PublicystykaMarcin Makowski: Kolejna miesięcznica smoleńska, i kolejny ”krok do prawdy”. Tylko nawet prezes nie wie jakiej

Marcin Makowski: Kolejna miesięcznica smoleńska, i kolejny ”krok do prawdy”. Tylko nawet prezes nie wie jakiej

Miesięcznice smoleńskie, choć skutecznie mobilizują część elektoratu Prawa i Sprawiedliwości, mają w sobie coś z rytuału. Nie chodzi nawet o powtarzalność samej uroczystości, co możliwe do przewidzenia z niemal stuprocentową trafnością słowa Jarosława Kaczyńskiego. Prawda zawsze jest za rogiem, i już niedługo ujrzy światło dzienne. Co mogło zaskoczyć w 90. miesięcznicy? Wreszcie poznaliśmy dokładny termin. Rodzi się jednak pytanie - jaka prawda? Tego nie wie nawet sam prezes.

Marcin Makowski

10.10.2017 | aktual.: 11.10.2017 10:39

”Przemawiam tutaj od wielu lat, zawsze gdy przemawiałem o naszych celach i nadziejach - mówiłem szczerze” - tymi słowami 90. miesięcznicę smoleńską rozpoczął szef Prawa i Sprawiedliwości, Jarosław Kaczyński. Kolejny raz zapewnił przy tym, że ”dobre dni przyjdą”, a one jest przekonany, że obóz Zjednoczonej Prawicy - ujmując sprawę metaforycznie - znajduje się zaledwie kilka przecznic od pochwycenia złotego rogu polskiej polityki. A właściwie od zrealizowania celów comiesięcznych manifestacji połączonych z uroczystościami religijnymi, które zdefiniowano jako: budowę pomnika Lecha Kaczyńskiego oraz ofiar katastrofy z 10 kwietnia 2010 roku, a także ”ustalenie prawdy o jej przebiegu, jakakolwiek by ona nie była”.

Wydaje się, że nawet sam prezes - wnioskując z temperatury i wymowy jego przemówienia - zdaje sobie sprawę, że po tylu latach i na półmetku kadencji parlamentarnej, wypada powiedzieć coś więcej. Nie tylko podsycić nadzieje, ale wskazać na horyzoncie konkretny termin ich zaspokojenia. Choć już wcześniej pojawiła się idea wygaszenia regularnych spotkań w 96. miesięcznicę, która byłaby jednocześnie ósmą rocznicą tragicznej śmierci polskiej delegacji, jak również symbolizowała liczbę ofiar, we wtorek po raz pierwszy pomysł ten przedstawiono w formie konkretu.

”Na wiosnę przyszłego roku wszystko będzie gotowe. Ostateczny raport Smoleńska i pomniki” - zapewnił zebranych prezes, jednocześnie dość nieoczekiwanie dodając, że pomnik znajdzie się ”w innym miejscu niż planowano”. Co to dokładnie oznacza, dlaczego nie na Krakowskim Przedmieściu i czy nie warto poczekać ze zgodą na jego budowę do czasu wyborów prezydenckich w Warszawie, na te pytania Jarosław Kaczyński siłą rzeczy nie odpowiedział. Co nie znaczy, że ich nie uniknie. Wśród stałych uczestników miesięcznic, którzy nie bez powodu zbierają się pod Pałacem Prezydenckim, tylko tam można godnie upamiętnić Lecha Kaczyńskiego oraz resztę tragicznie zmarłych. Słowa Kaczyńskiego brzmią o tyle enigmatycznie, że chwilę później szef PiS-u sam podkreślił, iż ”ten pomnik będzie, niezależnie od tego, jak będą się sprzeciwiać”. Skoro w innym miejscu, to dlaczego miałoby ono wywoływać protesty? Przecież właśnie to proponowała do tej pory Hanna Gronkiewicz-Waltz?

Nawiązując do swojego brata, jednocześnie uprzedzając ewentualnie wątpliwości opozycji, że przecież wiele jego pomników w Polsce już stoi, Jarosław Kaczyński odparł, że to Lech jest ojcem dzisiejszego sukcesu prawicy. ”Nie byłoby tego, co jest dzisiaj bez Lecha Kaczyńskiego, nie chodzi tylko o prezydenturę. Chodzi o to co zrobił w Solidarności, o przejęcie tygodnika, który pisał prawdę w Polsce, utworzenie Porozumienia Centrum, (…) sukcesy wyborcze w Warszawie. To on otworzył nam drogę do zwycięstwa” - stwierdził prezes. Wydaje mi się, że przez wielu jego słowa mogą zostać odczytane również w duchu deprecjonowania sukcesu wyborczego Andrzeja Dudy, w stosunku do którego mówiło się przecież, że otworzył drogę do parlamentarnego zwycięstwa Zjednoczonej Prawicy.

To, co zostanie zapamiętane z 90. miesięcznicy dotyczy jednak słów o wyjaśnieniu przyczyn Smoleńska. Choć wielu polityków i dziennikarzy uważa, że wie co się stało tamtego feralnego poranka na lotnisku Siewiernyj, Jarosław Kaczyński zupełnie otwarcie stwierdził, że: ”Będzie prawda, której jeszcze nie znamy, ja jej nie znam. Ale będzie prawda, uczciwie opowiedziana Polakom, bo to się Polakom należy”. To dosyć zaskakujące, szczególnie po wielu konferencjach prasowych ministra Antoniego Macierewicza, który wprost deklarował, że przyczyny katastrofy są właściwie jasne, i nie była to wina polskich pilotów.

”Za sześć miesięcy, powinno być zrobione to, co miało być zrobione. Wtedy spotkamy się tutaj po raz ostatni i będziemy mogli mówić z całą pewnością, że odnieśliśmy wielkie zwycięstwo” - tak zakończył swoje krótkie wystąpienie prezes. Jednocześnie zapewnił, że każdy, kto brał udział w marszach, ma swój udział w tym zwycięstwie. Jakie ono będzie? Czy będzie oznaczało uznanie za oficjalną wersję o zamachu? Tego, przynajmniej oficjalnie, nie wiadomo. Wystarczy jednak poczekać, odbyć jeszcze sześć spotkań, i wszystko stanie się jasne. Pytanie, czy po tak długim budowaniu napięcia i rozbudzaniu nadziei, jakakolwiek wersja wydarzeń zostanie uznana za ostateczną? Również to pytanie, póki co, pozostaje bez odpowiedzi.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Zobacz także
Komentarze (1)