Marcin Makowski: Czy Kościół może mówić o polityce? Tak, ale tylko wtedy, gdy krytykuje prawicę
Kościół i polityka to temat tak stary jak chrześcijaństwo. W Polsce XXI-wieku ma jednak ciekawą zależność, o której nie śniło się nawet św. Augustynowi. Otóż ingeruje on z różnych pozycji w rozgrywki partyjne, ale w zależności od opcji politycznej, raz jest to przejaw niemoralnego sojuszu tronu z ołtarzem, innym razem uzasadniony głos w obronie demokracji. Gdy o. Rydzyk chwali PiS - źle. Gdy bp Pieronek krytykuje PiS - dobrze. I odwrotnie, w zależności komu taki układ na rękę. Bez względu na beneficjentów, poszkodowany jest zawsze ten sam. Katolicyzm.
Cóż za uduchowiony i refleksyjny wieczór zafundowała nam w środę stacja TVN24. Jak ujął to sam ks. Kazimierz Sowa: ”Teraz bp Tadeusz Pieronek w ’Kropce nad i’, a za chwilę ks. Adam Boniecki w ’Czarno na Białym’. Dobrze, że są jeszcze media, gdzie można usłyszeć głos Kościoła”. A ów głos - płynący z głębi krakowskiego tzw. Kościoła otwartego - był donośny i słyszalny w całym kraju. Kolejny raz potwierdzając znaną regułę, że gdy ”nasi” mówią o polityce, to zawsze z troski o państwo. Gdy mówią ”oni”, to z łakomstwa na polityczne frukty.
Głośne milczenie
Właśnie tak wyglądał bowiem wywiad z ks. Adamem Bonieckim, który choć ”milczał sześć lat” - jak słyszymy w materiale - pisał przez ten czas książki, odbył ponad sto wieczorów autorskich oraz co tydzień serwował wstępniaki w redagowanym przez siebie ”Tygodniku Powszechnym”. Po tych sześciu latach, można było księdza Adama zapytać dosłownie o wszystko. W końcu to niezwykle inteligentny i doświadczony człowiek. Można było wyjść od przysłowiowego ”jak żyć”, a zakończyć na sensie miłosierdzia do bliźniego w dzisiejszym skomplikowanym świecie. Zamiast tego okazało się, co jest dla mediów w kontekście wiary naprawdę istotne. Krzyż w Sejmie (który może wisieć, ale nie musi, bo i tak nie zatrzyma laicyzacji), antykoncepcja (co do której ks. Adam nie wie, czy jest dobra, czy zła), barwy polityczne polskiego episkopatu (który jest oczywiście pis-owski), ks. Rydzyk i prezes Kaczyński (w pragmatycznym sojuszu), Nergal (facet jak facet), Trybunał Konstytucyjny (przy rozmontowywaniu którego Kościół powinien głośno protestować), polityka wobec imigrantów (za ostra), itd.
Dlaczego migranci nie chcą przyjechać do Polski?
Czy to był wywiad z księdzem czy z politykiem? Trochę bardziej stonowanym, mądrzejszym, ale jednak wypowiadającym się jednoznacznie na temat każdego z punktów zapalnych obecnego życia społecznego w Polsce? I dlaczego nagle środowiskom, które słusznie podnoszą problem upartyjniania rodzimego Kościoła, nagle rozmawianie o polityce z kapłanami nie przeszkadza? Bo krytykują PiS? Bo są po tej właściwej stronie barykady? Na to wygląda, szczególnie po uważnym obejrzeniu rozmowy z innym mieszkającym w Krakowie duchownym, biskupem Tadeuszem Pieronkiem.
Biskup zaangażowany
Tam gdzie ks. Boniecki niuansował, bp Pieronek nie starał się nawet rozkładać akcentów. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się na przykład, że: ”Unia Europejska to jest taki twór, który dla każdego potrafi zrobić coś dobrego, a jak się źle dzieje, to upomina”. Duchowny stwierdził również, że ” Ci, którzy powinni strzec Konstytucji, łamią ją raz po raz i zmieniają tak, by zatwierdzić wszystkie swoje łajdactwa” oraz ubolewał nad losem Lecha Wałęsy, który ”(…) na całym świecie jest bohaterem, u nas jest niszczony, bo ktoś chce stanąć na piedestale, niszcząc tego człowieka”. Podobnych wypowiedzi, srogo recenzujących poczynania rządu było przez 20 minut rozmowy bez liku. Pojawiła się nawet teoria, że Jarosław Kaczyński zachowuje się jak człowiek po narkotykach. I kolejny raz poruszono niemal każdy temat, poza wiarą, która była tłem dla życia społecznego i rozmontowywania państwa prawa.
Oczywiście wszystkim tym słowom przyklasnęli dziennikarze i partyjni liderzy, którzy na co dzień (często słusznie) wytykają prawicy zbytnie bratanie się z Kościołem. Gdy część owego Kościoła nagle zaczęła się bratać z nimi, jakoś nie przeszkadzało z uznaniem kiwać głową. Powiedzmy to sobie raz, a dobrze - zarówno ojciec Tadeusz Rydzyk, jak i biskup Tadeusz Pieronek nie powinni brać udziału w sporze polsko-polskim na zasadzie angażowania się w doraźną grę interesów partyjnych. Na tym właśnie polega społeczne posłannictwo katolicyzmu, że choć jest on wrażliwy na zagadnienia ustrojowe i funkcjonowanie państwa, musi to robić niejako spora pragmatycznego kunktatorstwa, które politycy definiują jako ”zdobycie i utrzymanie władzy”. Kościół gra w inną grę, o znacznie większą stawkę. Należy o tym przypominać w każdym przypadku, a nie tylko tym, który nam w danej chwili pasuje.
Marcin Makowski dla WP Opinie