HistoriaMarcin Makowski: Historia w oparach absurdu. ”Polska ma brać przykład z Austrii, jak przepraszać za II wojnę”

Marcin Makowski: Historia w oparach absurdu. ”Polska ma brać przykład z Austrii, jak przepraszać za II wojnę”

Jakbyście się państwo nie starali, bardziej absurdalnego tekstu dzisiaj nie przeczytacie. Otóż "Jerusalem Post" każe Polsce brać przykład z Austrii, która "była ofiarą wojny, ale była również odpowiedzialna za Holokaust". Tymczasem Polacy "nie chcą być sprawcami, tylko ofiarami”.

Marcin Makowski: Historia w oparach absurdu. ”Polska ma brać przykład z Austrii, jak przepraszać za II wojnę”
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | FLORIAN WIESER
Marcin Makowski

Powtórzmy. Polska ma brać przykład z Austrii, która była ofiarą wojny. Tak, pewnie gdzieś podczas parady wojsk niemieckich dokonujących Anschlussu, wozy bojowe podniszczyły kostkę brukową Wiednia.

W kategorii "najbardziej absurdalnych tekstów dotyczących nowelizacji ustawy o IPN napisanych w zagranicznych mediach", felieton Herba Keinona w "Jerusalem Post" zaliczyłbym do ścisłego TOP 5.
A konkurencja jest naprawdę konkretna - od oskarżania Polski o braku sojuszu z Sowietami, który dzięki prewencyjnemu atakowi na III Rzeszę niemiecką uniemożliwiłby przeprowadzenie Holokaustu (dokładnie o tym pisał prof. Shlomo Avineri), po malowanie swastyki na fladze Polski i czynienie z tego idiotycznego występku symbolu "wolności słowa".

Historyczna ignorancja

Opary absurdu pomieszane z historyczną ignorancją osiągnęły już jednak takie stężenie, że zamiast ironii, trzeba na nie odpowiadać serwowaniem faktów prosto w oczy. Bez żadnego niuansowania, rozmieniania na drobne, "albo, albo". Skoro zagraniczni dziennikarze, naukowcy i publicyści sądzą, że mogą mówić co im się podoba, ponieważ ich czytelnicy najwyraźniej nie znają okoliczności towarzyszących II wojnie światowej, my im przypomnimy. W Polsce nie ma bowiem rodziny, która nie byłaby dotknięta niemiecką czy rosyjską okupacją, nie odczułaby zbrodni najeźdźców na własnej skórze i losach.

Dlatego, gdy czytam w "Jerusalem Post", że "Polska powinna brać przykład z Austrii" odnośnie tego, jak "przepraszać za zbrodnie II wojny światowej", nóż mi się w kieszeni otwiera. Choć osobiście jestem wielkim zwolennikiem dialogu polsko-żydowskiego i uważam, że tylko uczciwa debata może nas wydobyć z obecnego kryzysu, są takie poglądy, które na debatę nie zasługują.

"Jeśli chodzi o pamięć o Holokauście, austriacki kanclerz Sebastian Kurz wygląda jak anty-Polska" - pisze Herb Keinon. Następnie dodała, że tam, gdzie Polska "skuliła się za nowym ’prawem o Holokauście’, mówiąc, że byłą ofiarą nazistów, a nie sprawcą tego Holokaustu, Kurtz udziela niesamowitego przemówienia w poniedziałek, twierdząc, że owszem, Austria była ofiarą wojny, ale równocześnie była też sprawcą” - dodaje, odnosząc się do wystąpienia kanclerza z okazji 80 rocznicy Anschlussu, czyli przyłączenia Austrii do Niemiec w 1938 roku, oraz utworzenia Wielkich Niemiec.

Austria jako wzór rozliczania się z przeszłością? Nie sądzę

Autor "Jerusalem Post" ma w sobie tyle czelności, że na tym nie kończy, a sytuację naszych państw porównuje również do innego wydarzenia, które miało miejsce w Austrii 30 lat temu. Mowa o kontrowersjach związanych z przeszłością byłego sekretarza generalnego ONZ, szefa MSZ i prezydenta Austrii - Kurta Waldheima. Otóż w roku 1968 wyszło na jaw, że przed wojną był on czynnym działaczem nazistowskich bojówek SA, a w trakcie konfliktu zbrojnego w Europie, jako żołnierz niemieckiego Wehrmachtu, brał udział w zbrodniach ludobójstwa na Bałkanach.

Służył on również jako adiutant skazanego za zbrodnie wojenne generała Alexandera Löhra. W czasie kampanii wrześniowej dowodził on 4 Flotą Powietrzną Luftwaffe, która 25 w nalotach dywanowych zbombardowała Warszawę. W tym 11-godzinnym nalocie zginęło 10 tys. Polaków. Wracając jednak do sedna. Debata, która rozpoczęła się w Austrii po 1968 roku, zmierzała do wyparcia się przez ten kraj odpowiedzialności za zbrodnie niemieckich nazistów. Zdaniem Keinona, "refren tej historii pobrzmiewa dziwnie znajomo we współczesnej Polsce".

Tak, autor "Jerusalem Post" stwierdził, że austriackie próby wybielania nazistowskiej przeszłości i robienia z siebie ofiar Niemców, przypominają sytuację w Polsce Anno Domini 2018. Z jedną różnicą na niekorzyść Polski. "30 lat później, Kurz potrafił przedstawić sprawy inaczej. Przyznał, że jego kraj współ odpowiada za zbrodnie nazistów, źle traktował Żydów podczas wojny oraz po niej, a ze względu na błędy przeszłości, Austria ponosi specjalną odpowiedzialność za budowanie bezpieczeństwa Izraela" - ocenił publicysta dodając, że to dobry sygnał dla Warszawy, która może "za kolejne 30 lat", dojdzie do tego samego przekonania, co Wiedeń.

Przypomnijmy zagranicznym dziennikarzom podstawy historii

Jak ktokolwiek, z odrobiną wiedzy o tamtych czasach, może mieć w ogóle tupet, aby zestawiać te sytuacje? Jeśli Austriacy, gremialnie żądający połączenia z Niemcami, są w jakimkolwiek stopniu ofiarami wojny, to chyba tylko ze względu na podniszczenie kostki brukowej ich pięknej stolicy, gdy kolumny niemieckiego wojska przechodziły ulicami Wiednia.

Austriacy wymordowali 60 tys. własnych obywateli pochodzenia żydowskiego, 130 tys. wygnali z kraju. Austriacy byli najliczniej reprezentowaną nacją wśród kadry oficerskiej oraz komendantów obozów koncentracyjnych. Ich armia była po prostu częścią sił zbrojnych Wielkich Niemiec. Nawet nie tyle jednostek pomocniczych, co po prostu wojskiem III Rzeszy. W tym samym czasie Polacy nie tylko nie kolaborowali, co nie wystawili ani jednego rekruta do zagranicznych jednostek Waffen-SS.

To również na terytorium Austrii, w 1938 wybudowano obóz śmierci KL Mauthuasen oraz KL Gusen. W tym drugim odbyła się druga po Katyniu czystka polskiej inteligencji, znana jako Intelligenzaktion. Wg wstępnych szacunków, Austriacy oraz Niemcy wymordowali w jego murach ponad 120 tys. osób, w większości naszych rodaków, którzy stanowili 97 proc. więźniów Gusen. W tym zakatowany na śmierć za odmowę przyznania, że "Hitler jest Bogiem", męczennik Edmund Kałas.

Dzisiaj pozostałości po miejscu kaźni są w większości prywatne, brama w wjazdowa do obozu stanowi część prywatnej willi, a władze austriackie niespecjalnie przejmują się nawoływaniami Warszawy, do uczynienia tego terenu miejscem pamięci i edukacji o zbrodniach, dokonanych na narodzie Polskim. Dlatego jeśli jeszcze raz ktoś będzie nam kazał brać przykład "uczciwości historycznej" od Austriaków i nazwie ich "ofiarami wojny", odeślę go do szkoły podstawowej na powtórkę podstaw historii. Bo z takimi ludźmi nie ma płaszczyzny do dyskusji. Do tego wymagana jest elementarna wiedza.

Marcin Makowski dla WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
historiaholocaustII wojna światowa
Wybrane dla Ciebie
Węgierska pokusa PiS [OPINIA]
Tomasz P. Terlikowski
Komentarze (7)