Masowe dezercje w Rosji? Są nowe informacje
W internecie pojawia się coraz więcej doniesień o składaniu broni przez Rosjan. Mają oni przechodzić na stronę Ukrainy lub uciekać, żeby dołączyć do buntu rozpoczętego przez Jewgienija Prigożyna.
Aktualizacja: Tuż przed godziną 20 czasu polskiego Jewgienij Prigożyn ogłosił, że zdecydował o zawróceniu kolumny wagnerowców zmierzających na Moskwę.
Informacje o dezercjach w Rosji zalewają internet od południa. Rozpoczęty przez Jewgienija Prigożyna bunt sprawił, że wielu nie widzi sensu w walce w Ukrainie i zamierza wspólnie z Prigożynem przeprowadzić zbrojny pucz.
Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy, przekazał także, że Rosja musi zabrać z Ukrainy około 100-150 tysięcy żołnierzy, aby utrzymać władzę na Kremlu i powstrzymać bunt wagnerowców.
Dezercje i chaos w Rosji
Rosję ogarnął bezprecedensowy chaos. W miastach panuje niespokojna atmosfera, a mer Moskwy zarządził poniedziałek dniem wolnym od pracy i poprosił mieszkańców o pozostanie w domach - takie informacje docierają do Europy poprzez oficjalne rosyjskie kanały.
Artur Micek napisał na Twitterze, że otrzymuje on coraz więcej informacji o dezercjach po stronie rosyjskiej. Choć na razie nie wiadomo nic o oficjalnych liczbach, tak zbrojny pucz Jewgienija Prigożyna skomplikował sytuację dla rosyjskich oficjeli.
Władze w Moskwie zdecydowały się na tymczasowe przeniesienie do Moskwy żołnierzy z wielu punktów na linii frontu - przekazują ukraińskie media.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Mychajło Podolak przekazał, że Rosja musi przenieść z Ukrainy między 100, a 150 tysięcy żołnierzy, w celu utrzymania pełnej kontroli. Wiele informacji, które podają obie strony wskazuje na to, że rosyjscy żołnierze buntują się przeciwko oficjalnym rozkazom, wracają do domów lub zamierzają dołączyć do puczu organizowanego przez Prigożyna.
Czytaj także:
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski