Marcin Makowski: Szczęście w nieszczęściu. Spór o zakup australijskich fregat w momencie, w którym nikt go nie zauważył
Pierwsza wizyta polskiego prezydenta w Australii za nami, ale ciągle nie milkną echa związane z chaosem decyzyjnym odnośnie zakupu używanych fregat. Jeden z członków delegacji prezydenckiej w rozmowie z WP odsłania kulisy negocjacji.
Historyczna, czterodniowa wizyta Andrzeja Dudy w Australii i Nowej Zelandii dobiegła końca, ale nadal niejasne są kulisy dotyczące jej przebiegu. Szczególne kontrowersje wywołało krótkie spotkanie z premierem Australii Malcolmem Turnbullem, który co prawda powitał polską głowę państwa, ale nie uczestniczył później w rozmowach bilateralnych.
Premier Australii miał inne rzeczy na głowie
Sam ten fakt wywołał falę spekulacji związaną z fiaskiem negocjacji odnośnie zakupu dwóch trzydziestoletnich fregat typu Adelaide, które miały być głównym celem wizyty prezydenta i szefa MON Mariusza Błaszczaka. Wielu komentatorów i polityków opozycji stwierdziło, że był to wyraźny gest dezaprobaty ze strony Australijczyków, którzy celowo obniżyli prestiż wizyty w ramach ”zemsty” za brak finalizacji zakupu fregat. Nasze źródło w KPRP przekonuje jednak, że kulisy rozmów wyglądały inaczej.
- Premier Turnbull dowiedział się w poniedziałek rano (20 sierpnia, przy. red.), w momencie rozpoczęcia wizyty przez prezydenta Dudę i ministra Błaszczaka, że za chwilę rozpocznie się wewnątrzpartyjne głosowanie nad wnioskiem o jego odwołanie - relacjonuje w rozmowie z WP jeden z wysokich urzędników w Pałacu Prezydenckim. Jak twierdzi, brak jego obecności podczas późniejszych rozmów z Andrzejem Dudą nie był zatem przejawem ochłodzenia relacji i ”zemstą za fregaty”, ale konsekwencją kryzysu politycznego w kraju. Zgodnie z prawdą, chwilę po błyskawicznym przywitaniu polskiej delegacji, Turnbull udał się na konferencję prasową, broniąc swojego stanowiska w kwestiach energetyczno-klimatycznych, które były główną osią sporu w jego macierzystej Partii Liberalnej Australii (LPA).
Negocjacje z przyszłą premier?
Mając świadomość rozgrywającego się w tym samym momencie kryzysu gabinetowego, polska delegacja nalegała na spotkanie z Julie Bishop, ówczesną minister spraw zagranicznych, która odegrała ważną rolę w zainicjowaniu zmiany premiera. - Wiedzieliśmy o tym, że Julie Bishop była liczącym się kandydatem na nowego szefa rządu, dlatego uznaliśmy, że wartości się z nią spotkać, nawet jeśli jest ministrem - stwierdził nasz informator. Niestety przewidywania polskiej delegacji nie sprawdziły się, a sama Julie Bishop zrezygnowała w niedzielę z pełnionej funkcji, nie chcąc zasiadać w nowym gabinecie tworzonym przez następcę Turnbulla, premiera Scotta Morrisona.
Osobną kwestią było jednak faktyczne zamrożenie rozmów dotyczących zakupu używanych fregat. Choć pierwsze sygnały o tym, że premier Mateusz Morawiecki w porozumieniu z Jarosławem Kaczyńskim zawiesza negocjacje dotarły do KPRP około 12 sierpnia, było już za późno na odwołanie planowanego wiele miesięcy wyjazdu. Według naszego rozmówcy, choć z delegacji wycofał się szef BBN Paweł Soloch, Australijczycy mieli uznać obecność szefa MON Mariusza Błaszczaka jako kontynuację rozmów. - Atmosfera rozmów Andrzeja Dudy była dobra. Kwestia fregat była tylko jednym z wielu punktów. To temat rządowy, więc głównie wziął go na siebie Mariusz Błaszczak w swoich odrębnych rozmowach najpierw z australijskim Ministrem Obrony Narodowej, a potem z Ministrem Przemysłu Zbrojeniowego - mówi współpracownik prezydenta. Na nasze pytanie, czy nieoficjalnie wyrażono ubolewanie nad zaistniałym stanem rzeczy, dowiedzieliśmy się, że ”nasi partnerzy zdali sobie sprawę, że zatopienie trzeciej fregaty w trakcie negocjacji nie było najlepszym pomysłem”.
Na Bałtyku bez zmian
Niemniej jednak, jak zdradza Wirtualnej Polsce jeden z ministrów Zjednoczonej Prawicy, nie można mówić o kontynuowaniu negocjacji, ponieważ premier Mateusz Morawiecki po konsultacjach wewnątrzresortowych podjął ostateczną decyzję, że w roku wyborów samorządowych nie można wysłać sygnału do polskich stoczniowców mówiącego wprost: ”naszą Marynarkę Wojenną kupimy od sojuszników”. Wobec tego wygrał argument pragmatyczny i wewnątrzkrajowy, a nie strategiczny, który fregaty Adelaide uznawał za ”pomost” pomiędzy nowymi jednostkami skonstruowanymi w polskich stoczniach, a czasowym doposażeniem sił zbrojnych. - Dla Andrzeja Dudy ważny jest polski przemysł stoczniowy, ale ważne jest też, aby za tych kilka lat po Bałtyku miało co pływać. To Prezydent odpowiada za bezpieczeństwo kraju - odbija jednak piłeczkę nasz rozmówca z Pałacu Prezydenckiego.
Choć nie jest to optymistyczna konstatacja, spięcie na linii KPRM - KPRP i chaos komunikacyjny oraz decyzyjny odnośnie zakupu fregat, umknął uwadze politycznych decydentów na Antypodach. Przypadł bowiem na moment przesilenia rządowego i zmiany gabinetu - czwartego od czasu utraty władzy w 2007 przez rządzącego Australią od 11 lat premiera Johna Howarda. Trudno jednak powiedzieć, aby było się z tego cieszyć. To tylko minimalizowanie strat wizerunkowych, natomiast jeśli chodzi o stan polskiej Marynarki - ten pozostaje bez zmian. Opłakany.
Marcin Makowski dla WP Opinie