PiS wzrosło średnio 50%" - napisała posłanka (zachowano oryginalną pisownię - przyp. red.).
Premier w programie "Fakty po Faktach" przyznał jednak, że wynagrodzenie nauczycieli nie jest wystarczające. - Chciałbym, by w 2019 roku wynagrodzenie nauczyciela dyplomowanego, ze wszystkimi dodatkami, wynosiło 6 tys. zł brutto - stwierdził i dodał, że obecnie wynosi 5,4 tys. zł.
Morawiecki: samorządy nie wypłacają nauczycielom dodatków
Premier zarzucił także części samorządów, że są odpowiedzialne za niskie wynagrodzenia nauczycieli. - Samorządy dostają od nas pieniądze, a wielu dodatków nie wypłacają, więc chciałbym zaapelować do samorządów, by to robiły - mówił gość Anity Werner.
Morawiecki stwierdził jednocześnie, że nie boi się strajku nauczycieli, choć przyznał, że "bardzo by sobie życzył, by ten protest nie miał miejsca".
- Mam nadzieję, że jak pokażemy nasze możliwości i plany, to ogromna większość nauczycieli do strajku nie przystąpi - dodał.
Pytany, czy spotka się z nauczycielami nie odpowiedział wprost. - Myślę że takie spotkanie jest możliwe, dla mnie zawód nauczyciela jest zawodem społecznego zaufania, dlatego nauczyciele będą coraz lepiej wynagrodzeni, ale na wszystko trzeba czasu - stwierdził.
Morawiecki: wierzę w niewinność Andruszkiewicza
Pytany o sprawę śledztwa w sprawie fałszowania przed wyborami samorządowymi w 2014 roku podpisów pod listami poparcia kandydatów Młodzieży Wszechpolskiej startujących z Komitetu Wyborczego Wyborców Ruch Narodowy i roli, którą miał w tych działaniach pełnić obecny wiceminister cyfryzacji Adam Andruszkiewicz, odparł: - "Wszystkie tego typu sprawy powinny zostać wyjaśnione".
- Mam nadzieje, że zostanie wyklarowana ta sytuacja. Martwi mnie to, że to tak długo trwa - stwierdził. - Podejrzenie można rzucić na każdego. Robi się to, żeby błoto zostało na garniturze. Mam nadzieję, że zostanie oczyszczony szybko pan minister. Śledztwo jest po to, by wyjaśnić, czy ktoś jest winny - dodał.
Pytany o możliwą dymisję Andruszkiewicza stwierdził, że "samo śledztwo nie jest powodem do dymisji". Dodał, że wierzy w jego niewinność. Przyznał jednak, że nie wiedział przed nominacją Andruszkiewicza o tym, że takie śledztwo się toczy.
Morawiecki: trudno doczepić się do Kaczyńskiego
- Nie dziwi pana, że prokuratura nie zaczęła śledztwa ws. tzw. taśm Kaczyńskiego? - pytała gościa Anita Werner.
- Nie. Ale oburza mnie to, że przez 30 lat można było - wykorzystując różne kruczki i niechęć polityczną - doprowadzić do tego, by inwestycja się nie odbyła. Tylko dlatego, że podejrzewano, że wzmocniłaby ona think tank, pielęgnujący kulturę narodową i patriotyzm. To mnie oburza - stwierdził Morawiecki.
- Wszyscy się teraz dziwią, jak bardzo uczciwy jest pan prezes Jarosław Kaczyński i jak trudno się tu do czegoś doczepić - mówił dopytywany o szczegóły upublicznionych przez "Gazetę Wyborczą" nagrań.
Zobacz także: Taśmy Kaczyńskiego. Co piąty wyborca PiS potępia prezesa
Premier przyznał jednak, że "wątpliwości trzeba wyjaśnić", ale ta decyzja leży w gestii prokuratury, która jest "niezależna ode mnie i od prezesa Kaczyńskiego". - Pewna gazeta opublikowała fakturę, która miała być dowodem zobowiązania spółki "Srebrna". A później o niej ucichło, bo prawdopodobnie nie została ona we właściwy sposób zarejestrowana, nie został opłacony od niej VAT - stwierdził Morawiecki. - Więc jest sporo wątpliwości - przyznał.