PublicystykaMarcin Makowski: ”Wyborcza” wzywa biskupów do potępienia PiS-u. Nagle Kościół może się mieszać w politykę?

Marcin Makowski: ”Wyborcza” wzywa biskupów do potępienia PiS‑u. Nagle Kościół może się mieszać w politykę?

Znany socjolog napisał list otwarty do polskich biskupów, w którym wezwał do otwartego potępienia rządów Prawa i Sprawiedliwości. Całą sprawę, z wezwaniem do składania podpisów, zaczęła promować walcząca o ”niemieszanie się Kościoła do polityki” ”Gazeta Wyborcza”. Można machnąć ręką i nazwać podobne apele hipokryzją, ale świadomy katolik nie jest w stanie uciec przed polityką. Pytanie, jak ją zdefiniuje. Tutaj dopiero zaczynają się schody.

Marcin Makowski: ”Wyborcza” wzywa biskupów do potępienia PiS-u. Nagle Kościół może się mieszać w politykę?
Źródło zdjęć: © East News
Marcin Makowski

Kościół i polityka to temat tak stary, jak chrześcijaństwo. Już przecież sam Jezus stawał przed podchwytliwymi pytaniami faryzeuszów o to komu płacić podatki, jak zachowywać się wobec cezara, czy powstać zbrojnie wobec okupującego starożytną Palestynę Imperium Romanum? Chrystus konsekwentnie jednak zbijał z tropu rozmówców, zmieniając kontekst z bieżącej polityki na tory rozważań moralnych. Tak srodze niektórych Żydów przy tym rozczarował, że gdy przekonali się, że nie jest on przywódcą chętnym do poprowadzenia wojny partyzanckiej przeciwko Rzymowi, odchodzili od niego zawiedzeni mówiąc: ”A myśmy myśleli, że on wyzwoli Izraela”.

Kto wyzwoli Izraela?

Pokusa zaprzęgania Kościoła w wyzwalanie symbolicznego ”Izraela” nie przestała jednak ciążyć na Kościele, który w zależności od epoki mniej lub bardziej wchodził w buty politykowania, rozumianego jako gra o władzę i doczesne apanaże, stopniowo tracąc na autorytecie i rozmieniając swoją misję na drobne. Tymczasem sama istota chrześcijaństwa, choć kształtowanie rzeczywistości wpisane jest w jego misję, wykracza poza doczesność. Zgodnie z wykładnią Kościoła, polityka to odpowiedzialna troska o dobro wspólne. Katechizm Kościoła Katolickiego głosi, że do jego misji należy stawianie: ”(…) oceny moralnej nawet w kwestiach dotyczących spraw politycznych, kiedy domagają się tego podstawowe prawa osoby lub zbawienie dusz, stosując wszystkie i wyłącznie te środki, które zgodne są z Ewangelią i dobrem powszechnym według różnorodności czasu i warunków”. Niestety jak dobrze nie zdefiniowalibyśmy zagadnień, granica między wiarą i polityką rozumianą w kontekście doczesności była i pozostanie nieostra, na czym wiele środowisk - od prawicy po lewicę - korzysta.

Właśnie w takich kategoriach, tzn. w kontekście wykorzystywania autorytetu Kościoła w obszarze, który nie powinien być jego domeną, rozumiem list otwarty który w ”Gazecie Wyborczej” opublikował prof. Ireneusz Krzemiński. Wezwał on polskich biskupów do otwartego przeciwstawienia się rządom Prawa i Sprawiedliwości w konkretnej i kontrowersyjnej sprawie, której ocena powinna należeć do ekspertów prawa karnego. Trudno nie wyczuć w owym apelu fałszu. W końcu to samo środowisko, które nieustannie narzeka na ”mieszanie się Kościoła do polityki”, teraz chce go wmieszać w trwający spór doktrynalny.

Kościół potrzebny wtedy, gdy pasuje

Nie tyle etyczny jak choćby w przypadku aborcji (tutaj nikt w ”Wyborczej” o zdanie biskupów nie pyta), ale właśnie w bieżącą nawalankę wokół interpretacji ułaskawienia Mariusza Kamińskiego przez prezydenta Andrzeja Dudę oraz wyroku Sądu Najwyższego, potępiającego decyzję głowy państwa. ” Pomimo tego, że partia Prawo i Sprawiedliwość została wybrana w demokratycznych wyborach, działania podejmowane przez to ugrupowanie nie tylko stanowią zaprzeczenie nazwy, ale - jako żywo - przypominają podbijanie państwa przez komunistów” - pisze prof. Krzemiński tworząc atmosferę grozy i zrównując dzisiejsze wydarzenia z wyjątkowymi chwilami w dziejach świata, gdy Kościół faktycznie potępiał jakiś zbrodniczy ustrój. Naprawdę rządy PiS-u, jakich wątpliwości by nie budziły, to ten sam kaliber do nazizm czy stalinizm? Wolne żarty.

”Jestem przekonany, że naród - czyli ogół polskich obywateli - zasługuje na to, aby polski Kościół katolicki zabrał głos przeciwko temu zamachowi rządzących na ostoję praw człowieka i obywatela, będąc wierny zadaniu ochrony praw i godności osoby ludzkiej w imię wierności Jezusowemu przesłaniu, które dopiero co celebrowaliśmy w okresie Wielkanocnym” - pisze Krzemiński, posuwając się tym samym do rodzaju moralnego szantażu. Jesteście wierni Jezusowi? Otwarcie wyprzyjcie się Kaczyńskiego. ”Sprawa jest tym pilniejsza, że obecny rząd chętnie odwołuje się do Kościoła jako instytucji legitymizującej jego działania. Zaprzeczenie istnienia tego poparcia przez głos biskupów pomoże wielu katolikom odnaleźć wiarę w ich własny Kościół, która w ostatnim czasie została poważnie osłabiona” - dodaje socjolog zupełnie odsłaniając swoje intencje oraz instrumentalizując rolę Kościoła w obszarze gier partyjnych.

Wiara i mądra polityka

Jak zatem katolik i Kościół powinien kreować swoją relację z bieżącą polityką, aby nie ulec pokusie walki o wpływy oraz nie popierać otwarcie żadnej z formacji? Po pierwsze ludzie wiary nie mogą milczeć w sytuacji, w której polityka prowadzona jest nieludzkimi metodami. Takie świadectwo - o czym już wspominałem - dali papieże epoki nazizmu i komunizmu, z Piusem XI na czele. Gdyby uznał on, że polityka jest rzeczywistością, z którą nie przystoi się zmierzyć, nie powstałyby encykliki ”Mit brennender Sorge” i ”Divini Redemptoris”, w którym wyraźnie potępiono oba totalitaryzmy, jako sprzeczne z fundamentami chrześcijaństwa. Czy w 2017 roku w Polsce doszliśmy do tego samego momentu, w którym Franciszek albo biskupi powinni wkroczyć na scenę? Oczywiście, że nie. Równocześnie trzeba mieć świadomość, że nie zwalnia to katolika z troski o państwo i jego los. Teraźniejszość i troska o prawo jest odpowiedzialnością ludzi wierzących.

Zapominając o tym dziwić mogą słowa listu kurii białostockiej, wystosowanego po mszy świętej dla członków i sympatyków ONR, która odbyła się w tamtejszej katedrze. ”Kościół jest apolityczny” – napisali jego sygnatariusze, ale w istocie chodziło o to, że Kościół jest i powinien pozostać apartyjny. Polityczność jako troska o dobro wspólne to zupełnie inna kwestia. Zresztą jak powiedział sam Franciszek we wrześniu 2013 na początku swojego pontyfikatu w kaplicy Domu Świętej Marty: ”Nikt z nas nie może powiedzieć: ‘Ja w to nie wchodzę, to oni rządzą…’. Ależ nie, odpowiadam za to jak rządzą, i muszę uczynić wszystko, co w moich siłach, aby rządzili dobrze, starając się jak najpełniej uczestniczyć w życiu politycznym”. Na koniec papież dodał jeszcze: ”Dobry katolik miesza się do polityki, dając z siebie to, co najlepsze, aby rządzący mógł rządzić. (…) Chrześcijanin, który nie modli się za rządzących nie jest dobrym chrześcijaninem!”. Przede wszystkim tego, a nie listów biskupów, w tej chwili w Polsce brakuje.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
politykakościółgazeta wyborcza
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)