Maria Oktiabrskaja - pomścić śmierć męża za sterami T‑34
Podczas każdej wojny trafiają się historie wychodzące poza wszelkie schematy. Jedną z nich są losy Marii Oktiabrskajej - kobiety, która za własne pieniądze kupiła czołg i siadła za jego sterami, aby pomścić śmierć męża. Jej krótka, ale błyskotliwa kariera sprawiła, że jako pierwsza czołgistka otrzymała tytuł Bohatera Związku Radzieckiego.
09.11.2015 09:48
Poślubiając żołnierza, sama idziesz do armii
Maria Wasiliewna Oktiabrskaja urodziła się w 1905 roku w chłopskiej rodzinie na Krymie, jako jedna z dziesięciorga rodzeństwa. Od młodości, którą spędziła w przemysłowym Sewastopolu, przejawiała cechy liderki, zaangażowanej ideologicznie w rozwój komunizmu. Przed wojną pracowała w fabryce konserw, należała do komsomołu i pełna była zapału, który towarzyszył jej do ostatnich dni na froncie wschodnim.
W 1925 r. poznała Ilie Fiedotowicza, przystojnego oficera Armii Czerwonej i po ślubie przyjęła jego, jak sama się wyraziła, "bardziej rewolucyjne" nazwisko. Właśnie w tym czasie u Marii narodziło się zainteresowanie wojskowością. Po pracy zapisała się do żeńskiej jednostki wsparcia, odbywając lekcje strzelania, pielęgniarstwa i prowadzenia ciężarówek. W liście do siostry napisała wprost: "Jeśli poślubisz żołnierza, sama wstępujesz do armii: żona oficera to nie tylko powód do dumy, ale również odpowiedzialny tytuł".
W związku ze służbą męża, młoda para nieustannie zmieniała miejsce zamieszkania, podróżując po Ukrainie. Być może ze względu na liczne przeprowadzki, Maria nabrała wprawy w urządzaniu nowych mieszkań, czym zyskała uznanie żon innych oficerów. W tym samym czasie, kiedy jej rodzice w ramach akcji "rozkułaczania", a w praktyce rabowania większych areałów ziemskich z rąk ich właścicieli, zostali zesłani na Ural, Maria wraz z mężem w 1940 r. zamieszkała w przyłączonym do Związku Radzieckiego Kiszyniowie. Dopiero wybuch "Wielkiej Wojny Ojczyźnianej" - jak Rosjanie nazywają starcie z III Rzeszą - rozdzielił na stałe małżeństwo, które choć bezdzietne, do tej pory wiodło szczęśliwe i dostatnie życie.
Wraz z powołaniem na front Ilii, Maria razem z rodzinami oficerów została przeniesiona do bezpiecznego Tomska na Syberii, gdzie pracowała jako telefonistka w szkole artylerii. To właśnie na mroźnych rubieżach Związku Radzieckiego, po dwóch latach od wydarzenia, dotarła do niej informacja o śmierci męża, który zginał w trakcie walki nieopodal Kijowa w sierpniu 1941 r.
"Drogi Józefie Wissarionowiczu, daj mi się zemścić na faszystowskich psach"
Na wieść o tym, Oktiabrskaja podjęła błyskawiczną decyzję - zemsta. Natychmiast po otrzymanym liście zgłosiła swoją gotowość do wyruszenia na front, jednak z powodu wieku (37 lat) oraz przebytej gruźlicy, odpowiedź była odmowna. Determinacja Marii była jednak tak duża, że postanowiła zdobyć się na rzecz, której nie dokonała przed nią żadna z kobiet w Związku Radzieckim. Po sprzedaniu całego majątku, uzyskaną w ten sposób sumę przekazała na budowę czołgu T-34, którego miała zostać dowódcą. W liście, który wysłała do Moskwy, napisała wprost: "Drogi Józefie Wissarionowiczu, w walce za ojczyznę poległ mój mąż, komisarz Oktjabrski Ilia Fiedotowicz. Za jego śmierć, za śmierć wszystkich sowieckich ludzi zamęczonych przez faszystowskich barbarzyńców, chcę się zemścić na faszystowskich psach, dlatego wpłaciłam do Banku Państwowego na budowę czołgu wszystkie swoje oszczędności, 50 tys. rubli. Czołg proszę nazwać 'Bojowa przyjaciółka' i wysłać mnie na front jako jego kierowcę. Mam specjalność szofera, świetnie władam
karabinem maszynowym, jestem strzelcem wyborowym. Przesyłam wam gorące pozdrowienia i życzę długich, długich lat na postrach wrogom i na chwałę naszej ojczyzny".
Choć wydawało się to niezwykle mało prawdopodobne, Stalin nie tylko odpisał, ale zgodził się na pomysł pałającej rządzą zemsty kobiety. Decyzję poprzedziła dyskusja w gronie zaufanych doradców Państwowego Komitetu Obrony ZSRR, którzy w walczącej czołgistce dostrzegli ogromny potencjał propagandowy. W tym czasie Maria miała 38 lat, a przed sobą pięć miesięcy na intensywną naukę prowadzenia i referowania czołgu T-34. Dowództwo dołożyło wszelkich starań, aby Oktiabrskaja nie wyruszyła na front w charakterze mięsa armatniego, jak większość czołgistów, którzy wsiadali pod pancerz swoich maszyn po zaledwie kilkunastodniowych szkoleniach. Dla wielu mężczyzn sam jej widok w szkole pancernej był jak żart, niektórzy podejrzewali nawet, że nigdy nie weźmie udziału w walce, a całe wydarzenie zostało pomyślane jako wydarzenie dla prasy i radia. Widząc jednak determinację kobiety, dosyć szybko nawet najwięksi sceptycy zmienili zdanie.
"Bojowa przyjaciółka"
Po zakończonym szkoleniu, we wrześniu 1943 r. Maria Wasiliewna Oktiabrskajea została przydzielona do 26. Gwardyjskiej Brygady Pancernej jako kierowca i mechanik. Dopięła swego, malując białą farbą na wieży czołgu jego słynne już w jednostce imię - "Bojowa przyjaciółka". 21 października przyszedł moment próby - pierwsza bitwa w rejonie Smoleńska. Według relacji świadków, czołgistka zaprezentowała umiejętności godne weterana. Podczas rajdu na pozycje wroga jej załoga zniszczyła kilka gniazd z karabinami maszynowymi oraz działami przeciwpancernymi. Z całej brygady to właśnie "Bojowa przyjaciółka" pierwsza przełamała niemieckie linie obrony. W następnych dniach, kiedy T-34 uległ uszkodzeniu, Maria pomimo rozkazu dowódcy o nieopuszczaniu czołgu wyszła na zewnątrz, aby naprawić zerwaną gąsienicę. Za swoje bohaterstwo została szybko awansowana do rangi sierżanta.
Po pierwszych starciach w liście do swojej siostry pisała: "Przeszłam chrzest w ogniu. Pokonałam tych drani. Czasami jestem taka zła, że po prostu nie mogę złapać oddechu". Miesiąc później, pomiędzy 17 a 18 listopada rozpoczęła się nocna bitwa w rejonie Witebska, podczas której Oktiabrskaja tylko umocniła swoją pozycję. Ponownie była jedną z pierwszych w okopach Wehrmachtu i kolejny raz z odwagą graniczącą z szaleństwem pod ostrzałem przeciwnika reperowała uszkodzoną maszynę. Dzięki ostrzałowi osłaniającemu, który prowadziła jej załoga, udało się wyjść z tej sytuacji bez szwanku. Na wojnie nie można jednak kusić losu w nieskończoność.
O jedną szarżę za daleko
17 stycznia 1944 roku przyszedł ten dzień. Maria kolejny raz z brawurą walczyła pod wsią Szwedy nieopodal Witebska, również podczas nocnego starcia. Przez dwie godziny zrównała z ziemią kilka okopów, zasypując w nich załogi ciężkich karabinów maszynowych i dział artyleryjskich. I znowu, jak w wiszącym nad nią fatum powtórzyła się ta sama historia - pocisk trafia w gąsienicę, czołg zostaje unieruchomiony a Maria, pomimo wyraźnego sprzeciwu dowódcy brygady, naprawia "Bojową przyjaciółkę". Niestety tym razem nie miała tyle szczęścia, a jeden z zabłąkanych odłamków pocisku moździerzowego trafia ją w głowę.
Czołgistka traci przytomność, ale załoga daje radę wciągnąć ją pod pancerz i się wycofać. Niestety, pomimo szybkiego transportu do szpitala polowego nieopodal Kijowa, Oktiabrskaja nie odzyskuje już przytomności. Spędzi w śpiączce kolejne dwa miesiące i umrze 15 marca. Wiadomość o jej waleczności skwapliwie wykorzystuje radziecka propaganda, przyznając Marii pośmiertnie tytuł Bohatera Związku Radzieckiego za udział w bitwie o Witebsk. Nigdy wcześniej najwyższe odznaczenie ZSRR nie trafiło do kobiety dowodzącej czołgiem. Oktiabrskaja była pierwsza w obu tych kategoriach. Bez wątpienia, swoim heroizmem niejednokrotnie potrafiła zawstydzić kolegów z załogi, którym w niczym nie ustępowała. Trzy lata po śmierci męża, płacąc za to najwyższą cenę, dopełniła swojej zemsty.