PublicystykaMarcin Makowski: PiS rzuca konstytucyjne koło ratunkowe prezydentowi. Andrzej Duda powinien być wdzięczny

Marcin Makowski: PiS rzuca konstytucyjne koło ratunkowe prezydentowi. Andrzej Duda powinien być wdzięczny

Minister Paweł Mucha dwoił się i troił w środę w Senacie, aby uzasadnić sensowność referendum konstytucyjnego Andrzeja Dudy. ”Apeluję do senatorów, abyście się nie bali demokracji” - powiedział w pewnym momencie. Ale tu nie o lęk przed demokracją chodzi, tylko przed wizją sromotnej klęski, która pociągnęłaby za sobą na dno Zjednoczoną Prawicę.

Marcin Makowski: PiS rzuca konstytucyjne koło ratunkowe prezydentowi. Andrzej Duda powinien być wdzięczny
Źródło zdjęć: © East News | Rafal Oleksiewicz/REPORTER
Marcin Makowski

25.07.2018 | aktual.: 25.07.2018 21:08

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W polityce są takie momenty, w których po cichu liczy się na to, że projekt, który się zaproponowało nie ujrzy światła dziennego. Być może w teorii miał on swoje plusy, ale nie przeszedł próby czasu - z miesiąca na miesiąc przynosząc jedynie wizerunkowe straty. W takiej sytuacji szuka się po cichu wyjścia z twarzą z patowej sytuacji. Idealnym scenariuszem jest dogadanie się pod stołem, że my tu - wiecie, rozumiecie - będziemy oficjalnie walczyć jak lwy do ostatniej kropli krwi, ale większość po kurtuazyjnej debacie jednak wniosek odrzuci. Dokładnie tak wyglądały losy prezydenckiego referendum konsultacyjnego dotyczącego zmiany konstytucji.

Epitafium konstytucyjne

Myślę, że jeżeli Andrzej Duda na trzeźwo ocenił bilans zysków i strat, możliwe szanse powodzenia przedsięwzięcia i ewentualne koszty polityczne, gdyby zakończyło się fiaskiem, powinien być wdzięczny za zachowanie senatorów Prawa i Sprawiedliwości. Wszyscy bowiem jak jeden mąż, zamiast równać propozycję pytań z ziemią, za to, że stanowią ustrojowo-socjalny miszmasz, wygłaszali coś w rodzaju dystyngowanej mowy pogrzebowej. Z mównicy padło wiele słów o wadze samego pytania suwerena o kierunek zmian ustawy zasadniczej, kłaniano się w pas prezydentowi za podjętą debatę, cmokano nad owocami, które ona przyniesie.

Tyle że im bliżej było konkretów, tym częściej narracja przechodziła w tony epitafium. ”Być może to dobrem ale nie teraz, nie w tych warunkach, nie w tej formie” - brzmiało zbiorowe, polubowne ”nie”, skierowane do prezydenta. Senator Żaryn stwierdził nawet, że gdyby sprawę przemyśleć od nowa, uprościć całą procedurę a pytania skondensować raptem do kilku, dałoby się reanimować referendum na 2 i 3 maja 2019. Wydaje się jednak, że nikt już nie ma do niego zapału, a zarówno Pałac Prezydencki jak i posłowie, będą chcieli próbie wybicia się Andrzeja Dudy na niezależność szybko zapomnieć.

Czekając na mądrą ustawę zasadniczą

Dzieje się tak z prostego powodu. Przynajmniej pod względem statystycznym, właściwie nikt tego referendum nie chciał. W badaniach opinii publicznej, które przeprowadził CBOS, w lipcu 2018 swój ”zdecydowany udział” w głosowaniu deklarowało 31 proc. respondentów. W katastrofalnym referendów JOW-owskim Bronisława Komorowskiego, w analogicznym okresie w 2015, zadeklarowanych głosujących było jednak więcej, bo 41 proc. Jeśli przy lepszych wynikach, ostatecznie skończyło się na frekwencji 7,8 proc. nietrudno sobie wyobrazić, że 11 listopada do urn mogłoby przyjść poniżej 7 proc. uprawnionych do głosowania. A to oznaczałoby nie tylko strzał w kolano prezydenta, który nie ma w tej chwili konkurencji na prawicy w wyborach, a zagrozić może mu jedynie Donald Tusk, co ogromny kłopot wizerunkowy całej Zjednoczonej Prawicy. W ”czworoboju wyborczy” - samorządy, eurowybory, wybory parlamentarne i prezydenckie - tak niski wynik byłby paliwem dla opozycji, która mogłaby stwierdzić: ”społeczeństwo pokazało czerwoną kartkę łamiącym konstytucję - zamiast ją zmieniać, przestrzegajcie ustawy zasadniczej”. Ta obawa była realna.

Suma summarum dobrze się stało, że w momencie silnych podziałów społeczno-politycznych, kiepskich i nieprecyzyjnych pytań i bardzo możliwej porażki frekwencyjnej, senatorzy w toku bardzo kulturalnej i merytorycznej debaty, odwiesili pomysł na kołku. Bo faktycznie, konstytucja wymaga uwspółcześnienia, doprecyzowania, być może napisania od podstaw, a swoje poprawki do niej zgłaszali posłowie niemal każdej kadencji Sejmu od 1997 roku, łącznie z dużym projektem reform autorstwa Platformy Obywatelskiej i PiS-u. Mam nadzieję, że w przeciągu kilku lat będzie można wrócić do pomysłu prezydenta Andrzeja Dudy, ale zrobić go po prostu dobrze i na dekady. Bo na taką, mądrą konstytucję jako Polacy zasługujemy.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
Andrzej Dudareferendum konstytucyjnekonstytucja
Komentarze (0)