PublicystykaMarek Kacprzak: Debata prawyborcza w PO. Konkurs na fajność

Marek Kacprzak: Debata prawyborcza w PO. Konkurs na fajność

Najtrudniej jest przekonywać przekonanych i prowadzić grę pozorów. Wymuszone prawybory i pokazowa debata przypominały spektakl długi, nudny i z przewidywalnymi dialogami. Nie było zwrotów akcji i budowania napięcia, bo ani nikt ich ani nie oczekiwał, ani nie planował.

Marek Kacprzak: Debata prawyborcza w PO. Konkurs na fajność
Źródło zdjęć: © PAP | Paweł Supernak
Marek Kacprzak

Widownia zebrana na sali wiedziała, co chce obejrzeć. Aktorzy spełnili pokładane w nich nadzieje i odegrali swoje zaplanowane dawno role. Ani nie były to role oscarowe, ani nowego otwarcia w polityce po tym występie nie będzie. Dostaliśmy za to przepis na wzorcową i wymarzoną prezydenturę. Oboje aktorzy najczęściej używali frazy "prezydent powinien…", jakby mówili o jakiejś mitycznej postaci, a nie o stanowisku, na którym by siebie widzieli. Zamiast walczyć na wizje własne, wizje, które zamierzają realizować, pokazali, co myślą o prezydenturze jako takiej. Woli walki w tym niezbyt wiele. Ustawiona debata jako walka przeciwko Andrzejowi Dudzie prowadzona w taki sposób, by nie zaszkodzić sobie nawzajem, musiała przybrać charakter rozmów przy popołudniowej herbatce, gdzie krytykuje się wspólnego wroga, ale o sobie na wszelki wypadek się nie dyskutuje.

A tam, gdzie już nie wypada powiedzieć "nie wiem" czy "nie mam pojęcia", pojawiał się stały i znany od czasów "szuflad pełnych ustaw" motyw charakterystyczny dla PO, czyli "szczegółowe rozwiązania pokażę w kampanii". Co zamiast wprowadzać miłą, pełną wzajemnego szacunku, atmosferę, sugerowało raczej, że patrzymy na ustawkę i nikt konkretami zajmować się jeszcze nie musi. Teraz trwa konkurs na to, kto fajniejszy i kto bardziej w kontrze do obecnego prezydenta.

Walka godowa kontra "nie walczę, bo jestem kobietą"

Jaśkowiak przyjmował zatem pozy charakterystyczne dla walk godowych, gdzie wypina się pierś, prostuje postawę i głosem dobitnym i głębokim powtarza na wszelkie sposoby "wybierz mnie, wybierz mnie". A że trudno jest walczyć w ten sposób Małgorzacie Kidawie-Błońskiej, to dla tych, którzy jeszcze się nie zorientowali, pani marszałek powtarzała w nieskończoność, że jest kobietą. Tą łagodną, delikatną, wrażliwą. Znaczy: walczyć nie będzie, bo to nie w stylu kobiety. I jak innej znanej z polityki kobiecie, ta wygrana jej się po prostu należy. Kto nie poprze kobiety, która tak bardzo chce wygrać, że w prawdziwej i brutalnej walce politycznej nie zamierza uczestniczyć? Ona jest i to powinno wszystkim wystarczyć.

I prawie wszystkim wystarczyło. Zebrani na sali, którzy mają aż tydzień na to, by teraz się otrząsnąć i zdecydować który z kandydatów ich przekonał i zasługuje na to by reprezentować Platformę Obywatelską w wyborach, wiedzą po debacie tyle samo, co wiedzieli przed nią. Kandydaci tak się między sobą różnią, że właściwie mówią to samo, używając tylko nieco innych słów. Wybór się nie zmienił.

Różnice w programie? Nie ma, bo nie ma programu

Albo kandydatka, która jest spokojna, mało waleczna i wypełniająca polecenia i wizję Schetyny, albo kandydat, którego mało kto poza Poznaniem zna, bliżej mu do lewicowej ideologii, niż do troszczenia się o centrum, ale za to pomógł Schetynie i Platformie uratować honor prawyborczy. Różnic w programie brak. Trudno zresztą mieć różnice w czymś, czego nie ma. W końcu to prawybory, czyli konkurs na kandydata, a nie debata o konkretach, te, przecież, poznamy później. Kto by się na tym etapie chciał bawić w jakieś, szóstki, siódemki, z których później będzie przepytywany przez dziennikarzy.

Jedyne, co mogło być zaskoczeniem, to to, jak na tę debatę reagowali politycy, którzy i tak oddadzą głos na Andrzeja Dudę. Ich drobiazgowa analiza wszystkich potknięć przejęzyczeń, zawahań, najmniejszych nawet niespójności urastało do katastroficznych wywodów. Nikt się nie przyzna, że to w obawie o zbliżającą się kampanię. Jeśli to nie strach, to na pewno zazdrość. Żaden z kandydatów PiS publicznie nie jest gotów na przeprowadzenie podobnej debaty z kimkolwiek z kierownictwa PiS. Tam nikt nie bawi się nawet w pozory. Wiadomo, kto decyzje podejmuje. Wiadomo, kto decyzje ma wykonać. Obecna debata była pokazową. Od czegoś trzeba jednak te nasze polityczne zwyczaje zacząć zmieniać.

Marek Kacprzak dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)